[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kliniki czysto charytatywnie, ale gdyby każdy sprawny mieszkaniec wyspy co dwa tygodnie
oddawał krew, obiecali pomoc. Co dwa tygodnie samolot przylatywał i zabierał sto pięćdziesiąt
litrów krwi. Za każdy litr dostawałem pięćdziesiąt dolarów amerykańskich.
- Jak pan namówił tubylców? Oddawałem krew. To nic przyjemnego.
- Tamci przylatywali samolotem, prawda? Samoloty to ważny element wierzeń tych ludzi.
- Jeśli nie można ich pokonać, lepiej się przyłączyć, tak?
- Samolotem zawsze przywozili coś dla tubylców. Ryż, maczety, garnki. Dostałem
wszystkie potrzebne leki i mogłem sprowadzić materiały do budowy tego ośrodka.
Beth Curtis wstała.
- Oj, cudnie się słucha tej opowieści, ale chyba powinniśmy zjeść. Przepraszam.
Poszła do kuchni, gdzie coś gotowała w dużym garnku sięgnęła do drewnianej skrzyni na
podłodze i wyciągnęła dwa duże, żywe homary. Morskie stwory machały odnóżami i antenami,
szukając punktu podparcia. Beth Curtis przytrzymała je nad garnkiem i bawiła się nimi jak
kukiełkami.
- O, Steve, załatwiłeś nam pokój z jacuzzi. Wspaniale - powiedziała, udając homara po
lewej.
- Tak, jestem bardzo romantyczny - odrzekła niższym głosem, potrząsając drugim
skorupiakiem. - Wejdzmy do wody. Muszę się odprężyć.
- O, jesteś cudowny. - Z tymi słowami wrzuciła homary do wrzątku.
Z garnka dobył się wysoki pisk, a kobieta podeszła do skrzyni po następną ofiarę.
- Beth, proszę.
- Próbuję tylko trochę rozluznić atmosferę, Bastianie. Spokojnie.
Przytrzymała homara nad garnkiem, po czym spojrzała na Tuckera i zaczęła mówić:
- Mówi szalony doktor. Zawsze jest jakiś szalony doktor - megaloman. To tradycja.
Sebastian Curtis wstał.
- Przestań, Beth! Przyjęła niemiecki akcent.
- Widzi pan, panie Bond, jeśli człowiek zbyt wiele czasu spędza sam na wyspie, to się
zmienia. Traci wiarę. Zaczyna wymyślać sposoby na poprawę swojego losu. Moi wspólnicy z
Japonii zgłosili się do mnie z pewną propozycją. Chcieli mnie wysłać na seminarium do San
Francisco, żebym się podszkolił z transplantologii. Nie miałem już sprzedawać krwi za psie
pieniądze. Zamierzali przysyłać mi konkretne zamówienia na nerki, a ja miałem dostarczać je w
ciągu kilku godzin za okrągłe pół miliona za sztukę. Umierający człowiek wiele zapłaci za zdrową
nerkę. W San Francisco poznałem kobietę, piękną kobietę. - Na chwilę Beth wypadła z roli,
uśmiechnęła się i szybko ukłoniła, po czym znowu zajęła się terroryzowaniem homara. -
Przywiozłem ją tutaj, i to właśnie ona obmyśliła plan, jak skłonić tubylców do oddawania organów.
Nie tylko piękna, ale i genialna, a do tego miała dyplom pielęgniarki chirurgicznej. Oczarowała
tubylców swoimi obfitymi wdziękami - Beth obróciła homara tak, by miał dobry widok na jej
dekolt - więc z radością zostawali dawcami nerek. Jestem bogatszy, niż mogłem sobie wymarzyć, a
pan, panie Bond, musi zginąć. - Upuściła homara do garnka i zaniosła się diabolicznym śmiechem.
Nagle umilkła i po chwili powiedziała: - Powinny być gotowe za jakieś dziesięć minut. Sałatki,
panie Case?
Tuck nie był w stanie myśleć. W tym teatrzyku potępionych kryło się wyznanie o wycinaniu
ludzkich narządów i sprzedawaniu ich jak zwykłego mięsa, a żona doktora najwyrazniej nie tylko
nie miała z tego powodu wyrzutów sumienia, lecz była wręcz wesolutka. Z kolei Sebastian Curtis
oparł głowę o blat stołu, a gdy już podniósł wzrok, nie mógł spojrzeć Tuckowi w oczy. Minęła
minuta niezręcznej ciszy. Beth Curtis miała taką minę, jakby czekała, aż ktoś krzyknie  Bis! ,
podczas gdy nieszczęsny doktor zbierał myśli.
- Chcę, żeby zrozumiał pan jedno, panie Case. Ja... my nie moglibyśmy opiekować się tymi
ludzmi bez funduszy które dostajemy za to, co robimy. Inaczej w ogóle nie mieliby nowoczesnej
opieki medycznej.
Tuck znowu rozmyślał, zastanawiając się, co może powiedzieć, a czego nie chce zdradzić.
Nie mógł dać im do zrozumienia, że wie cokolwiek o plemieniu Rekinów a poza tym, jak
sugerował Vincent, powinien dowiedzieć się więcej, zanim rzuci na stół nieśmiertelnik i notes.
Doktor był najwyrazniej dość mocno przytłoczony sytuacją, a pani Curtis... cóż, pani Curtis
najzwyczajniej budziła lęk. Musiał rozegrać to spokojnie. Sprowadzili go, bo myśleli, że jest równie
pokręcony, jak oni. Nie powinien niszczyć tego wizerunku.
- Rozumiem - powiedział. - Szkoda, że nie przedstawili państwo sprawy bardziej otwarcie,
ale chyba już rozumiem całą tę tajemniczość. Ale chcę wiedzieć jedno: czemu nie mogę pić, skoro
wy pijecie? Znaczy, skoro możecie przeprowadzać na cyku poważne operacje, to ja chyba mogę
pilotować.
Beth odpowiedziała:
- Chcieliśmy pomóc panu w kwestii nadużywania alkoholu. Uznaliśmy, że jeśli będzie pan
miał kontakt z osobami pijącymi, to po powrocie do domu może nastąpić u pana nawrót
alkoholizmu.
- Bardzo miło z państwa strony - stwierdził. - Ale kiedy dokładnie mam wrócić do domu?
- Jak już skończymy - odparła.
Lekarz pokiwał głową.
- Tak, mieliśmy panu powiedzieć, ale chcieliśmy, żeby przywykł pan do rozkładu zajęć.
Woleliśmy najpierw sprawdzić, czy nadaje się pan do tej pracy. Zamierzamy przeprowadzać
operacje, aż uzbieramy sto milionów, a potem zainwestujemy je w imieniu tubylców. Dochody [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl