[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwinięty w kłębek u nóg swego pana i kot siedzący
wysoko na lodówce jak samozwańczy władca małego
rodzinnego królestwa.
 Ogień zgasł  usłyszał głos Trevora wchodzącego
przez kuchenne drzwi.  Rany, znowu coś przypaliłeś!
Uwaga, patelnia dymi!
 O cholera!  Mark natychmiast wrócił do
rzeczywistości.  Zamyśliłem się. Na szczęście
hamburgery nadają się do jedzenia. Trochę tylko
zbrązowiały. Stary, nakrywaj do stołu.
Wkrótce do kuchni weszła Emily ubrana w luzne
dżinsy i bladoróżową bluzę. We trójkę zjedli kolację.
Emily zadowoliła się hamburgerem, pięcioma frytkami i
porcją sałatki. Chleba nie tknęła.
Trevor opowiedział o dzisiejszym treningu pływackim,
a Mark oznajmił, że po rozmowie z nowojorskim
wydawcą, który był jego dawnym kolegą, ma dobre
nowiny.
 Obiecał, ze pogada z agentem, który zna rynek
księgarski i wie, na co jest popyt  tłumaczył.  Ja mam
tymczasem napisać jeden rozdział jako próbkę, a także
konspekt oraz udokumentowane cv, aby wydawca miał
pewność, że jako potencjalny autor jestem ekspertem w
swojej dziedzinie.
 Fantastycznie!  ucieszyła się Emily.  Widzę, że
całkiem serio zabrałeś się do urzeczywistniania swego
pomysłu.
 Staram się, jak mogę.  Pokiwał głową.  Znajomy
twierdzi, że nakład sprzeda się... raz-dwa.  Mrugnął
porozumiewawczo do Trevora.  Powiedziałem mu, że
czytelnicy już pytają o tę książkę.
 Dobrze zrobiłeś  pochwalił Trevor, sięgając po
dokładkę.  Pyszne żarcie, Mark. Nareszcie pokazałeś, co
potrafisz.
 Wszystko, co dobre, wymaga starań i cierpliwości 
mądrzył się Mark, zerkając ukradkiem na Emily, która
spłonęła rumieńcem i utkwiła wzrok w talerzu. Przez
kilka minut jedli bez słowa.
 Ja też mam nowinę  powiedziała w końcu Emily,
czując, że przebiega ją zimny dreszcz.  Wszyscy troje
jesteśmy zaproszeni na lipcowe przyjęcie urodzinowe
MacAllisterów. Niedziela, godzina pierwsza. Jessika
urządza je u moich dziadków. Chciałaby się z tobą
spotkać, nie widzieliście się kawał czasu. Większość
MacAllisterów umiera z ciekawości, bo chodzą słuchy, że
zmieniłeś się nie do poznania  powiedziała z naciskiem,
obrzucając Marka bacznym spojrzeniem.
Zmarszczył brwi i pokiwał głową.
 Tak, rozumiem, o co ci chodzi.
 Mamo, nie mogę iść na to przyjęcie  odezwał się
Trevor.  Przecież w sobotę mam nocować u Jacoba i
świętować z nim trzynaste urodziny. Urodziny kumpla są
ważniejsze! Jego rodzice zabierają nas na fajną wyżerkę i
do kina, a w niedzielę organizują piknik w parku
wodnym. Już dawno kupiliśmy prezent dla Jacoba. Muszę
go tylko fajnie zapakować. Ale ty idz z Markiem na
imprezę Jessiki. Będzie super.
 Zapewne  odparł Mark.  Czasem warto czekać. Nie
należy również pochopnie przyspieszać biegu wypadków.
 Co proszę?  Trevor był zbity z tropu.
 Zapomniałam, że masz inne plany na weekend, synku
 powiedziała Emily.  Całkiem mi to wypadło z głowy,
ale nie ma problemu. Rodzina zrozumie.
 Od razu pojęła, co Mark chce jej dać do zrozumienia.
On także rozumiał jej obawy. Z drugiej strony jednak
wytknął jej dyskretnie, że nadal mu nie ufa i niechętnie się
zwierza. Gotów był czekać, ale miał nadzieję, że jego
cierpliwość nie będzie dłużej wystawiana na próbę. Emily
od dawna uginała się pod brzemieniem dawnych i
obecnych kłamstw, więc postanowiła zrzucić nareszcie z
barków ten ciężar i wyznać mu, dlaczego przed laty po
wyjezdzie do Bostonu dostał od niej pamiętny list.
Stał się cud. Wbrew wcześniejszym obawom coraz
lepiej się między nimi układało, więc nie mogła pozwolić,
żeby tamto dawne kłamstwo dłużej kładło się cieniem na
ich znajomości. Trzeba zdobyć się na odwagę i
powiedzieć całą prawdę.
W sobotnią noc wszystko mu wyznam, obiecała sobie.
Trevor będzie u Jacoba, więc zostaniemy sami, tylko we
dwoje. Wtedy Mark dowie się nareszcie, że wszystko, co
napisałam do niego wiele lat temu, to wierutne bzdury.
Rozdział 9
W sobotę Emily starannie posprzątała cały dom, zrobiła
zakupy, a po południu pojechała do sklepu papierniczego
po ozdobne kartki urodzinowe. Kiedy je wybierała, była
trochę roztargniona, bo wciąż nie mogła się zdecydować,
w jaki sposób podpisze życzenia. Wspólnie z Markiem? A
jeśli on uzna to za nadmierną poufałość? Z  kolei gdyby
został pominięty i nie figurował pod życzeniami obok niej
i Trevora, jubilaci uznają to za drobny afront.
Nie potrafiła rozstrzygnąć tego dylematu.
Gdy wychodziła ze sklepu, omal nie wpadła na
starszego pana, który uśmiechnął się do niej promiennie.
 Witaj, Emily!  zawołał.
 Dzień dobry, panie Anderson  przywitała się
uprzejmie.  Strasznie dawno pana nie widziałam.
 A rzeczywiście. Stale się mijaliśmy  przyznał,
kiwając głową.  Zaszedłem do sklepu papierniczego,
żeby kupić okolicznościową kartkę dla żony. Wkrótce
świętujemy trzydziestą piątą rocznicę ślubu. Wierzyć się
nie chce, że jesteśmy razem tak długo.
 Wspaniała nowina. Moje gratulacje.
 Jak ten czas leci, prawda?  ciągnął pan Anderson. 
Uczyłem angielskiego ciebie i twoje siostry. Wydaje się,
że to było wczoraj, a tymczasem będę miał teraz w klasie
twego syna.
 Naprawdę?  odparła z uśmiechem Emily.
 Tak. Przejrzałem listy uczniów.  Pan Anderson
zamyślił się na moment.  Parę dni temu poszedłem na
basen w centrum sportowym, żeby trochę popływać.
Spotkałem tam Trevora. Znakomicie sobie radzi, jest
świetnym pływakiem. To wielki talent. Zresztą nic
dziwnego. Ma to po ojcu. Mark Maxwell zdobył dla
szkoły wiele pucharów i medali. Nadal są wystawione na
honorowym miejscu.  Pan Anderson zachichotał. 
Trevor to skóra ściągnięta z ojca. Gdybym wcześniej nie
wiedział, na pewno domyśliłbym się, porównując w
pamięci ich obu. Są niemal identyczni.
Emily poczuła, że blednie.
 Wie pan od dawna, że ojcem Trevora jest... Mam
rozumieć, że wszyscy się domyślają? Skojarzyli, że
Mark...  Głos jej drżał. Umilkła, analizując gorączkowo
złą nowinę.
 Nie wiem, czy snują takie domysły  odparł pan
Anderson.  O Boże! Mam nadzieję, że nie uraziłem cię,
moje dziecko, ale pamiętasz zapewne, że byłem dawniej
asystentem trenera szkolnej drużyny pływackiej. W ten
sposób dorabiałem do nauczycielskiej pensji, żeby
utrzymać rodzinę. Wiedziałem, że ty i Mark byliście parą.
To się rzucało w oczy, poza tym dopingowałaś go na
wszystkich zawodach. Po maturze wyjechał do Bostonu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl