[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mark zrezygnuje dla niej z tytułu kawalera na topie.
Ale to nie wchodziło w rachubę. Co nie znaczy, żeby
przez jedną noc, tylko przez tę jedną noc, nie mogli
należeć do siebie.
To prawda, gdyby nie zrobił pierwszego kroku,
pozwoliłaby umrzeć nadziei.
Ale ją pocałował. A ona odwzajemniła pocałunek,
świadoma, że cokolwiek zdarzy się dzisiaj, będzie
warte jutrzejszego cierpienia.
Całował ją namiętnie i żarliwie. Pocałunek sprzed
tygodnia był jak zwykłe podanie ręki w porównaniu
z tym, którego teraz doświadczała. Doświadczała?
Nie, uczestniczyła w nim czynnie, i to jak czynnie!
Mark wyznał swą drapieżną, namiętną pieszczotą, że
bierze Claire w posiadanie, całą i bez reszty, a ona
ochoczo na to przyzwoliła, jego całego biorąc w za-
mian. A przy tym radośnie kontemplowała, jakie to
wszystko fajne. Na przykład to, że szorstka broda
Marka rozkosznie drażniła jej wargi, jego dłonie w taki
specjalny sposób obejmowały jej twarz, a palce wpląta-
ły się w jej włosy, o których powiedział, że bardzo je
lubi.
A ona przepadała za jego pocałunkiem. Za jego
Wolne żarty 115
gorącym, wyciągniętym pod kocem długim i szczup-
łym ciałem, i wyraznie zarysowanymi ramionami pod
cienkim podkoszulkiem. Przepadała za jego silnymi
rękami i zwariowanymi, nieokiełznanymi ustami, za
jego nieskończenie wyrafinowaną sztuką całowania.
I za ciężarem jego torsu, gdy Mark kładł się na niej
i przewracał ją na plecy.
Podniósł się na kolana, a koc zsunął mu się z ramion.
Przez długą chwilę wpatrywał się w Claire, jakby
odczytywał całą jej tęsknotę. Potem podciągnął na niej
swój sweter, najpierw powyżej bioder, potem pasa,
a gdy go jeszcze wyżej podciągnął i odsłonił jej piersi,
usłyszała jego westchnienie.
Ten ledwo słyszalny dzwięk ocucił ją.
Mark?
Pochylił się, żeby pocałować najpierw jedną, a po-
tem drugą pierś, i oboje jednocześnie westchnęli.
Mark powtórzyła, z trudem wydobywając
słowa. Ja nie mam... Straciła głos, gdy do końca
ściągnął z niej sweter i rzucił go na brzeg łóżka.
Boże, jakaś ty piękna szeptał, pochylając się
i zanurzając twarz w zagłębieniu jej szyi.
Ja nie mam niczego...
Podniósł głowę i uśmiechnął się.
Masz wszystko, czego tylko można pragnąć.
Mogła to potraktować albo jako niewiarygodnie
romantyczny komplement, albo jako komentarz do
jego raczej ograniczonych potrzeb. Wybrała drugą
interpretację, ponieważ ją rozśmieszyła, a śmiech
przyniósł jej ulgę.
Mam na myśli zabezpieczenie, Mark.
116 Judith Arnold
Och. Dotknął wargami wgłębienia między jej
obojczykami, a potem wgłębienia między piersiami.
Ale ja mam.
Masz?
,,Bez tego nie ruszaj się z domu zacytował
starą reklamę. Zawsze mam przy sobie jeden, na
wszelki wypadek.
Na wszelki wypadek? Udała, że tego nie
popiera. To jakaś szczególna cecha kawalerów?
Zawsze mam przy sobie komórkę i kartę kredyto-
wą. Nigdy nic nie wiadomo. Znów usiadł i ściągnął
podkoszulek, odsłaniając najpiękniejszy męski tors,
jaki kiedykolwiek widziała.
To znaczy, że kwalifikuję się jako ta ,,na wszelki
wypadek mruknęła.
Nie, raczej jako ta, co to ,,nigdy nic nie wiado-
mo . Zwinnym ruchem pozbył się bokserek, po czym
zsunął z niej majtki. Wydawał się być oszołomiony jej
widokiem, choć, biorąc pod uwagę jego filozofię ,,bez
tego nie ruszaj się z domu , musiał przecież wcześniej
widywać wiele nagich kobiet. Claire oczywiście też
widziała w swym życiu paru mężczyzn, ale żaden nie
wyglądał tak jak Mark. %7ładnemu nie błyszczały tak
oczy, żaden nie patrzył na nią z takim podziwem.
Mam tylko jeden wyszeptał, uśmiechając się ze
skruchą. Musimy się z tym liczyć.
Jeżeli intensywne, pełne zachwytu spojrzenie Mar-
ka było tak przeszywające, to seks z nim może się
okazać zabójczy. Przynajmniej umrze szczęśliwa.
Położyła dłoń na jego piersi. Była gorąca i naprężyła
się pod jej dotykiem. Wyciągnął się przy niej, żeby
Wolne żarty 117
miała wolny dostęp do niego, żeby go mogła dotykać
wszędzie, gdzie zechce jego twarde ramiona, wypuk-
łość klatki piersiowej, delikatnie owłosione przedra-
miona, napiętą powierzchnię brzucha. Jego wezbraną
i pulsującą w dłoni Claire męskość.
Ten jeden intymny dotyk sprawił, że Mark jęknął
i odsunął jej rękę. Położył Claire na plecach i przy-
trzymując ramiona, żeby nie mogła go więcej dotykać,
całował jej ciało od góry do dołu, zatrzymując się przy
piersiach, zwlekając przy pępku, aż jej biodra same
[ Pobierz całość w formacie PDF ]