[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mieszkasz.
Czasami tak się czuję.
Pamiętaj, że gdyby naszła cię ochota obejrzeć paradę, z okna tutaj
masz wspaniały widok.
Nie wiedziała o tym. Może rzeczywiście przyjdę popatrzyć, pomyślała.
Dzięki. A teraz biegnij, bo pociąg odjedzie bez ciebie.
Po wyjściu Joego Macy z ciężkim westchnieniem odchyliła się na
oparcie fotela. Wszyscy gdzieś wyjechali. Albo do rodziny, albo na krótki
urlop. Henderson poleciał na Barbados, Cherie do Europy.
Zadzwoniła komórka.
Witaj, poruczniku.
Witaj. Wciąż w biurze?
Tak, ale przyrzekłam sobie, że nie będę siedziała tu do bardzo pózna.
Z każą godziną pogoda robi się coraz gorsza.
Blake zakasłał.
Tak, słyszałem. Martwię się, jak dotrzesz do domu.
Niepotrzebnie. Tony po mnie przyjedzie. Co u was? Mama szykuje
dużą uroczystość?
Jedzenia starczy dla pięciu, a nawet sześciu rodzin. Przy okazji
odkryliśmy, że Harley uwielbia szarlotkę.
Nie!
Pożarła jedną, ale na szczęście drugą udało się nam uratować.
Macie do niej anielską cierpliwość.
Wcale nie. Wnosi radość do domu. W tle rozległo się szczekanie.
Macy ogarnęła tęsknota. Głupio zrobiła, zostając w Nowym Jorku. Teraz
jednak było już za pózno. Nie uda się jej załatwić biletu, a gdyby nawet, przy
127
R
L
T
tej śnieżycy nie dotarłaby na lotnisko. Natomiast prywatny odrzutowiec
poleciał z Hendersonem na Barbados. Jesteś tam?
Przepraszam, zamyśliłam się. %7łałuję, że nie wróciłam na Zwięto
Dziękczynienia. Robota nie zając...
Przestań się zadręczać. Gdybym nie obiecał mamie, że spędzę święto
z nią i bratem, byłbym w Nowym Jorku.
Harley ponownie zaszczekała.
O co jej chodzi?
Chce wyjść na spacer. Mogę zadzwonić pózniej? Albo lepiej ty
zadzwoń, jak już będziesz jechała do domu.
Macy zdawało się, że Blake jest trochę rozkojarzony, ale widocznie
Harley ciągnęła go do wyjścia.
Dobrze. Zadzwonię z mieszkania. Kocham cię.
Ja też ciebie kocham.
Macy postanowiła nie zwlekać z wyjściem. Biedny Tony
prawdopodobnie też ma rodzinę, z którą chciałby spędzić święta. SMS em
zawiadomiła kierowcę, że zaraz schodzi.
Przy wyjściu zderzyła się z Garrisonem niosącym dwie torby z
jedzeniem.
To dla ciebie. Twój asystent powiedział, że będziesz pracować do
pózna. Znalazłem tajską restaurację.
Ostatnio były narzeczony bardzo jej nadskakiwał, co wzbudziło
podejrzliwość Macy. Jednak ich kontakty ograniczały się tylko do spraw
zawodowych. Henderson powiedział, że w raportach Garrison pisze o niej w
samych superlatywach.
Mogę cię o coś zapytać?
Jasne.
128
R
L
T
Co jest grane? Dlaczego tak się starasz, skoro dawniej zawsze
ustawicznie ze mną rywalizowałeś?
Garrison wzruszył ramionami.
Może jestem oszustem i draniem, ale nawet ja nie odmówię ci talentu.
Fakty mówią same za siebie. Zasłużyłaś na najwyższy podziw. Przyznam, że
jestem miły, bo przewiduję, że pewnego dnia zostaniesz moją szefową. To
całkiem prawdopodobne.
Macy parsknęła śmiechem.
Mówisz poważnie, prawda? Nie martw się, już ci przebaczyłam. I
jestem w szczęśliwym związku.
Cieszę się. Naprawdę. Zasługujesz na szczęście. Miał facet fart.
Dzięki. Przykro mi spojrzała wymownie na torby z restauracji ale
jadę do siebie. Mam inne plany.
Jedzenie na wynos i praca. Nawet w przeddzień święta Dziękczynienia.
Henderson zapytał, czy należy do osób, które potrafią godzić rozmaite
życiowe role. Chętnie się nauczy, bo nie chce skończyć tak jak on.
Z kim?
Słucham?
Plany z kim?
Nie patrz na mnie takim zdumionym wzrokiem. Z Blakiem, to chyba
oczywiste.
To on nie jest w Teksasie?
Baw się dobrze. Do poniedziałku.
Kiedy Macy weszła do holu kamienicy, pośliznęła się i prawie upadła,
lecz podtrzymały ją czyjeś silne ramiona.
Uważaj ostrzegł głęboki męski głos.
Niemożliwe! Ja chyba śnię!
129
R
L
T
To ty? Blake uścisnął ją mocno, a Harley zaszczekała za jego
plecami. Moja kochana dziewczynka! Tak się za tobą stęskniłam! Macy
nachyliła się objęła psa za szyję. Potem podniosła głowę, spojrzała na Blake a
i zapytała: Jak się tu dostaliście?
Nie mogłaś przyjechać do nas, więc my przyjechaliśmy do ciebie
odparł i we trójkę ruszyli w stronę windy.
Nie mogę uwierzyć. Boję się, że to tylko sen.
Uśmiechnął się do niej szelmowsko.
Jedzmy na górę. Zaraz się przekonasz, że to jawa, nie sen szepnął.
Macy spojrzała na Harley.
Jak zniosła lot?
Przyjechaliśmy samochodem. Nie miałem serca narażać jej na podróż
w klatce w luku bagażowym. Zresztą miałem coś do załatwienia w Karolinie.
Od kilku dni jesteśmy w drodze.
Dlaczego mi nie powiedziałeś?
Otoczył ją ramieniem.
Bo chcieliśmy ci zrobić niespodziankę.
I udało się. Zaraz, zaraz... przecież do tego budynku nie wpuszczają
psów.
Dla Harley zrobili wyjątek.
Czuję, że za tym wszystkim stoi Henderson. Uwielbia psy.
Harley sama znalazła twój apartament. Zostawiłem tam rzeczy...
Macy otworzyła drzwi i natychmiast poczuła smakowite zapachy. W
kuchni krzątali się matka i brat Blake a. Objęła ich i ucałowała.
Bardzo się cieszę i dziękuję.
Nie ma za co, moja droga odparła pani Michaels z uśmiechem.
Poczekaj, wytrę ręce i cię uściskam.
130
R
L
T
Jak to wszystko zorganizowaliście?
My z Harley jechaliśmy samochodem, natomiast mama i J. T.
przylecieli dziś rano. Cały dzień gotują. Należysz do rodziny, nie mogliśmy
świętować bez ciebie. Poza tym dowiedzieliśmy się, że z biura masz
wspaniały widok na paradę. Mama jest ogromną entuzjastką parady, więc
spakowała wszystko do przenośnej lodówki i przywiozła ze sobą.
Macy złapała się za głowę.
Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla mnie nic podobnego! Jesteście
niewiarygodną rodziną.
Rodzina jest najważniejsza odezwał się J. T. i dał Macy kuksańca w
bok.
Odpocznijcie. Kolacja będzie za chwilę wtrąciła mama Blake a.
To wszystko J. T. szerokim gestem wskazał blaty zastawione
półmiskami i garnkami jest na jutro. Na dzisiaj zamówiliśmy pizzę. Taka
jest rodzinna tradycja.
Siedząc przy stole, Macy przyglądała się braciom ich matce. Jej rodzice
kochali ją i dbali o nią, ale nie rozumieli, jak ważne są wspólne posiłki.
Postanowiła, że nie popełni ich błędu.
Kiedy matka i J. T. pojechali do hotelu, a Harley zasnęła w salonie,
Macy i Blake położyli się.
Wiem, że ciągle powtarzam to samo, ale nie mogę uwierzyć, że tu
jesteś.
Objął ją i pocałował.
Uwierz szepnął. Tak powinien się kończyć każdy dzień, pomyślała.
Blake pocałował jej szyję, płatek ucha. Nieważne, gdzie jesteśmy, ważne,
że razem.
Muszę ci coś powiedzieć zaczęła. Wysłuchaj mnie, dobrze? Na
131
R
L
T
razie nie musisz nic mówić.
Taak...
Spojrzała mu głęboko w oczy.
Kocham cię. Chcę pójść na całość.
Minęła chwila, zanim do Blake a dotarł sens jej słów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]