[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kolej, głównodowodzący w tym przybytku wrzasnął:
- Do numeru trzynastego biegiem!
Nigdzie nie pobiegłem, ale do biurka numer trzynaście dotarłem nawet szybko. Facecik w
grubych okularkach wziął ode mnie papiery, dołożył kolejną kartę i przyjrzał mi się kaprawymi
ślepkami.
- Lubisz dziewczyny? - spytał nieoczekiwanie.
- Pewnie, a bo co?
Zamiast odpowiedzi postawił ptaszek w jakiejś rubryce.
- A chłopów?
- Jasne. Mam masę przyjaciół - dodałem, gdy dotarło do mnie, o co chodzi.
- Naprawdę? - Kolejny ptaszek. - Opowiedz mi o swoim pierwszym stosunku
homoseksualnym.
- Nie może być! - Tym razem mnie zatkało. - Badanie psychiatryczne w formie testu?
Teraz on się zacukał.
- Nie pierdol głupot, tylko odpowiadaj! - warknął, odzyskując głos.
- Powinni zabrać ci uprawnienia do wykonywania zawodu, jeśli w ogóle jakiś masz -
oznajmiłem słodko.
- Sierżant! - warknął dotknięty do żywego egzemplarz urzędnika ogólnowojskowego. -
Poborowy odmawia współpracy!
Odskoczyłem w porę, toteż trzcinka przecięła ze świstem powietrze.
- Proszę zabrać tę małpę, albo nic nie opowiem! - stwierdziłem, nie spuszczając wzroku z
podoficera szykującego się do kolejnego ciosu. - A mam bogate doświadczenia!
- Sierżancie, stop!
Podoficer wyraznie zmarkotniał, ja zaś nabrałem głęboko powietrza i puściłem wodze
fantazji.
- Pierwszy raz, to było jak miałem dwanaście lat i z czternastoma kumplami przy pomocy
ściągaczy&
Mało pióra nie złamał z przejęcia! Sierżant strzygł uszami, zapominając o trzcince, a ja
tworzyłem w natchnieniu, aż się kurzyło.
Po sesji oratorskiej zagnano nas z powrotem do windy. Zamknięto klatkę i opuszczono
nas w dół. A potem otwarto drzwi& na złym piętrze.
Prowadziły bowiem one do hali, w której stały biurka, a za każdym biurkiem siedziała
panienka pracowicie stukająca w klawiaturę. Papiery z łopotem przysłoniły jej klejnoty
pasażerów windy, którzy dodatkowo spiekli raka.
Na szczęścia żadna z panienek nie spojrzała w naszą stronę, obyło się więc bez
wrzasków. Po długich jak wieczność paru sekundach drzwi zamknęły się i znów ruszyliśmy w
dół. Tym razem wypuszczono nas prosto na podoficera o znajomym, sadystycznym wyglądzie.
Swoją drogą, ciekawe, jaka to mutacja spowodowała wyrośniecie tylu typków o byczych
karkach, mysich móżdżkach i skłonnościach do znęcania się nad innymi.
- Wychodzić i ustawiać się po dziesięciu! - rozległ się głos. - Pierwsza dziesiątka do tych
drzwi! Druga do tych! Dziesiątka, nie sztuka, ty dupo wołowa! Liczyć nie umiesz, bałwanie?!
Weszliśmy do jasno oświetlonego pokoju, gdzie kazano nam stanąć w szeregu
naprzeciwko sraczkowato-zielonkawej flagi ozdobionej czarnym młotkiem.
Przed flagą prężył się oficer w niezle dopasowanym mundurze ze złotymi pistoletami na
ramionach.
- Podniosła to chwila - wyjaśnił uroczystym głosem. - Wy, kwiat młodzieży tego narodu,
zostaliście wybrani przez okręgowe komisje poborowe, aby jako ochotnicy bronić ojczyzny,
którą wszyscy kochamy, przed złem czającym się nad granicami oraz przed tymi, którzy chcą
odebrać nam smak wolności. Nadszedł ten wielki moment, na który wszyscy czekaliście z
niecierpliwością. Weszliście tu jako beztroscy młodzieńcy, wyjdziecie jako świadomi swych
obowiązków żołnierze. Złożycie teraz przysięgę wierności, jak przystało na lojalnych żołnierzy.
Unieście prawe dłonie i powtarzajcie za mną.
- Ja nie chcę! - rozległ się jakiś głos.
- To wolny kraj, a wy jesteście ochotnikami - oznajmił ponuro oficer. - Macie prawo nie
składać przysięgi. Jeśli ktoś tak zdecydował, to proszę go, by skorzystał z tych drzwi. Prowadzą
do federalnego więzienia, w którym spędzi trzydzieści najbliższych lat za lekceważenie
obywatelskich obowiązków.
- Ja już chcę! - odezwał się ten sam głos.
- Powtarzajcie więc za mną. Ja, tu podać swoje imię i nazwisko, z własnej,
nieprzymuszonej woli&
- Ja, tu podać swoje imię i nazwisko, z własnej, nieprzymuszonej woli&
- Zrobimy to jeszcze raz. - Oficer był cierpliwy. - Tym razem poprawnie, a jak nie, to
jeszcze raz. A jak wtedy jeszcze nie, to zaczną się kłopoty!
Zrobiliśmy to jeszcze raz, już poprawnie powtarzając te bzdury i starając się nie wnikać w
absurdalność sytuacji.
- Wiernie służyć& szanować starszych rangą& śmierć za nielojalność& śmierć za spanie
na służbie& Przysięgam na imię ojca, matki i bóstwa własnego wyboru.
- Opuścić ręce. Gratuluję. Jesteście teraz żołnierzami i podmiotami prawa wojskowego.
Pierwszy rozkaz głosi, że postanowiliście na ochotnika oddać dobrowolnie po jednym litrze krwi
dla potrzebujących. Odmaszerować!
Osłabieni upuszczeniem krwi i głodni jak wilki dotarliśmy do kolejnego pomieszczenia.
- Ustawić się w szeregu! - rozległa się wyjątkowo cicho wykrzyczana komenda,
widocznie podoficer był niedysponowany. - Każdy dostanie teraz jednorazowy mundur, którego
nie wyrzuci bez rozkazu, i tymi drzwiami wyjdzie na dach, skąd czeka was transport do Obozu
Slimmarco. Tam odbędzie się szkolenie. Przed otrzymaniem munduru należy oddać teczkę z
dokumentami. Każdy dostanie krążek z wybitym nazwiskiem i numerem. Jest on podzielony na
dwie części, aby łatwiej było go przełamać na pół. Nie wolno go rozłamywać, bo to jest
przestępstwo i będzie karane zgodnie z prawem wojskowym.
- A po cholerę robić je tak, żeby można je było łamać, skoro nie wolno ich łamać? -
szepnął stojący obok mnie młodzian.
- Bo jak zginiesz, to jedną połówkę ładują ci w gębę, a drugą wysyłają do kadr, by
skreślili cię ze stanu i zawiadomili rodzinę, że zginąłeś bohaterską śmiercią lotnika
[ Pobierz całość w formacie PDF ]