[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ciaż pożądała go z nie mniejszą siłą, nie chciała przecież, że
by ten pierwszy raz kochali siÄ™ w mrocznej uliczce, w po
śpiechu, w trwożnej szarpaninie. Pragnęła, żeby było to coś,
do czego będzie mogła wracać wspomnieniami. Chciała się
nimi rozkoszować.
Zanim pożądanie zdołało bezpowrotnie zalać ją swą prze
możną falą, Kate położyła rękę na ustach Richarda, odpycha
jąc przy tym z lekka jego głowę i zmuszając go, by na nią
spojrzał. Jego oczy nic nie widziały, ciałem wstrząsały fale
pożądania, lecz w końcu dotyk jej ręki i jej głos przywróciły
mu przytomność.
- Poczekaj, Richardzie, poczekaj!
Drżąc, odsunął się od niej, oparł głowę o ścianę arkady
i szepnął tak cicho, że ledwie go usłyszała.
- Tak, nie tutaj, nie w taki sposób... O, Boże, Kate, sza
leję za tobą... - Urwał, doświadczał tak silnych emocji, że
nie mógł dalej mówić.
Kate zdała sobie sprawę, że ona także drży. Co doprowa-
142
dziło ją do tego stanu, że przestały dla niej mieć znaczenie
przyzwoitość czy jakiekolwiek zasady dobrego zachowania?
Teraz gorzko żałowała, iż w ostatniej chwili go powstrzyma
ła. Co ta za różnica, jak się będą kochać, skoro się w ogóle
kochają? Czy to ostatki rozsądku właściwego Schuylerom,
czy jeszcze ślad zahamowań tamtej kobiety, która wyrzekała
się namiętności, kazały jej przerwać ten akt miłości?
Noc i muzyka wciąż ją miały w swej mocy. Pożądała Ri
charda każdym nerwem swego ciała.
- Richardzie, wybacz mi... - %7łałosne echo jej słów roz
niosło się po wodzie i zamarło niczym lekki wiaterek wiejący
od czasu do czasu w Wenecji.
Richard przywołał na pomoc całą siłę woli, by zapanować
nad emocjami i dopuścić do głosu rozum, który podyktował
mu słuszne, ale jakże dalekie od pragnień słowa:
- Nic nie mów. Miałaś rację. Ulegliśmy wpływowi mu
zyki. Miłość trzeba celebrować i chociaż łączy nas tak silne
wzajemne pożądanie, nie możemy pozwolić, żeby nad nami
zapanowało.
Tak więc rozum brał górę. Wiedziała, że zawsze tak bę
dzie i że pokochała Richarda, nie tylko ślepo reagując na je
go nieodparty urok fizyczny, lecz przede wszystkim dlatego,
iż uznała go za pokrewną sobie duszę. Gdyby dopełnili aktu
miłosnego tu, pod tymi arkadami, stałoby się to dla nich osta
tecznie profanacją miłości.
Potem śmiała się z tej bezużytecznej filozofii, rozumiejąc,
że wówczas w dalszym ciągu nie miała pojęcia, co to znaczy
być niewolnikiem namiętności. Tę wiedzę miała już niedługo
zdobyć.
Richard wziął ją za rękę i ruszyli ku temu, co nieuchron-
nie, jak sÄ…dzili, dokona siÄ™ wreszcie tej nocy. Tymczasem bo
gowie, którzy dali im kolejną szansę, a oni ją zignorowali,
jakby karząc ich za to lekceważenie, sprawili, że wszystko
potoczyło się inaczej. Kiedy Kate i Richard dotarli do pałacu,
ujrzeli światła w wielkich oknach. Okazało się, że podczas
ich nieobecności Sophie zapadła na jedną z tych niegroznych
gorączek, które w tym mieście co jakiś czas trapiły ludzi.
Dziewczynka nie była poważnie chora, ale jej niedyspozycja
kazała obojgu zapomnieć o marzeniach miłosnych. Kate poma
gała pielęgniarce doglądać małej, która miała wysoką tempera
turę, Richard natomiast uzmysłowił sobie ponownie, że fortuna
to kapryśna pani, wobec czego on i Kate muszą poczekać, aż
się znowu do nich uśmiechnie, żeby ich miłość mogła się do
końca spełnić.
W czasie choroby Sophie Kate mieszkała w pałacu. Ri
chard przekonał ją, że w takiej sytuacji jej pobyt w pałacu
Barbaresco nie powinien wywołać skandalu, gdyż uspra
wiedliwia go sytuacja. Gdy tylko Sophie wyzdrowieje, Kate
wróci do swojego hotelu.
Niejako siłą rzeczy wzajemna skłonność Kate i Richarda
musiała zejść na dalszy plan. Jednak nie umniejszało to pro
blemu. Wydawało się, że będzie im trudno trzymać pożąda
nie na wodzy, gdyż wciąż byli obok siebie, bo chora dziew
czynka wymagała stałej opieki. Przypuszczali, że mieszkanie
pod jednym dachem bez możliwości wykorzystania tej szan
sy stanie się dla nich torturą, lecz widać nie doceniali roz
miarów cierpliwości, z jaką miłość potrafi się karmić samą
nadzieją - Sophie w końcu wyzdrowieje...
Przezornie jednak unikali bezpośredniego kontaktu i jeśli
przypadkiem zdarzyło im się dotknąć, odskakiwali od siebie
jak oparzeni. Wstrzemięzliwość nie tłumiła żaru ich namięt
ności, przeciwnie - coraz bardziej go rozpalała. Wreszcie
Sophie odzyskała swą żywiołowość i było to tak, jakby ode
szła zima i nastała wiosna...
- Jakie to piękne! - Kate ostrożnie przewracała kartki
ogromnego foliału, położonego przez Richarda na mahonio
wym stoliku, specjalnie przygotowanym dla bibliofilów, któ
rzy zechcą obejrzeć tego rodzaju cuda.
Tego dnia Sophie po raz pierwszy od dnia, w którym za
chorowała, wyszła na długi spacer w towarzystwie Richarda,
Kate i niani. Richard i Kate zostawili dziewczynkÄ™ wraz nia
niÄ… nad lodami w kawiarni znajdujÄ…cej siÄ™ na bulwarze z wi
dokiem na most Rialto i udali się do księgami słynącej ze
starych ksiÄ…g i rycin.
Za każdym razem, gdy Kate w towarzystwie Richarda tra
fiała do takich magicznych miejsc, żałowała, iż musi wciąż
udawać. Stare ryciny i akwaforty, które księgarz wyciągał,
żeby pokazać je Richardowi, jej także bardzo się podobały.
W większości były to weneckie pejzaże z czasów najwięk
szej chwały tego niegdyś kwitnącego miasta, które bieg dzie
jów pozbawił dawnej potęgi. Mimo braku odpowiedniego
wykształcenia, umiała ocenić ich wartość i nie bała się pytać
o radę czy informację, była jednak na tyle przezorna, że
wbrew ogromnej chęci, nie kupiła żadnej z nich.
Słuchając objaśnień Havillanda, jak powstawały miedzio
ryty i czym się różniły od nich akwaforty, Kate przypomniała
sobie osiemnastowieczny dowcip o lady Mary Wortley Mon-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]