[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śmierci. Nie cieszysz się, że żyjesz?
- Nie - odparła Nikki. Zainteresowała się Cosabellą. - Cosie. - Pstryknęła palcami na
suczkę, ale ta nie przerwała zabawy z pozostałymi psami. - Cosie! - Nikki, sfrustrowana,
zapadła się w kanapę. - Co za kanał. Nawet mój pies woli tamtą. - Wykrzywiła się.
Oczywiście to ja byłam tamtą .
- Skarbie, mówiłam przecież. Kupimy ci nowego pieska - powiedziała pani Howard.
Wyglądała na zmęczoną, najwyrazniej nie tylko dlatego, że był blady świt. Wyglądało na to,
że wiele razy odbywały już tę rozmowę. - Najważniejsze, żeby Stark nie dowiedział się, że
żyjesz. Musisz przestać pisać e - maile do znajomych. Doktor Fong zadał sobie dla ciebie tyle
trudu.
- No właśnie - powiedziałam. Spojrzałam na doktora. - Dlaczego nie widziałam pana
na oddziale pooperacyjnym w instytucie, kiedy tam leżałam?
Fong wyglądał na jeszcze bardziej zmęczonego niż pani Howard.
- %7łeby uratować Nikki życie - powiedział - musiałem się uciec do podstępu. Kiedy ty
byłaś operowana, ja użyłem jej mózgu podczas jednej z pokazowych operacji dla naszych
zagranicznych praktykantów, w asyście kilku kolegów. Nie wiedzieli, oczywiście, skąd wziął
się zdrowy mózg, który wszczepiliśmy. Ciało dawczyni, to, które ma teraz Nikki, należało do
młodej kobiety, której mózg uległ uszkodzeniu w wypadku samochodowym spowodowanym
przez pijanego kierowcę. Niestety owym kierowcą była sama dawczyni. Nikki przewróciła
oczami.
- No właśnie - powiedziała, kiedy na nią spojrzałam. - Ty dostajesz ciało
supermodelki, a ja jakiejś baby, która jezdziła po pijanemu. - Ale żyjesz - rzucił jej brat.
Nikki się skrzywiła.
- Och, nie wtrącaj się, Steven.
- Po zakończeniu operacji - ciągnął doktor - musiałem natychmiast przenieść Nikki z
instytutu, kiedy była jeszcze pod narkozą, żeby po przebudzeniu nie zaczęła zadawać pytań.
Sfałszowałem dokumenty. Mieliśmy przewiezć ją do innego szpitala leżącego bliżej miejsca
zamieszkania osoby, od której rzekomo pochodził mózg. Tak naprawdę kazałem ją przewiezć
tutaj i przekupiłem sanitariuszy z karetki, żeby milczeli. Opiekowała się nią głównie matka.
- Nie rozumiem, dlaczego Stark w ogóle próbował ją zabić - powiedział Christopher.
- No właśnie - rzuciła Nikki, mierząc Christophera spojrzeniem. Najwyrazniej
spodobało jej się to, co zobaczyła, bo zalotnie odrzuciła włosy do tyłu. Cóż, Christopher mógł
się spodobać każdej dziewczynie. A już szczególnie takiej, która długo siedziała zamknięta w
domu. Tyle że gdyby zaczęła się do niego przystawiać, musiałabym złamać jej nos. -
Dlaczego Stark miałby mnie zabijać po tym wszystkim, co dla nich zrobiłam? Tylko dlatego,
że podsłuchałam, jak rozmawiają o jakiejś głupiej grze...
Christopher natychmiast nadstawił uszu.
- Jakiej grze?
- Komputerowej - powiedziała Nikki. - Tej nowej. Travelquest czy jak jej tam.
- Journeyquest - poprawiłam ją. - Chodzi ci o nową część, Realms.
- Owszem - odparła Nikki. Przestała zalotnie zerkać na Christophera i zrobiła
tajemniczą minę. - To znaczy, może i coś usłyszałam... Coś, czego Richard Stark wolałby nie
ujawniać. A przynajmniej tak powiedział, kiedy mu o tym wspomniałam. Christopher i ja
wymieniliśmy spojrzenia. O - o!
Nawet Lulu wiedziała, że to niedobrze. Zabrała rękę z ramienia Nikki.
- Nikki - spytała zduszonym głosem. - Przyznałaś się panu Starkowi, że znasz jego
sekret?
- Jasne. - Nikki wzruszyła ramionami. - Chciałam sprawdzić, ile byłby skłonny mi
zapłacić, żebym nie wygadała. I okazało się, że całkiem sporo. - Roześmiała się z
zadowoleniem na samo wspomnienie. Nagle jej twarz spochmurniała. Spojrzała na mnie. -
Tylko że to ty się teraz cieszysz tymi pieniędzmi. Na co je wydajesz? Lepiej niech to będzie
coś fajnego.
- Jakimi pieniędzmi? - spytałam, szczerze zdumiona. - Nie wiem, o czym mówisz...
Ale miałam bardzo złe przeczucie. I wiedziałam, że podziela je ze mną reszta
obecnych, jeśli można było wierzyć niespokojnym minom.
- Pieniędzmi - ciągnęła Nikki - które obiecał mi Stark w zamian za zachowanie
tajemnicy o Stark Quarku! Nie zobaczyłam z nich ani centa. Zaraz potem miałam wypadek.
Doktor Fong, najwidoczniej nie miał o niczym pojęcia. Oparł głowę na dłoniach i
jęknął.
Spojrzałam na Christophera. Ze znaczącym uśmieszkiem rzucił:
- Mówiłem ci. Nie wierzę w przypadki.
Przełknęłam ślinę. Z trudem. Faktycznie tak powiedział. Ale nie musiał być taki
zadowolony z siebie. Chodziło o czyjeś życie. Dziewczyny, chodzącej kiedyś w ciele, którego
aktualnie używałam ja, mieszkającej na poddaszu; teraz ja miałam swoje lokum...
Dziewczyny, której teraz nie rozpoznawał nawet własny pies.
To było takie smutne. Chciało mi się płakać na sam jej widok, kiedy tak siedziała na
kanapie, dumna z siebie, że zrobiła coś, co ostatecznie zrujnowało jej życie.
Co je zakończyło.
- Och, Nikki - jęknęła pani Howard, zakrywając usta dłońmi.
Jej syn miał do powiedzenia trochę więcej.
- A nie przyszło ci do głowy idiotko - zapytał gniewnie - że Stark próbował cię zabić,
zamiast ci zapłacić? To, co zrobiłaś, nazywa się szantaż. .
Nikki przewróciła oczami.
- Boże, Steven, zawsze dramatyzujesz. To tylko głupia gra komputerowa.
- To linia oprogramowania warta miliardy dolarów - poprawił ją Christopher. - I nawet
jeśli byłaś twarzą Starka, jak widać można cię było zastąpić. - Wskazał mnie ruchem głowy. -
Prawda?
Nikki zagapiła się na mnie. Jej dolna warga zaczęła drżeć. Dotarło do niej. Wreszcie.
- Gra okazała się ważniejsza. Pozbyli się ciebie - ciągnął brutalnie Christopher. Tak
brutalnie, że chciałam na niego wrzasnąć, żeby przestał. %7łeby się zwyczajnie przymknął.
Tego było za wiele. Byłam zmęczona. Chciałam wpełznąć do łóżka i zasnąć, żeby to
wszystko zniknęło. Ale oczywiście nie mogłam. - A przynajmniej zamierzali to zrobić.
Doktor Fong uratował ci życie.
Nikki nareszcie przestraszyła się jak należy. Spojrzała na mnie, potem na
Christophera, a na końcu na Lulu.
- Znalezliście mnie - powiedziała powoli - przez e - maile? Te do Justina?
- Tak, kotku - oznajmiła łagodnie Lulu, biorąc ją za rękę. - Twoja mama ma rację.
Musisz być ostrożniejsza.
- No właśnie - dodał Christopher. - A teraz musimy się dowiedzieć, czy pisałaś jeszcze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]