[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewnością nie spodobało się, że Charlotte po prostu go wykorzystała, cho-
ciaż oboje wiedzieli, że on potraktował ją dokładnie tak samo.
Coś w jego głosie przestraszyło ją jednak, każąc jej wycofać się w
popłochu na pozycję obronną.
- Uważasz, jak przypuszczam, że kobieta nie ma do tego prawa? -
zapytała. - Nie wolno jej się przyznać, że ma po prostu potrzebę... kontaktu
seksualnego?
W głębi duszy była przerażona własnymi słowami, ale w żaden sposób
nie mogła ich powstrzymać, jakby same się z niej wylewały, jakby to ktoś
inny za nią decydował, co ma powiedzieć.
- Myślę - odparł spokojnie Daniel - że żaden człowiek, ani kobieta, ani
mężczyzna, nie powinien wykorzystywać drugiego człowieka jako sub-
stytutu kogoś innego, emocjonalnie czy fizycznie.
Odwrócił się na pięcie i ruszył do drzwi łączących ich pokoje, po czym
dokładnie je za sobą zamknął.
Charlotte opadła na krzesło. Dygotała jak w gorączce. Co ona
powiedziała? Kiedy potworność jej słów w pełni do niej dotarła, zalewało ją
na przemian zimno i gorąco.
Daniel był na nią wściekły, a mimo to potrafił nad sobą zapanować,
rzucił tylko przed wyjściem kilka lodowatych, pełnych pogardy słów. Słów
151
RS
bez znaczenia. W końcu jak mogły cokolwiek znaczyć, skoro zaprzeczał im
swoim własnym zachowaniem?
Mimo to... ona oświadczyła, że go wykorzystała, ponieważ brak jej
Bevana, a on w to uwierzył...
Zapewniła się w duchu, że tak będzie najlepiej. Przynajmniej dzięki
temu zachowa dumę.
W porze lunchu naprawdę rozbolała ją głowa, nie musiała już niczego
udawać.
Przez jakieś dziesięć minut po opuszczeniu jej pokoju przez Daniela z
jego gabinetu dochodziły rozmaite hałasy, a pózniej zapadła martwa cisza.
Charlotte doszła do wniosku, że Daniel wyszedł z kancelarii.
Nie zamierzała pytać Anne, dokąd się udał. Powiedziała sobie
stanowczo, że jego nieobecność ją cieszy, że jeśli o nią chodzi, nie miałaby
nic przeciw temu, by nigdy więcej go nie zobaczyć. Tak, szczerze mówiąc,
wolałaby go już nie spotkać.
Porę lunchu poświęciła pracy.
Z niechęcią myślała o jedzeniu, nie miała też ochoty znosić
współczucia kolegów, kiedy ujrzą jej pobladłą twarz. Poza tym musiała
nadrobić zaległości.
Jednak wpół do trzeciej, gdy z powodu świdrującego bólu głowy
ledwie widziała na oczy, poddała się. Zadzwoniła do Anne i przekazała jej,
że postanowiła pojechać do domu.
- Nareszcie - skarciła ją po matczynemu Anne.
Szczęśliwie, gdy dotarła do domu, nikogo tam nie zastała. Połknęła
dwie tabletki przeciwbólowe,zdjęła kostium i bluzkę i położyła się do łóżka.
152
RS
Ale sen, którego tak potrzebowała, nie przychodził, a zamiast tego bez
przerwy nawiedzały ją obrazy, których głównym bohaterem był Daniel.
Daniel, który się z nią kocha... Daniel kochający się z Patricią. Daniel,
który patrzy na nią z pogardą i niechęcią... Daniel wpatrujący się w Patricię
Winters z miłością i pożądaniem. Daniel informujący ją, że będzie pracować
pod jego ścisłą kontrolą... Daniel opowiadający jej o Lydii i Johnie. Daniel,
Daniel, Daniel...
Kiedy wreszcie udręczona zapadła w sen, jej matka weszła na górę i
widząc ją w sypialni, zawołała z niepokojem:
- Charlotte, wróciłaś wcześniej? Co się stało?
Następnego dnia Charlotte uparła się, że pojedzie do pracy, pomimo
ostrego sprzeciwu matki.
Powiedziała sobie, że nie pozwoli, by oskarżano ją o symulowanie
choroby ani o nic innego.
Kiedy jednak przyjechała do kancelarii, Anne zachowała się zupełnie
jak jej matka, pytając:
- Jesteś pewna, że dobrze zrobiłaś? Wyglądasz potwornie blado.
Charlotte rzuciła jej blady uśmiech.
- Moja mama była mniej taktowna. Oznajmiła mi wprost, że wyglądam
jak śmierć.
Anne się zaśmiała.
- Zaparzę ci kawę, jeśli masz ochotę - zaproponowała, dodając: -
Zaczekaj momencik. Tyle się tu wczoraj działo.
Charlotte zaintrygowana czekała na jej powrót.
Po krótkiej chwili Anne postawiła na biurku filiżankę kawy. Charlotte
zauważyła, że sekretarka przyniosła też swoją herbatę.
153
RS
- Dużo wczoraj straciłaś - zaczęła pogodnie Anne. - Oczywiście, to jest
sprawa poufna, bardzo delikatna. Z oczywistych powodów Daniel nie chce,
żeby to się wydostało na zewnątrz. To znaczy, wszystko jest zgodne z
prawem, i tak dalej, ale...
Charlotte patrzyła gdzieś ponad ramieniem Anne. Jej serce biło powoli
i ciężko, owładnęło nią przeczucie zbliżającej się katastrofy.
- O co chodzi? Co takiego się stało? - zapytała.
- No wiesz, pamiętasz, jak ci mówiłam, że nie rozumiem, dlaczego
Daniel spędza tyle czasu z Patricią Winters, zwłaszcza że sprawa testamentu
jej męża została definitywnie zakończona? Cóż, przypuszczam, że
powinniśmy byli się domyślić. W zasadzie to było jasne.
Urwała, żeby wypić łyk herbaty. Charlotte poczuła, jak jej żołądek
wykonuje salto. Wiedziała, co za chwilę usłyszy. Daniel i Patricia zaręczyli
się. To jest ta nowina, którą zamierzała jej przekazać Anne.
- Oczywiście, to bardzo charakterystyczne dla Daniela... i rozumiem,
dlaczego to musiało pozostać tajemnicą. Muszę powiedzieć, że wciąż mnie
dziwi, jak mu się to udało, chociaż fakt, że Patricia Winters związała się z
nowym mężczyzną, na pewno mu pomógł. Jest bardzo bogaty, tak mówią, i
oczywiście ona chciałaby pokazać mu się w korzystnym świetle. - Anne
lekko się skrzywiła, zdradzając swoje myśli.
Charlotte wlepiła w nią zdziwiony wzrok. Nagle przestała cokolwiek
rozumieć.
O czym, do diabła, mówi Anne? Jak Patricia Winters może się związać
z innym mężczyzną, skoro jest zaręczona z Danielem?
- Anne - zaczęła powoli. - Nie mam zielonego pojęcia, o czym
mówisz. Czy Daniel i Patricia są w końcu zaręczeni, czy nie są?
154
RS
- Zaręczeni? - Anne nie posiadała się ze zdumienia. - Jasne, że nie.
Nie...
- W takim razie o co chodzi?
- Wiesz, że mąż Patricii doznał poważnych obrażeń w wypadku
samochodowym, i na skutek właśnie tych obrażeń zmarł w szpitalu. Przed
śmiercią posłał po Daniela i powiedział mu, że chce zmienić swój testament.
Najwyrazniej zdał sobie sprawę, jak niesprawiedliwie potraktował swojego
przybranego syna. Pokłócił się z nim, ponieważ Gordon nie zaakceptował
jego małżeństwa z Patricią. Gordon musiał odejść z firmy i wyjechać.
Niestety, Paul Winters nie zdążył podpisać zmienionego testamentu. Daniel
spotykał się tak często z Patricią, bo usiłował ją przekonać, żeby przekazała
Gordonowi kierowanie firmą, zgodnie z wolą Paula.
Anne wypiła łyk herbaty i ciągnęła: - Ale znasz ją. Z początku
kategorycznie odmówiła. Potem dawała do zrozumienia, że ewentualnie
mogłaby zmienić zdanie. Daniel tego nie powiedział, ale podejrzewam, że
chciała trzymać go w napięciu i bawić się, spotykać się z nim pod
pretekstem, że chodzi o interesy, podczas gdy w rzeczywistości... Ale potem
poznała tego drugiego mężczyznę. Wczoraj wieczorem Daniel dostał od niej
telefon, że zgadza się przedyskutować z nim sprawę Gordona i w razie
czego załatwić wszystko formalnie. Na dodatek chciała to załatwić jak
najszybciej, ponieważ wyjeżdża z tym nowym facetem na Florydę i nie
wiadomo, kiedy wrócą. Zdaje się, że on prowadzi tam jakieś interesy, ma
udziały w jakiejś marinie czy coś takiego.
Wczoraj rano Daniel zdobył podpis Patricii. Dlatego tak wcześnie do
niej pojechał. Zapewne przedyskutowali wszystko poprzedniego wieczoru, a
potem on pojechał do domu i sam przygotował niezbędne dokumenty.
155
RS
Przypuszczam, chociaż tego nie przyznał, że nie chciał ryzykować i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]