[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się. Może spróbujemy dogonić pozostałych? zaproponował wskakując na
siodło.
CZZ II
Chyrellos
Rozdział 10
Abriel, mistrz Zakonu Rycerzy Cyriników z Arcium, sześćdziesięcioletni, si-
wowłosy, dobrze zbudowany mężczyzna, stał w oknie komnaty Vaniona i spoglą-
dał w zamyśleniu na Cimmurę. Miał głęboko osadzone oczy i poważną, pokrytą
zmarszczkami twarz. Zdjął hełm i odłożył miecz, lecz pozostał w zbroi i jasno-
błękitnej wierzchniej szacie. Jako że był najstarszym spośród czterech mistrzów,
inni z szacunkiem czekali, aż pierwszy zabierze głos.
Wszystkich nas niepokoi to, co dzieje się w Cimmurze zaczął ale
uważam, iż pewne sprawy powinniśmy dokładniej wyjaśnić. Czy pozwolisz, mi-
strzu Vanionie, że zadamy ci kilka pytań?
Oczywiście odparł Vanion. Postaram się udzielić na każde z nich jak
najbardziej wyczerpującej odpowiedzi.
Rad to słyszę. W przeszłości nieraz byliśmy odmiennego zdania, mistrzu
Vanionie, ale w obecnej sytuacji odłóżmy nasze dawne spory na bok. Abriel,
jak wszyscy cyrinici, starannie dobierał słowa. Sądzę, iż powinniśmy dowie-
dzieć się czegoś więcej na temat tego osobnika o imieniu Martel.
Vanion odchylił się na oparcie fotela.
Martel był pandionitą rzekł, a w jego głosie pobrzmiewał smutek.
Musiałem go wykluczyć z naszego zakonu.
To nie jest zbyt wyczerpująca odpowiedz, Vanionie zauważył Komier.
W odróżnieniu od innych Komier miał na sobie tylko kolczugę. Był dobrze zbu-
dowany i barczysty. Jak większość Thalezyjczyków, mistrz Zakonu Rycerzy Ge-
nidianu był blondynem, a krzaczaste brwi nadawały jego obliczu wyraz pewnego
okrucieństwa. Mówiąc bawił się bez ustanku rękojeścią leżącego przed nim na
stole miecza. Jeżeli ten Martel ma nam przysparzać kłopotów, to musimy wie-
dzieć o nim jak najwięcej.
Martel był jednym z najlepszych odezwała się ze spokojem Sephrenia
ubrana w białą szatę. Siedziała przed kominkiem z nieodłączną filiżanką herbaty
w dłoni. Był szczególnie biegły w magii. Myślę, że to właśnie doprowadziło
go do upadku.
Był również niezrównany w walce na kopie przyznał z żalem Kalten.
129
Podczas ćwiczeń zawsze wysadzał mnie z siodła. Jedynie Sparhawk mógł mu
sprostać.
Wspomniałaś o upadku, Sephrenio, o co dokładnie chodziło? zapytał
Darellon. Mistrz Zakonu Rycerzy Alcjonu z Deiry miał prawie pięćdziesiąt lat.
Masywna deirańska zbroja wydawała się niemal za ciężka dla jego szczupłych
barków.
Sephrenia westchnęła.
Styricy znają tyle zaklęć, ile gwiazd na niebie tłumaczyła. Niektóre
są zupełnie proste, ot zwykłe czary i uroki. Te Martel opanował bardzo szybko.
Jednakże poza pospolitymi czarami rozciąga się królestwo magii, pełne głębokich
tajemnic i niebezpieczeństw. Granic tego królestwa nie przekraczamy nigdy ze
swoimi uczniami. Większość z ukrytych tam sekretów dla zwykłego rycerza i tak
jest bezużyteczna, a pewne z nich mogą być wręcz zgubne dla duszy Elena.
Komier roześmiał się głośno.
Wiele rzeczy ma zgubny wpływ na duszę Elena, pani powiedział.
Sam tego doświadczyłem przy pierwszym spotkaniu z bogami trolli. Ból omal
nie rozerwał mi duszy na strzępy. Domyślam się, że ten wasz Martel zabawiał się
w zakazany sposób?
Tak. Sephrenia znowu westchnęła. Prosił, bym wprowadziła go w taj-
niki zakazanej magii. Bardzo nalegał. Jest uparty. To jedna z jego charakterystycz-
nych cech. Oczywiście odmówiłam. Jednakże tak jak zdarzają się wyrodni pan-
dionici, tak i zdarzają się wyrodni Styricy. Martel pochodził z bogatej rodziny,
a więc stać go było na kupienie tego, czego pragnął.
Kto go zdemaskował? zapytał Darellon.
Ja odezwał się Sparhawk. Zdarzyło się to, gdym jechał z Cimmury do
Demos, na krótko przed tym, nim król Aldreas skazał mnie na banicję. Trzy ligi
przed Demos jest skrawek lasu. Wjechałem weń, a zaczynało właśnie zmierzchać.
Spomiędzy drzew przeświecała dziwna poświata. Zbliżyłem się, by sprawdzić,
skąd ona pochodzi, i zobaczyłem Martela, który przywoływał jakiegoś stwora,
z którego biło tak jaskrawe światło, że nie mogłem nawet rozpoznać jego oblicza.
Nie sądzę, byś chciał je oglądać, Sparhawku powiedziała Sephrenia.
Być może zgodził się rycerz. W każdym razie Martel rozmawiał
z tym stworem po styricku rozkazując, by był mu posłuszny.
Nie ma w tym chyba nic nadzwyczajnego rzekł Komier. Wszyscy od
czasu do czasu wywołujemy jakiegoś ducha czy zjawę.
To nie był zwykły duch, mistrzu Komierze zwróciła się do niego Seph-
renia. To był damork. Stworzyli go Starsi Bogowie Styricum, by niewolniczo
spełniał ich wolę. Damorki posiadają nadzwyczajną moc, ale są bezduszne. Każdy
z bogów potrafi je przywołać z ciemnych otchłani zaświatów, które zamieszku-
ją. Potrafi również sprawować nad nimi władzę. Jednakże próba ich przywołania
przez zwykłego śmiertelnika jest czynem nierozważnym, wręcz głupim. %7ładen
130
śmiertelnik nie może zdobyć władzy nad damorkiem. To, co zrobił Martel, zosta-
ło surowo zabronione przez Młodszych Bogów.
A Starsi Bogowie? zapytał Darellon.
Starsi Bogowie nie kierują się żadnymi prawami, szlachetny panie, jedynie
kaprysami i pragnieniami.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]