[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dem. O dziesiątej rano kufry były zamknięte i wysłane na dworzec. W kilka chwil pózniej, gdy
Mary siedziała przy biurku, doprowadzając do porządku ostatnie sprawy, rozległ się nieocze-
kiwany dzwonek. Dziewczyna drgnęła  czyżby Edwards mimo wszystko przyszedł? Lecz w
przedpokoju dał się słyszeć nie jego znany bas, lecz głos kobiety, mówiącej coś szybko. Pewnie
Beatrycze przyszła się pożegnać osobiście. Weszła służąca.
 O panią zapytuje jakaś pani...
 Nie mogę nikogo przyjąć, Hanno!
 Powiedziałam jej to, ale ta pani mówi, że jest siostrą pani i że musi koniecznie zoba-
czyć się z panią.
 Moja siostra?!  wykrzyknęła oszołomiona Mary.  Polly! Niemożliwe...
 Tak. Pani Drack...
Nie było wątpliwości. Nieoczekiwana, nieproszona Polly powróciła do niej! Jak prze-
szkodzić w jej spotkaniu z Johnem? Mary nie mogła wyprosić siostry, uprzednio nie rozmó-
wiwszy się z nią, nie wysłuchawszy przynajmniej tego, co Polly chciała powiedzieć.
Odesłała służącą i weszła do salonu, gdzie zauważyła przy drzwiach dużą walizę. Polly
zamierzała u niej zamieszkać! Chuda kobieta w czerwonym kapeluszu, która stała przy oknie,
odwróciła się.
 Mary!  zawołała radośnie i z lękiem.  Mary!
Dziewczyna pozostała przy drzwiach. Myślała o Johnie, o prawach Polly do niego...
 To dla mnie duża niespodzianka, Polly  powiedziała powoli.
 Mary!  głos Polly urwał się.
Zrobiła krok i niezdecydowanie zatrzymała się, wyciągając przed siebie ręce.
 Nie gniewam się  cicho powiedziała Mary.  Lecz musisz zrozumieć, że to dla
mnie ogromna niespodzianka... Nie oczekiwałam ciebie... po tylu latach.
 Ja wiem. Musiałam jednak przyjechać, Mary. Nie mam się gdzie podziać!
Polly rzuciła się na kolana przed siostrą i zaszlochała.
 Mary! Przebacz mi...
Dziewczyna była na to przygotowana. Polly od dzieciństwa znała czarodziejską moc łez.
Lecz myśl o Johnie zawisła między nią a siostrą jak obnażony miecz... Polly zanosiła się od
R
L
T
płaczu. Znany dramatyczny trick. Dziś jednak wyczuwało się u niej szczerość. Szczerość, a nie
potoki łez złamały opór Mary. Pomogła siostrze wstać i pozwoliła się pocałować.
 Pewnie ci powiedziano, że wyjeżdżam. Moje kufry są już wysłane.
 Tak. Służąca mówiła mi... Lecz ja nie wiedziałam, co robić! Musiałam... musiałam
przyjechać do ciebie  nie mogąc złapać oddechu, mówiła Polly.  Nie wiedziałam, co zrobić
z sobą. Tam nie mogłam pozostać. Wszystkie pieniądze wyszły i pozostało mi tylko na bilet
kolejowy.
 Mogłaś mi o tym napisać.
 Pisałam, Mary. Ale twoje listy były takie zimne! O, ja wiele cierpiałam! Jeżeli ty
mnie wypędzisz...
 Nie powiedziałam, że cię wypędzę, Polly.
Polly jakoś po ptasiemu zatrzęsła głową w czerwonym kapeluszu.
 O, tak się tego bałam! Mary, ja jestem bardzo słaba... Gdybyś tylko wiedziała...
Mary w milczeniu patrzyła na siostrę. Opuszczona głowa w wypłowiałym aksamitnym
kapeluszu, niespokojne, chude ręce, brudne rękawiczki, ciemne kręgi pod oczami... Nieszczę-
śliwa kobieta potrzebowała rzeczywiście pomocy...
 Usiądz, Polly  miękko rzekła Mary.  Pomówimy.
Polly usiadła na brzegu krzesła, oczekując, co będzie dalej. Mary wyjrzała na korytarz i
przekonawszy się, że nikt nie może ich usłyszeć, powiedziała szybko i stanowczo:
 Przebaczam ci, bo mi cię żal. Lecz pozwolę ci pozostać u mnie tylko pod jednym wa-
runkiem.
 Wszystko, co tylko sobie życzysz, Mary!
 Nie będziemy mówiły o przeszłości. Ona jest skończona. Lecz z przeszłości coś po-
zostało.
Mary zrobiła pauzę i wyraznie dodała:
 Mam na myśli mego syna, Johna Freemana.
 Moje dziecko  szepnęła Polly.  O, Mary!
 Nie twoje dziecko, a moje  zimno przerwała jej Mary.
 O, tak! Naturalnie, Mary.
 Chcę, byś nie zapomniała o tym, że jest mój. Ty nie masz do niego żadnych praw. On
mnie kocha. Uważa mnie za swoją matkę. I rzeczywiście jestem jego matką. Nie oddam go.
R
L
T
 Nie mogłabym odebrać go od ciebie, nawet wówczas, gdybym tego pragnęła. Ty sa-
ma to rozumiesz Mary, nigdy.
 Ty nie możesz go chcieć! Nie możesz o nim myśleć inaczej, jak o moim synu. Ani
jednym słówkiem nie możesz nigdy przed nikim zrobić najmniejszej aluzji dotyczącej prawdy.
Mary nagle pojęła, że raz na zawsze wyrzekła się możliwości powiedzenia prawdy
Edwardsowi.
Polly jakby oczekiwała, co jeszcze powie siostra. Wreszcie, widząc, że Mary milczy,
szepnęła:
 Dobrze, zgadzam się. Przyrzekam!
 Doskonale. Będę ci pomagała, dopóki nie przyjdziesz do siebie, by móc zatroszczyć
się o swój los. Dziś wyjeżdżam z Waszyngtonu nad morze. Jeżeli przyjmujesz moje warunki,
możesz ze mną jechać.
 O, dziękuję, Mary! Dziękuję. Zgadzam się na wszystko. Potrzebuję twej pomocy!
Spójrz, jak ja wyglądam, zobacz moje ręce  są chude jak zapałki! Jestem zupełnie chora.
Pragnę tylko spokoju. Zrobię wszystko, co mi każesz.
 Dobrze  powtórzyła Mary.  Pojedziesz ze mną do Atlantic City, z Johnem i gu-
wernantką. Zaraz podjedzie po nas taksówka. Gdzie są twoje rzeczy?
 Nie mam więcej rzeczy, oprócz tych w walizie. Resztę byłam zmuszona zostawić w
hotelu, za długi!
 Przecież posłałam ci pieniądze  zaczęła Mary i urwała.  No, wszystko jedno.
Pózniej to wykupimy. Jesteś zdecydowana pojechać?
 Tak.
Na schodach rozległy się szybkie kroki. Dziecinny głosik zakrzyczał:  Mamo!". Oby-
dwie kobiety drgnęły. Polly w oczekiwaniu otworzyła szeroko oczy. Starsza siostra boleśnie
ścisnęła jej chude ramię i szepnęła:
 Pamiętaj o umowie!
Polly, nie odrywając oczu od drzwi, kiwnęła głową.
 Czy prędko pojedziemy, mamo?  krzyknął John, wpadając do salonu.
Zobaczywszy gościa, zatrzymał się.
 John  spokojnie powiedziała Mary  to twoja ciocia, Polly. Przyjechała do nas w
gościnę. Idz, przywitaj się.
Chłopiec podszedł zażenowany.
R
L
T
 Po... pocałuj mnie, John!  rzekła Polly, śmiejąc się nerwowo i całując dziecko. 
Cieszę się, że cię widzę!
Chłopiec przyjrzał się uważnie nowej ciotce.
 Masz bardzo ładny, czerwony kapelusz  oświadczył.
Polly roześmiała się.
 Podoba ci się?
 Tak... Podoba.
John dojrzał ślady łez na jej twarzy, ale nic nie powiedział.
 Mam nadzieję, że będziesz mnie kochał?  zapytała Polly.
 O, tak! Tylko teraz nie mam czasu. My wyjeżdżamy.
 Ciocia Polly jedzie z nami  rzekła Mary.
 O!  John był bardzo uprzejmy i nie można było poznać, czy się ucieszył tą wiado-
mością, czy nie.
Odwrócił się od Polly i podbiegł do okna.
 Taksówki jeszcze nie ma, mamo? Jeśli zaraz nie pojedziemy, to się spóznimy! [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl