[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Rozgość się.
Jego mieszkanie wyglądało dokładnie tak, jak się tego spodziewała. Było męskie,
proste i jednocześnie bardzo luksusowe. Dywan wydawał się tak głęboki, jakby można
było w nim utonąć, i Alexandra natychmiast pożałowała, że nie zdjęła butów. Kremowe,
skórzane sofy okazały się niewiarygodnie miękkie w dotyku; kompletu dopełniały super-
nowoczesny telewizor i sprzęt muzyczny.
W milczeniu usiadła na sofie i odetchnęła z ulgą, kiedy Jordan zajął fotel naprze-
ciwko niej. Skoro mieli przez to jakoś przebrnąć, nie chciała mieć go zbyt blisko siebie,
żeby jej nie rozpraszał.
- Nadszedł czas na rozmowę - oznajmił grobowym tonem.
- To może wreszcie mi powiesz, dlaczego mnie zdradziłeś? - wypaliła Alexandra,
buńczucznie unosząc brodę.
L R
T
ROZDZIAA CZWARTY
Jordan wyglądał tak, jakby dostał cios w głowę, i wpatrywał się w Alexandrę z
niekłamanym zdumieniem.
- Co takiego zrobiłem?
- Zdradziłeś mnie - powtórzyła Alexandra.
- Wcale cię nie zdradziłem. - Pokręcił głową. - Na litość boską, dlaczego mnie o to
podejrzewasz?
- Nawet gdyby nie powiedziano mi tego, rozpoznałabym znaki - wyjaśniła z zało-
żonymi rękami. - Nie traktowałeś mnie serio. Po prostu bawiłeś się mną, licząc na to, że
w którymś momencie pojawi się ktoś lepszy. Zgadza się?
- Nic nie rozumiem - burknął. - Co chcesz przez to powiedzieć? Ktoś ci coś suge-
rował? Uwierz mi, że nigdy się tobą nie bawiłem.
- Jordan, przez cały semestr studiów nie zadzwoniłeś do mnie ani razu. Nie wróci-
łeś, żeby się ze mną spotkać i nie zaprosiłeś mnie do Oksfordu na weekend.
- Na litość boską, dobrze wiesz, dlaczego! - wybuchnął. - Semestry w Oksfordzie
są krótkie i wyczerpujące. Przez cały czas studiowałem, a w sobotnie poranki miałem
spotkania z korepetytorami. Zależało mi na jak najlepszych ocenach, a to wymagało
ciężkiej pracy. Ledwie miałem czas się podrapać.
- Sądzisz, że coś by ci się stało, gdybyś przesłał mi esemesa albo mejla? Gdybyś
dał mi znać, że o mnie myślisz?
Jeszcze bardziej zmarszczył czoło.
- Nie przypominam sobie, żeby te sprawy były wówczas problemem. Uczyłaś się
do swoich egzaminów, ja do swoich. Jeśli nie podobała ci się sytuacja, dlaczego o tym
nie wspomniałaś?
- Ponieważ bałam się, że odepchnę cię od siebie - wyznała. - I że będziesz się ze
mnie śmiał. Przecież wiesz, że wywodzę się ze środowiska, które nie może się równać z
twoim.
Jordan zacisnął zęby.
- A teraz twierdzisz, że jestem snobem? - wycedził.
L R
T
- Nie. Twierdzę tylko, że miałam osiemnaście lat i niezbyt wysoką samoocenę.
Widziałam, jak moja najlepsza przyjaciółka została wykorzystana przez kogoś, kto wyje-
chał na studia, nie był jej wierny, a na koniec zrobił z niej samotną matkę. No więc
owszem, martwiłam się, że z nami będzie podobnie, i gdy tylko znikniemy sobie z oczu,
znikniemy sobie z serca, a wtedy natychmiast znajdziesz sobie kogoś nowego.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że generalizujesz? - zapytał. - Nie wszyscy męż-
czyzni są tacy sami.
- Wiem, ale to, co przydarzyło się Meggie, dało mi do myślenia. Czy sytuacja mię-
dzy nami byłaby inna, gdybyś był w Oksfordzie, a ja w domu? Czy spotykałbyś się z in-
ną kobietą, bardziej odpowiednią, a mnie byś rzucił?
- Nadal nie nadążam. Co to znaczy: bardziej odpowiednią?
- Nigdy nie pozwoliłeś mi spotkać się z twoją rodziną. Nigdy nie wychodziliśmy
na imprezy z twoimi przyjaciółmi, więc się zastanawiałam, dlaczego ktoś taki jak ty
umawia się z kimś takim jak ja, kimś z innego świata, kto nie pasował do twojego środo-
wiska.
- Pasowałaś, i tyle, a poza tym wcale nie izolowałem cię od moich bliskich. Od
przyjaciół owszem, głównie dlatego, że nie chciałem dzielić się tobą z kimkolwiek. Jeśli
już, to zaniedbywałem ich dla ciebie. Nigdy nie trzymałem cię z dala od rodziny. Moi
rodzice pracowali do pózna, rzadko bywali w domu, i to jest jedyny powód, dla którego
nie zostałaś im właściwie przedstawiona. - Patrzył na nią uważnie. - Nadal nie mogę
uwierzyć, że posądziłaś mnie o zdradę. Kto ci to wmówił? Meggie?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]