[ Pobierz całość w formacie PDF ]
weselnego na własnym ślubie.
- Wobec tego ja jestem pierwsza.
- Dlaczego? Co cię powstrzymuje? - spytał łagodniejszym tonem.
Jaye chętnie skierowałaby rozmowę na inne tory, więc odwróciła pytanie.
- A dlaczego ty nie jesteś zainteresowany poważnym związkiem, co?
- Kto mówi, że nie jestem?
- A jesteś?
Zamrugała powiekami, serce zabiło jej mocniej.
S
R
- Kiedyś, w przyszłości... - Zack wzruszył ramionami. - W przeciwieństwie do
ciebie nie odżegnuję się od małżeństwa w ogóle. - Nagle zezłościł się. - W przeci-
wieństwie do ciebie ta cholerna winnica nie jest dla mnie całym światem. Od życia
oczekuję czegoś więcej niż tylko uznania dla firmy. We właściwym czasie spotkam
odpowiednią kobietę, ożenię się i założę rodzinę.
Dla Jaye był to cios, jakiego się nie spodziewała, istny nokaut. Zobaczyła
mroczki przed oczami, sprzeczne uczucia wywołały zamęt w jej głowie.
- Cóż, cieszę się, że mogę umilić ci czekanie na tę chwilę - rzekła cierpko.
Grymas przebiegł po twarzy Zacka. Najwyrazniej doszło do niego, że palnął
gafę.
- Przepraszam. Wybacz, zle się wyraziłem.
Machnęła ręką.
- Nie musisz mnie przepraszać. Ustaliliśmy... - urwała i przełknęła ślinę -
ustaliliśmy warunki, na jakich opiera się nasz związek
- Racja. Ustaliliśmy. Sądziłem...
- Co sądziłeś?
Ale Zack potrząsnął tylko głową.
- Nieważne. - Zdjął serwetkę z kolan i wstał. - Muszę jeszcze przejrzeć pewne
dokumenty.
- Ale nie dokończyłeś jedzenia! - zaprotestowała.
- Nie jestem głodny. Zobaczymy się rano.
Po jego wyjściu Jaye również straciła apetyt. Wyrzuciła pieczoną pierś kur-
czaka i ryż z ziołami do śmietnika i wstawiła brudne talerze do zlewu.
Kiedy pierwsza łza popłynęła jej po policzku, mruknęła pod nosem:
- Szkoda.
Wiedziała jednak, że nie płacze z powodu zmarnowanego jedzenia.
Zack nie spał dobrze. Właściwie przez całą noc oka nie zmrużył. Targały nim
S
R
sprzeczne emocje. Przeczuwał, że to się zle skończy. Kiedy następnego dnia wcze-
snym rankiem przyjechał do biura, Jaye już siedziała za biurkiem. Mijając jej
drzwi, przystanął, a wtedy ona podniosła głowę i spojrzała na niego. Oczy miała
podkrążone, zachowywała się z rezerwą. Jak zwykle, gdy była czymś zdenerwowa-
na, bawiła się kosmykiem włosów.
Zack z satysfakcją pomyślał, że spędziła równie ciężką noc jak on.
- Cześć - odezwał się pierwszy.
- Cześć.
Wskazał kubek na biurku i zapytał:
- Dolać ci kawy, jak będę robił dla siebie?
- Dziękuję. Jeszcze mam.
Zack przestąpił z nogi na nogę i wsunął ręce do kieszeni spodni.
- Strasznie mi przykro z powodu wczorajszego wieczoru.
- Niepotrzebnie. Powiedziałeś prawdę.
Jaye tak mocno okręciła pasmo włosów wokół palca, że aż zrobił się czerwo-
ny.
- To, co powiedziałem, było bardzo dalekie od prawdy - oznajmił.
Właśnie to nie pozwoliło mu zasnąć.
Postanowił pójść na całość.
- Znaczysz dla mnie o wiele więcej, niż mogłoby wynikać z moich słów. Na
nic nie czekam, jak się wyraziłaś. To wszystko jest głębsze, znacznie głębsze i bar-
dziej skomplikowane
- Dla mnie też - szepnęła Jaye schrypniętym głosem.
Zack westchnął i oparł się o framugę drzwi.
- Co będzie z naszą umową, no, z tymi warunkami?
Jaye wciąż nerwowo kręciła pasmo włosów w palcach.
- Nie wiem. Chcę...
Urwała, zacisnęła wargi i potrząsnęła głową.
S
R
- Chyba oboje musimy jeszcze nad tym pomyśleć - oświadczył Zack, od-
chrząknął i dodał: - Postanowiłem lecieć do Kalifornii na święta.
Oczy Jaye zrobiły się okrągłe. Przez jedno mgnienie Zackowi się wydawało,
że dostrzegł w nich rozczarowanie, lecz Jaye uśmiechnęła się i rzekła:
- To dobrze. Uważam, że Boże Narodzenie powinieneś spędzić z tymi, któ-
rych kochasz. Dzwoniłeś już do mamy?
- Tak, wczoraj wieczorem. Była tak uradowana, że chyba zabije tłuste cielę na
moją cześć.
Jaye roześmiała się.
- Tak się wita tylko syna marnotrawnego, a ty przecież nie wyjechałeś, bo
miałeś takie widzimisię. Przeciwnie, miałeś powód, i to bardzo poważny. Tak jak
teraz masz bardzo poważny powód, żeby wrócić.
Do Zacka nagle dotarło, że to dzięki Jaye zrozumiał pewne rzeczy.
- A jakie ty masz plany na święta? - zapytał.
- Właściwie żadnych. - Jaye wzruszyła ramionami. - Najprawdopodobniej
pójdę na kolację do rodziny Corey. Zawsze mnie zapraszają.
Nie takiej odpowiedzi oczekiwał.
- A co z twoją rodziną? Masz przecież krewnych na południu stanu.
- Ciotka pytała, czy nie miałabym ochoty przyjechać na kilka dni, ale odmó-
wiłam. Nie jesteśmy aż tak ze sobą zżyte. - Jaye odwróciła głowę w stronę okna. -
Poza tym mam mnóstwo roboty w domu związanej z remontem i...
- Jaye...
Nie dała mu dokończyć.
- Jeśli zamierzamy otworzyć pensjonat już pod koniec maja na długi weekend
związany z Dniem Pamięci, to musimy pomyśleć o intensywnej reklamie. Mindy
ostro się zabrała do dzieła i obiecała pokazać mi materiały najpózniej dwudziestego
trzeciego grudnia. Przejrzę wszystko, wprowadzę konieczne zmiany, żebyśmy
przed pierwszym stycznia mogli wysłać cały pakiet do prasy i mediów.
S
R
- Nie musisz pracować w święta.
- Wiem, że nie muszę, ale chcę. Naprawdę - oświadczyła. - Praca odwróci
moją uwagę od wspomnień.
To będą jej pierwsze święta bez Franka. Zackowi przemknęło przez myśl, aby
zaproponować, by pojechała z nim do Kalifornii. Mogliby zostać aż do Nowego
Roku, zwiedzić dolinę Napa i pokosztować wina z tamtejszych winnic. Przedsta-
wiłby ją rodzicom...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]