[ Pobierz całość w formacie PDF ]
aluzji. Nad drzwiami pali się czerwone światło, znak,
żeby ci nie przeszkadzać, ale najwyrazniej Anny to nie
dotyczy. Nawet Ricardo...
Znowu będziesz się powoływać na Ricarda?
Wierzysz człowiekowi, który woli sugerować innym,
że sypiam z Anną, niż przyznać, że nie chcę mieć z nią
nic wspólnego? Tak przytaknął, widząc zaszokowa-
ny wyraz jej twarzy. Tak myśli człowiek, któremu
dajesz posłuch.
Mówisz tak, jakby nasze małżeństwo było czymś
więcej niż fikcją.
Ruszyła do drzwi, nie bardzo wiedząc, dokąd ma
iść. Chciała wyjść z tego pokoju, uciec, nie słuchać
dłużej Luigiego, ale on chwycił ją za rękę.
Nigdzie nie pójdziesz! zawołał. Dokończ, co
zaczęłaś, Felice.
Chcę ci uświadomić, że zachowujesz się tak,
jakbyśmy byli prawdziwym mężem i żoną, jakby-
94 CAROL MARINELLI
śmy... nie mogła mówić, głos odmawiał posłuszeń-
stwa.
Jakbyśmy? ponaglił ją z szyderczym uśmie-
chem.
Jakbyśmy się kochali... szepnęła. Jakby istot-
ne było, żebym ci wierzyła. Jakbyś liczył się z tym, co
o tobie myślę.
A co myślisz, Felice? Co się dzieje w tej pięknej
główce. Próbowałem grzecznie pytać, próbowałem
dotrzeć do ciebie prośbą i grozbą. Na próżno. Nie będę
już prosił, nie będę grzeczny. Jeśli masz coś do powie-
dzenia, teraz przyszła pora.
Chcę rozmawiać z prawnikami, Luigi. Chcę,
żebyś spełnił swoją obietnicę i przekazał tytuł własno-
ści ośrodka na mojego ojca. Chcę, żebyś przestał mi
przeszkadzać w nauce.
Luigi uniósł szklaneczkę, z całych sił cisnął nią
ościanę, następnie wziął następną i spokojnie napełnił
jÄ… whisky.
Skończyłaś? sarknął. To wszystko, czego
sobie życzysz?
Niezupełnie. Stanęła naprzeciwko niego z zaciś-
niętymi dłońmi, gotowa do konfrontacji. Chcę sza-
cunku. Jeśli nie potrafisz wpłynąć na swoją kochankę,
żeby milczała, postaraj się przynajmniej trzymać ją
z daleka ode mnie.
W nocy, kiedy Luigi usnął, Felice wymknęła się
cichutko do łazienki, przysiadła na brzegu wanny,
wyjęła z kosmetyczki kartkę załączoną do pudełka ze
KOLACJA W RZYMIE 95
środkiem antykoncepcyjnym i zaczęła jeszcze raz czy-
tać. Od tygodnia codziennie, z jednakową nadzieją
i jednakową obawą powtarzała ten rytuał.
Nudności, wahania nastroju, nabrzmiałe sutki...
Oczywiście, to skutki uboczne pigułki. Ale... Boże, jak
nienawidziła tych słów wybitych tłustym drukiem.
Niewzięcie jednej tabletki może oznaczać zajście
w ciążę. Przez następne dni, do końca dwudziestooś-
miodniowego cyklu, należy uważać. Jeżeli objawy nie
ustąpią, zasięgnąć porady lekarza.
Zmięła kartkę, wyrzuciła do kosza i przycisnęła
palce do skroni. Bała się myśleć o ewentualnych
konsekwencjach swojej lekkomyślności.
Jak mu powie, skoro umowa wykluczała ciążę,
dzieci...? Sama nigdy nie chciała mieć dzieci, nie brała
takiej możliwości pod uwagę. Tym bardziej teraz,
kiedy małżeństwo z Luigim było związkiem czysto
fikcyjnym, który prędzej czy pózniej miał się skoń-
czyć i to raczej prędzej niż pózniej.
Nie wyobrażała sobie, że miałaby urodzić dziecko
Luigiego Santanny.
Wróciła do sypialni i wsunęła się do łóżka. Nigdy
nie czuła się równie samotna jak w tej chwili. I nigdy
bardziej nie potrzebowała Luigiego.
ROZDZIAA ÓSMY
Felicity nadal nie mogła się przyzwyczaić do
wszechobecnej służby. Za każdym razem, kiedy ktoś
pojawiał się w pobliżu, milkła.
Ona nie mówi prawie po angielsku syknął Luigi
któregoś dnia przy śniadaniu, kiedy Felicity swoim
zwyczajem zamilkła na widok Rosy. A ty zachowu-
jesz się, jakbyś była na pogrzebie.
Tak właśnie się czuję przytaknęła. Ciebie
całymi dniami nie ma w domu, nie zdajesz sobie
sprawy, że tkwię tutaj jak w grobowcu.
Myślałem, że bez reszty pochłania cię nauka
zauważył z przekąsem.
Owszem, studia są dla mnie ważne. Ty byś
chciał, żeby kobieta rodziła dzieci i siedziała w kuchni
odparowała.
Skądże. Ryki bachorów miałyby mi zakłócać
doskonałe szczęście małżeńskie? Luigi ostentacyjnie
zasłonił się gazetą, a i Felicity nie miała ochoty ciąg-
nąć wątku: z dwojga złego wolała w milczeniu popijać
przesłodzoną, jak zwykle, kawę.
Jadę dzisiaj do Florencji oznajmił Luigi zza
gazety.
KOLACJA W RZYMIE 97
Felicity omiotła spojrzeniem lśniącą czystością kuch-
nię: ona też sobie nie wyobrażała przy tym stole
dziecka walającego wszystko wokół siebie kleikiem
i zakłócającego panu Santannie lekturę porannego
dziennika.
Do Florencji?
Owszem. Niewykluczone, że zostanę tam na noc.
Jeszcze nie wiem.
Rozumiem.
Zadzwonię do ciebie, kiedy będę już coś wiedział
mruknął, całując ją na do wiedzenia.
Luigi?
Zatrzymał się w drzwiach, odwrócił lekko zdzi-
wiony.
Szczęśliwej podróży.
Skinął sztywno głową i wyszedł.
Jak pusto, sztucznie zabrzmiało to ,,szczęśliwej
podróży . Chciała powiedzieć ,,kocham cię , ,,będę
czekać i nie potrafiła. Nie potrafiła i nie mogła.
Najchętniej wykrzyczałaby, żeby został z nią. %7łe ni-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]