[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bez O'Keefe'a nie byłoby żadnego tropiciela o nazwisku Walker Evans, o
niewiarygodnej wręcz sile oddziaływania na nią.
A jednak znów był za nią, ona zaś znajdowała się jedynie w
odległości czterdziestu kroków od swego bogactwa. Spojrzała na
podnóże góry i wzięła głęboki oddech. Musiała wziąć plecak ze sobą,
wątpiąc, czy zdołałaby wejść powtórnie na szczyt. Czterdzieści kroków
donikąd. Tam nic nie ma. Okiem oceniła drogę pod górę,
poprowadziwszy linię aż do wierzchołka. Nagle dostrzegła rządek
krystalicznego kwarcu, wciśnięty pod spłaszczoną warstwę iłołupków -
białe, o czarno-szarych cętkach kostki kamienia, prawie niezauważalne w
śniegu. Kwarc nie występował w północnej części Bays Back Ridge, a
Matka Natura nigdy nie układała swoich klocków tak elegancko. Słodki,
czysty dreszcz podekscytowania przeniknął ją na wskroś, zapierając
dech. Bogactwa Lacey. Zacisnęła mocniej pas plecaka na biodrach,
dopasowując go wygodniej.
- Nie idz za mną, Trapper. - Wskazała na łatwiejsze podejście po
prawej stronie i strzeliła palcami: - Tędy, piesku. Idz. No, idz. Spotkamy
się na szczycie.
Pies zaskomlał, reagując na podniecenie słyszalne w jej głosie.
Wytańczył łapami wzór na śniegu, lecz Blue nie pofatygowała się, by
usunąć ślady. Zanim Walker dotrze do tego miejsca, ona odejdzie już
daleko.
Trappei zrobił dwa kroki i stanął, oglądając się na panią.
RS
93
- No, idz. Mnie nic nie będzie. - Pogoniła go do przodu zamaszystym
ruchem ręki.
Wreszcie usłuchał - prawie. Ruszył, lecz w złym kierunku, znikając za
grzbietem góry. Nie obwiniała go. Wybrał najdłuższą drogę na szczyt
góry, lecz najłatwiejszą. Nie martwiła się, czy odszuka drogę; owczarki
nie wiedzą, co to znaczy zgubić się.
Ona zaś nie chciała rozwodzić się nad znaczeniem słowa bystry",
wątpiąc, czy odnosiłoby się do niej w obecnej sytuacji. Skały osuwały się
pod stopami bez jakichkolwiek ruchów z jej strony.
Odetchnąwszy głęboko, ruszyła ze skałki na piarg, trzymając kolana
złączone i nachylając ciało do przodu. Pośliznęła się od razu, ale złapała
równowagę. Potem postawiła drugą nogę.
Walker pośliznął się w wąwozie, odzyskał równowagę, zaklął
gwałtownie i poszedł dalej. Zdecydował już, co z nią zrobi, i zaczął to
realizować, na razie w słowach. Bays Back Ridge - wpadł na to około
godziny temu i odtąd z jego sercem było coś nie w porządku.
Jeśli te góry jej nie zabiją, on uczyni to z rozkoszą. Mogła mu
przecież zaufać. Mogliby wrócić po liny i przejść pełne piargów zbocze z
zachowaniem środków bezpieczeństwa. Zamiast tego poszła sama i
pewnie leżała na zwałach kamieni, gdzieś na szczycie, roztrzaskana na
sto kawałków.
Wizja ta dodała sił jego kolejnym krokom. Pełzał, gdy był do tego
zmuszony, szedł, gdy istniała taka możliwość, przeklinając ją za każdym
krokiem. W pobliżu szczytu urwiska głośne szczekanie kazało mu
podnieść głowę. Trapper obszedł zbocze góry sam; Walkerem wstrząsnął
dreszcz przerażenia. Stracił oparcie i ześliznął się parę metrów, zanim
odzyskał równowagę. Uchwycił się ostrej skały. Nie czuł, jak krawędz
wrzyna się w palce i jak ciepła krew spływa po dłoni.
Usiłując wdrapać się szybciej, niż nakazywał rozsądek, przedłużał
czas wspinaczki na górę. Im bliżej podchodził, tym bardziej wzrastał
jego strach.
Blue wcisnęła się pod nawis skalny, przeklinając zimno, niepewny
grunt pod nogami i zachodzące słońce. Wyjęła po kolei wszystkie
kwarcowe klocki i usłyszała, jak staczają się i obijają po zboczu.
Wszechobejmująca cisza zmierzchu pochłonęła odgłosy uderzających o
siebie skał. Jej ręka natrafiła na coś miękkiego, na coś nie pasującego do
szorstkiego krajobrazu ziemi, śniegu i zimy.
Na chwilę znieruchomiała, wierząc i nie wierząc, że oto wreszcie
odnalazła przedmiot swoich marzeń. Potem powoli przejechała palcami
RS
94
po tym, czego nie mogła jeszcze zobaczyć: po fałdach płótna, dwu
skórzanych pasach, zimnym metalu zapięcia. Mieszanina dumy, radości i
smutku towarzyszyła zakończeniu poszukiwań Bogactw Lacey.
Wyciągnęła ciężki pakunek na zewnątrz i przycisnęła na chwilę do piersi.
Cienie zmierzchu spowijały jej ciało i kładły się na góry, przypominając
[ Pobierz całość w formacie PDF ]