[ Pobierz całość w formacie PDF ]

W końcu usłyszała, jak Terry mówi, że ona, Sam, jest w lekkich tarapatach. Wyrwał jej
się lekki chichot, bo nie użyłaby tego określenia w momencie, gdy niemal żegnała się z
życiem.
Może tylko czekać. I nie tracić nadziei.
 Niech to wszyscy diabli!
Głos pełen pasji w jej słuchawkach należał do Alexa.
 Co się dzieje, Alex?  zareagował błyskawicznie Terry.
 Jej lina jest prawie zupełnie przetarta. Schodzę. Sam otworzyła oczy i nad sobą, w
górze, zobaczyła twarz Alexa.
 Słyszysz mnie?  zawołał.
 Mikrofon się odłamał!  odkrzyknęła.
 Co się do diabła dzieje?!
 Węzeł przeskoczył. Utknęłam.
Mikrofon był wystarczająco blisko ust Alexa, by dosłyszeć przekleństwo, które
wymamrotał. To był pewnie komentarz na temat jej umiejętności.
 Nie ruszaj się  polecił.  Już po ciebie schodzę. Poruszał się szybko i pewnie. Był
perfekcjonistą we wszystkim, co robił. Zjeżdżał ze skały w dużo większym tempie niż ona
przed chwilą.
I oto nagle znalazł się tuż koło niej, na odległość wyciągniętego ramienia. Był śmiertelnie
blady, a oczy tak mu pociemniały, jak w momentach największych miłosnych uniesień.
Wyciągnął dłoń, a Sam chwyciła ją kurczowo. Alex przyciągnął ją bliżej.
 Zarzuć mi ramiona na szyję i trzymaj się mocno. Nie sprawiło mu trudności przełożenie
węzła na miejsce.
 Trzymaj się mnie na wypadek, gdyby twoja lina puściła.
Lina nie zerwała się, ale Sam nie chciała go puścić. Czuła jego ciepło. Ogarnęło ją
poczucie bezpieczeństwa, które tylko on jej zapewniał.
Odepchnął ją, gdy tylko stanęli na ziemi.
 Ty nieprawdopodobna idiotko! To była najbardziej niebezpieczna i głupia rzecz, jaką w
życiu zrobiłaś. Nie jestem w stanie opisać, jaki jestem wściekły.
 Wiem, przepraszam.  Ku swemu przerażeniu Sam poczuła, że łzy napływają jej do
oczu.  Byłam bezmyślna. Nie uważałam. Więcej tego nie zrobię.
 Nie zrobisz, bo ci na to nie pozwolę  warknął.
Tym razem nie zaprotestowała przeciw męskiej dominacji. Chciała, żeby ktoś się nią
zaopiekował. Dbał o nią. Pod warunkiem, że tym kimś będzie Alex.
 Przestanę pracować, obiecuję. Nie narażę naszego dziecka na niebezpieczeństwo.
Zapadła cisza, a Sam zobaczyła, że Alex wpatruje się w nią z miną wyrażającą całkowite
zdumienie.
 Myślisz, że jestem wściekły, bo mogłaś mieć wypadek i poronić?
Sam kiwnęła głową.
 To było głupie.
 Nie. To ty jesteś niemądra.
Sam zamrugała, zbita z tropu sprzecznymi sygnałami, które wysyłał. Słowa Alexa nie
pasowały do wyrazu jego oczu. I do serdecznego gestu, jakim wziął ją w ramiona.
 Jak mógłbym wpaść w taką furię z powodu dziecka, którego nie znam? Umierałem ze
strachu o ciebie, Sam.
Nowa nadzieja wstąpiła w jej serce. Wtuliła się w jego ramiona.
 Zawsze mogę mieć inne dziecko  ciągnął, tuląc ją do siebie mocno  ale nigdy,
przenigdy nie mógłbym mieć innej Sam. Jesteś jedyna na świecie i właśnie zdałem sobie
sprawę, jak gorąco cię kocham.
 Ja też cię kocham  wyszeptała.  Myślę, że od zawsze.
 Odezwijcie się  usłyszeli nagle głos Terry ego. Sam spojrzała na Alexa i dopiero teraz
do nich dotarło, że ich wyznania najprawdopodobniej usłyszał zarówno Terry, jak
dyspozytornia. Najpierw odebrało im mowę, ale potem nagle wydało im się to niesamowicie
śmieszne.
Wiele godzin minęło, zanim znowu mieli czas dla siebie.
Godzin pełnych poczucia satysfakcji z dobrze wykonanego obowiązku, gdy zakończono
ewakuację obu rannych turystów. Godzin, które dały im szansę na delektowanie się planami
wspólnej przyszłości.
Sam znowu była na swoim miejscu. Z Alexem. W jego ramionach. Jego dłoń czule
głaskała jej ciągle jeszcze płaski brzuch.
 Czy przeszkadza ci to, że wszyscy już wiedzą?  spytał.
 Nie, a tobie?
 Chciałbym wykrzyczeć tę wiadomość całemu światu. Jestem najszczęśliwszym z
żyjących mężczyzn. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl