[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przewidzenia. Kiedy kogoś kochasz, naprawdę kochasz, musisz być gotowa na ryzyko.
- Muszę pójść do niego.
- Musisz pójść za głosem swojego serca.
Jej serce. Jej serce było złamane. Dlaczego nikt tego nie widzi?
- Aatwo ci to powiedzieć.
- I to jest najbardziej przerażająca rzecz na świecie. Można badać, analizować i
testować zjawiska parapsychologiczne. Można zakładać laboratoria na największych
uniwersytetach świata, ale tylko poeta zrozumie ciężar miłości.
- Ty zawsze byłaś poetką, mamo. - A. J. ponownie usiadła przy niej i położyła głowę
na jej ramieniu. - O Boże, a jeśli on mnie nie chce?
- Wtedy będziesz zraniona i będziesz płakać. A potem się pozbierasz i życie potoczy
się dalej. Mam silną córkę.
- A ja mam piękną i mądrą matkę. - A. J. sięgnęła po kieliszki. Podała jeden Clarissie i
wzniosła toast. - Za co najpierw wypijemy?
- Za nadzieję.
A. J. przebrała się w sypialni, która zawsze na nią czekała. Nieważne, że podczas
ostatnich lat spędziła w niej tak niewiele nocy. Może zostanie tu dzisiaj, po weselu, gdy
odjadą goście, a nowożeńcy wyruszą w podróż poślubną? Może przemyśli to i owo, i rano
znajdzie w sobie odwagę, by pójść za głosem serca?
A jeśli jej nie zechce? A jeśli już o niej zapomniał? A. J. stanęła przed lustrem, ale
zamknęła oczy. Za dużo było tych "jeśli". Tylko jedno było pewne - że go kocha.
Wyprostowała ramiona, otworzyła oczy i przyjrzała się sobie. Suknia była bardzo
romantyczna, bo taką wolała jej matka. Od lat nie miała na sobie niczego tak rażąco kobie-
cego i zwiewnego. Koronkowa góra dotykała szyi, a delikatny błękitny jedwab przezierał
przez haft. Spódnica w kształcie dzwonu spływała do kostek.
To nie mój styl, pomyślała A. J., choć trzeba przyznać, że w staroświeckim kroju i
wdzięku koronki jest coś pociągającego. Sięgnęła po bukiecik białych róż udekorowany
wstążką i poczuła się głupio, jakby sama była panną młodą. Na myśl o tym, że mogłaby brać
ślub z ukochanym mężczyzną...
Przeczucie? Otrząsając się, cofnęła się parę kroków od lustra To przecież jej matka
wypowie już za chwilę formułę o dozgonnej miłości. Zerknęła na zegarek i wstrzymała od-
dech. Lada moment pojawią się goście! Musi się spieszyć.
Pierwsze przybyły dzieci Aleksa. Widziała się z nimi tylko raz, poprzedniego
wieczoru na kolacji, było więc jeszcze trochę skrępowania i sztywności. Ale kiedy jej
przyszła siostra zaproponowała pomoc, A. J. postanowiła trzymać ją za słowo. A gdy zaraz
potem przed dom zaczęły zajeżdżać samochody, każda pomoc była na wagę złota.
- A. J. - Alex zastał ją w ogrodzie, gdzie pomagała gościom zajmować miejsca -
Zlicznie wyglądasz.
Pomimo opalenizny był trochę blady. Widoczne oznaki zdenerwowania jeszcze
bardziej złagodziły jej stosunek do niego.
- Wstrzymaj się z komplementami, dopóki nie zobaczysz panny młodej.
- Nie mogę się doczekać. - Poprawił węzeł krawata.
- Przyznam, że czułbym się lepiej, gdyby już tutaj była i podtrzymała mnie jakoś. Co
wieczór prowadzę rozmowy z milionami ludzi, ale to... - Powiódł wzrokiem po ogrodzie. - To
jest całkiem inna historia.
Pogłaskała go po policzku.
- Dlaczego nie wejdziesz cichaczem do środka i nie strzelisz sobie małego bourbona?
- Chyba tak zrobię.
Przyglądała mu się, gdy okrężną drogą wchodził do domu tylnym wejściem.
Napotkała wzrokiem Dawida. Stał na skraju ogrodu, gdzie bryza rozwiewała końce jego
włosów. Zdziwiła się - a jej serce od razu zaczęło walić - że go nie wyczuła. Zastanawiała się
- a zalewała ją fala radości - czy chce go tutaj widzieć.
Nie podszedł do niej. Wiedziała, że pierwszy krok należy do niej.
Jest taka śliczna, pomyślał. Wygląda jak marzenie. Bryza, która niosła w powietrzu
zapachy ogrodu, igrała z koronką przy jej szyi. Gdy podchodziła do niego, przywołał na
pamięć wszystkie jałowe, spędzone bez niej godziny.
- Cieszę się, że przyszedłeś.
Jadąc tutaj, zastanawiał się, po co to robi. Przyciągała go myślami, pędził tutaj za
swym sercem?
- Zdaje się, że panujesz nad wszystkim.
Nad niczym nie panowała. Chciała wyciągnąć do niego ręce, powiedzieć mu coś
bardzo osobistego, gdyby tylko nie wydawał się taki chłodny i zdystansowany.
- No cóż, możemy już zaczynać. Jeszcze tylko posadzę parę osób i będę mogła pójść
po Clarissę.
- Zajmę się nimi.
- Nie musisz. Ja...
- Powiedziałem, że to zrobię.
Jego odpowiedz ucięła dalszą dyskusję. A. J. stłumiła swoje tęsknoty i skinęła głową.
- Dziękuję. - Odeszła do domu, do swojego pokoju, aby się pozbierać przed
pokazaniem się matce.
Do licha! Odwrócił się, przeklinając ją, przeklinając siebie, przeklinając wszystko, na
czym świat stoi. Wystarczyło, że na nią spojrzał, a już chciał się do niej czołgać. A przecież
nie należał do mężczyzn, którzy potrafią żyć na kolanach. Była taka opanowana i chłodna,
taka świeża i śliczna, i przez chwilę, ale tylko przez chwilę, zdawało mu się, że dostrzega
przebłysk uczucia, którego tak wypatrywał w jej oczach. Ale zaraz potem uśmiechnęła się do
niego jak do jednego z wielu weselnych gości.
Orkiestra, którą A. J. wybrała spośród mnóstwa orkiestr, grała coś spokojnego na
drewnianym podeście na trawniku. Na kratkach przed fotelami pięły się pachnące groszki.
Skupiona i mająca na wszystko oko A. J. szła przez ogród, żeby zająć swoje miejsce.
Zerknęła na Aleksa i posłała mu szybki, zachęcający uśmiech. Potem, na progu domu, ubrana
w ciemnoróżowe jedwabie, pojawiła się Clarissa.
Wygląda jak królowa, pomyślała A. J., i aż jej serce urosło. Goście stali, gdy szła
między nimi, ale ona patrzyła tylko na Aleksa. On zaś, pomyślała A. J., wygląda tak, jakby na
całym świecie istniała tylko Clarissa.
Ceremonia była krótka i tradycyjna Słowa proste, a przecież tak skomplikowane.
Zlubowanie powtarzane od wieków, a przecież całkiem nowe.
Z zamglonym wzrokiem i ze ściśniętym gardłem A. J. wzięła matkę w ramiona.
- Och, życzę ci szczęścia, mamo.
- Już je mam. I zachowam. - Leciutko ją od siebie odsunęła. - Tobie życzę tego
samego.
Nim A. J. zdążyła cokolwiek powiedzieć, Clarissa odwróciła się i wpadła w objęcia
pasierba i pasierbicy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl