[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pomóc, i zauważyła ją w pobliżu szkoły. Wśród roześmia
nych, wesoło gawędzących ludzi przyjaciółka wydawała się
jeszcze bardziej smutna. Kaitlin pośpiesznie podeszła do niej
i wzięła ją pod rękę.
- Julio, Rafe na pewno by przyszedł, gdyby mógł. Mu
siało mu przeszkodzić coś ważnego. - Starała się być prze
konująca, ale nawet w jej uszach słowa zabrzmiały bez
nadziejnie.
- Chciałabym w to wierzyć. - Julia posłała jej wymuszo
ny uśmiech- - Ale obie wiemy, jaka jest sytuacja.
- Może przejdziemy się zaraz do stajni i zobaczymy...
- Nie, Kaitlin. - Julia na moment mocno zacisnęła wargi,
aby powstrzymać się od płaczu i wzięła głęboki oddech. -
Najwyższy czas, abym spojrzała prawdzie w oczy. Robiłam
wszystko, co w ludzkiej mocy, usiłując ratować małżeństwo,
które istnieje tylko na papierze. Zrozumiałam to dopiero dzi
siaj, patrząc na tych wszystkich rodziców i ich dzieci. Tak
dalej być nie może.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- Wieczorem, gdy Rafe wreszcie wróci, zakomunikuję
mu swoją decyzję. - Po policzku Julii stoczyła się łza. - Za
mierzam wystąpić o rozwód.
Anula & Irena
scandalous
- Rozwód? - Tripp szeptem powtórzył to słowo, stojąc
obok Kaitlin przy zlewie, przez ramiÄ™ zerknÄ…Å‚ na Charliego,
który po kolacji sprzątał ze stołu. - Julia żąda rozwodu?
- Tak mi powiedziała. - Kaitlin opłukała kubek i podała
go Trippowi.
- Mogę iść się pobawić, papo?
- Tak, synku, ale zostań koło domu.
- Dobrze, papo. - Chłopiec w podskokach wybiegł na
zewnÄ…trz.
- A niech mnie. - Tripp ze zdumieniem pokręcił głową.
- Wiedziałem, że nie bardzo im się układa, ale żeby rozwód?
Nigdy bym nie pomyślał, że do tego dojdzie. Sądzisz, że Julia
mówiła poważnie?
- Moim zdaniem tak.
- Do licha.
Skończyli zmywać naczynia i wstawili je do kredensu, po
czym Tripp wyszedł, aby przed nocą zająć się końmi. Gdy
skończył, na dworze zapadał zmrok. Kazał Charliemu iść do
domu i przygotować się do spania, a sam wolnym krokiem
ruszył w stronę Rafe'a, który właśnie wyszedł na chodnik.
- Cześć, Rafe. - Tripp nie chciał być wścibski, ale nie
mógł też zlekceważyć problemów dobrego przyjaciela.
- Pewnie już słyszałeś? - Zgarbiony, z rękami w kiesze-
niach i ponurą miną, Rafe wyglądał jak siedem nieszczęść.
- Tak, Kaitlin mi powiedziała. Cholernie mi przykro, że
spotyka ciÄ™ coÅ› takiego.
- Wiedziałem, że prędzej czy pózniej tak to się skończy.
Nie zasługiwałem na taką nadzwyczajną kobietę jak Julia,
Rafe zaśmiał się z goryczą. - Nie okazałem się dla niej wy-
starczajÄ…co dobry.
Anula & Irena
scandalous
- Chyba przesadzasz.
- Nie, to święta prawda. Robiłem wszystko co w mojej
mocy. Tak bardzo się starałem. Harowałem od świtu do nocy,
aby Julia była dumna, że sobie radzę.
- Fakt - przyznał Tripp. Rzeczywiście nie znał nikogo,
kto pracowałby tak ciężko jak Rafe.
On zaś przez chwilę wpatrywał się w czubek swego czar
nego buta, po czym ciężko westchnął.
- Cóż, wygląda na to, że nie byłem w stanie ofiarować
jej tego, czego pragnęła - stwierdził z bezbrzeżnym smut
kiem w głosie.
- Co powiedziałeś? - Słowa Rafe'a podziałały na Trippa
niczym kubeł zimnej wody.
- Tylko tyle, że chyba nie dałem mojej ukochanej Julii
tego, czego potrzebowała do szczęścia.
Tripp zachłysnął się z wrażenia. Patrzył na twarz przyja
ciela, ale myślami był daleko stąd. Cofnął się w nich do prze
szłości sprzed kilku lat, ujrzał ją w całkiem nowym świetle.
I dzięki temu nagle zrozumiał, co powinien uczynić, aby
przyszłość okazała się lepsza.
Popędził chodnikiem, zdecydowany wprowadzić w życie
swój plan. Wiedział, że powinien wreszcie dokonać rozra
chunku z przeszłością. Wiedział też, że to oznacza cierpienie.
Ale musiał się z nim zmierzyć, zamiast bezustannie od niego
uciekać ponieważ ta ucieczka mogła okazać się jeszcze bar
dziej bolesna w skutkach.
Skręcił za róg i łomotał w drzwi poczty dopóty, dopóki
telegrafista Gabe Kingery nie wyłonił się z zaplecza. Gdy
otworzył, Tripp wepchnął się do środka.
- Muszę wysłać telegram - oświadczył.
Anula & Irena
scandalous
- Otwieramy w poniedziałek o...
- Wykluczone! - Tripp uderzył jedną wielką pięścią
o drugą. - Chcę wysłać go teraz!
Kaitlin czuła nadciągające zagrożenie. Od kilku dni coś
złego wisiało w powietrzu. Dławiło ją i przytłaczało, jakby
ktoś złożył na jej barkach wielki ciężar.
Nie chodziło o obawę, że mogą stracić sklep. Ani o decy
zję, czy w przyszłym tygodniu jechać z Alisterem Dorseyem
do Nowego Jorku.
Nie potrafiła nazwać powodów swojego niepokoju, lecz
była pewna, że mają one związek z Trippem. Od dnia szkol
nego przedstawienia zachowywał się co najmniej dziwnie. W
sklepie pracował z ponurą zaciętością, a wieczorami zamy
kał się w swoim składziku i wściekle walił młotkiem, robiąc
zamówione przez mieszkańców Porter regały, taborety i sto
liki.
Prawie się nie odzywał i to raniło Kaitlin najbardziej. Tak
bardzo brakowało jej rozmów z Trippem. Dopiero teraz zro
zumiała, ile przynosiły jej ukojenia.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]