[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tego, że ciągle ze mną flirtujesz, nie powinnam podejrzewać cię o sypianie z każdą, która się
nawinie.
Dalej patrzył na nią bez słowa.
Faktycznie, debatuję sama ze sobą, ponieważ muszę najpierw pewne rzeczy
przemyśleć, zanim o nich porozmawiam z innymi. Dotąd jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło,
żeby ktoś, kogo dopiero co spotkałam, koniecznie chciał poznać moje myśli i gniewał się,
kiedy nie mam ochoty się nimi dzielić. Moje myśli to moja prywatna sprawa! Ala zgadzam
się, trzeba rozmawiać i poznawać się lepiej, zamiast wyciągać wnioski, kierując się
uprzedzeniami i słuchając plotek.
Jack wbił wzrok w swoje buty, potem znów spojrzał na Tarę, nadal nic nie mówiąc.
Czemu tak jej utrudniał? Właściwie powinna powiedzieć, żeby spadał, i dać sobie spokój
z dalszymi próbami zaprzyjaznienia się. Jednak ta ostatnia uwaga na temat niewykorzystania
nadarzających się okazji zapadła jej w serce, ponieważ rzeczywiście rzucała na Jacka
pozytywne światło. Tara wierzyła, że w każdym człowieku jest coś dobrego, coś, czego
należy szukać i co należy wydobyć. Nie mogła tak po prostu machnąć ręką na tę znajomość i
odejść, nie próbując dojrzeć, co naprawdę kryło się za maską wiecznie zgrywającego się
mądrali.
Jeśli chcesz, żebym więcej z tobą rozmawiała, to się postaram. I nie będę cię oceniać,
dopóki nie poznam cię lepiej. Chyba faktycznie okazałam się trochę zbyt krytyczna.
Jack nic nie powiedział.
Tara miała ochotę krzyczeć jak zawsze, gdy przebywała w jego towarzystwie dłużej niż
pięć minut.
A, prawda, jeszcze jedno. Nie mam cię za łajdaka.
Nie zmieniając wyrazu twarzy, podszedł do niej, przyjrzał się jej i pogładził ją po
policzku. Widząc jej zdumienie, uśmiechnął się łagodnie.
Niełatwo było to wszystko powiedzieć, co?
Owszem.
Przysunął się bliżej, a jego palce powolutku powędrowały po policzku Tary ku jasnym
włosom i schowały się w nich. Tym razem wiedziała, co się stanie, lecz była
zahipnotyzowana jak ćma lecąca prosto w płomień świecy. Kiedy Jack pochylił głowę,
zamknęła oczy i zwilżyła wargi językiem. Poczuła na twarzy ciepły oddech, a potem
delikatny pocałunek na czole.
Kiedy otworzyła oczy, Jack uśmiechał się od ucha do ucha.
Dziękuję.
Zarumieniła się po same uszy, upokorzona, że jej nie pocałował, i zła, bo widział, że na to
czekała.
Ty... Cofnął się szybko, nie przestając się uśmiechać.
Hej, tylko nie próbuj zrywać dopiero co osiągniętego porozumienia za pomocą słoika z
piklami!
Ty...
Przecież dałem słowo, że nie pocałuję cię, dopóki nie poprosisz.
Twoje niedoczekanie!
Miał dość tupetu, by do niej mrugnąć.
Spokojna głowa. Tak naprawdę mnie lubisz, chociaż wcale tego nie chcesz.
Zakryła uszy dłońmi i ruszyła w kierunku domu.
Nic nie słyszę, trala la la la! Gonił ją śmiech Jacka.
Ja też cię lubię. Podobasz mi się! Poczekam, aż będziesz gotowa!
Odprowadził ją wzrokiem, a potem przez, moment pomyślał o Sarah. Owszem, zachował
się jak łajdak. Kiedyś. Dawno temu. W poprzednim życiu. Odetchnął głęboko, uczyniwszy to
wyznanie przed samym sobą, wrócił myślami do Tary i uśmiechnął się.
Uśmiechał się jeszcze długo po tym, jak wypakował wszystkie zakupy. Od dawna nie
bawił się tak dobrze w towarzystwie kobiety. Te ich ciągłe utarczki słowne były najlepszą grą
wstępną, jaką mógł sobie wyobrazić. Tak, Tara była idealna. Inteligentna, intrygująca,
seksowna.
ROZDZIAA CZWARTY
Przeszedłeś sam siebie, muszę to przyznać! Jack uśmiechnął się z dumą.
Cudo, prawda?
Jest na co popatrzeć, fakt.
Zakochałem się od pierwszego wejrzenia wyznał Jack, spoglądając na oberwaną
rynnę i obłażącą ze ścian farbę.
Adam Donovan pokiwał głową.
Bo miłość jest ślepa... I chyba ma zle w głowie, sądząc po tobie.
Po mnie? To nie ja wydałem prawie cały spadek na samochód, który rozwija
niedozwolone prędkości.
Ale moje cudo jest seksowne jak diabli, a twoje to kupa gruzu.
Nie należy sądzić po pozorach.
Weszli na werandę. Adam ostrożnie ominął obluzowaną deskę.
Nigdy nie sądzę po pozorach, zawsze staram się zgłębić sprawę.
Jak zwykle mówisz o kobietach?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]