[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tym przekonać. Musi być na to jakiś sposób. Pośpiesznie
odłożyła książkę i wyszła na taras. Nie zastała tam jednak
Pierce'a, nie było go również w pokoju. Pozostawała tylko
sypialnia.
W świetle jednej z nocnych lampek zauważyła wysmukłą postać
męża na balkonie. Jego włosy połyskiwały wilgocią, a wokół
114
bioder miał zawinięty ręcznik. Nie miała wątpliwości, że
właśnie wyszedł spod prysznica.
Zawahała się przez moment, a potem zrzuciła sandały i boso
podeszła cicho do niego. Zatrzymała się tuż obok, jednak nawet
najmniejszym drgnieniem nie dał po sobie poznać, że ją
zauważył.
Oblizała nerwowo usta.
- Pierce?
Powiedziała to tak cicho, że ledwie sama się usłyszała.
Zauważyła jednak, jak zesztywniał.
- Pierce? - powtórzyła głośniej, tym razem dotykając go
leciutko ręką.
Jego reakcja była więcej niż gwałtowna. Obrócił się
błyskawicznie i wziął ją w ramiona.
- Bogu dzięki. Twarda z ciebie sztuka, Alix. Myślałem, że już
nigdy nie przyjdziesz.
Poczuła, jak serce skoczyło jej do gardła. Oparła mu ręce na
ramionach, jakby go chciała odepchnąć.
- Nie, Pierce. Ja chciałam... - Dalsze słowa zdusiły jego wargi.
Całował ją z taką pasją, że nie miała najmniejszych szans, by
zaprotestować. Próbowała przez moment walczyć, ale robiła to
zupełnie bez przekonania. Jej własne ręce zaraz zresztą
odmówiły posłuszeństwa głosowi rozsądku i zaczęły przyciągać
go jeszcze bliżej. Podniecały ją odgłosy tryumfalnego
zadowolenia, jakie wydawał z siebie Pierce, odkryła też, że
sama reaguje podobnie, całując go z równym zapamiętaniem.
Kiedy w końcu oderwali się od siebie, przez dłuższą chwilę nie
mogła złapać oddechu. Ostatkiem sił zawołała:
- Poczekaj, Pierce!
- Za pózno już na to, by czekać, Alix. Oboje przecież tego
pragniemy, prawda?
115
Miał rację. Słowa nie miały tu żadnego znaczenia, skoro mogli
komunikować się w ten sposób.
- Tak - wydusiła z siebie z trudem - oboje tego pragniemy.
Gwałtowność jego pocałunków znowu zaparła jej na chwilę
dech.
- Potrzebuję cię i pragnę, Alix - wyszeptał żarliwie, a ona
wiedziała, że nie potrafi się dłużej opierać.
Na wpół świadomie czuła, jak zdejmuje z niej ubranie, by wziąć
ją potem na ręce i zanieść do łóżka. Jej ciało, podrażnione jego
bliskością, wtulało się w niego, by być jeszcze bliżej
oszałamiającego ciepła. Jego ręka wędrowała w górę
kształtnych ud, przez płaski brzuch, aż trafiła na piersi, na
których skupiła się na chwilę. Skierował tam zaraz również usta,
jego wargi drażniły najpierw delikatnie jej stwardniałe sutki,
dopiero po chwili pieszczota pogłębiła się. Ciałem Alis. targnął
spazm. Nie dbała już więcej o nic. Chciała tego z pasją, która
zrodziła się gdzieś w głębi jej spragnionego ciała. Jej ruchy były
spontaniczne i nieskrępowane, gdy w końcu pozwoliła sobie na
takie zachowanie, o jakim marzyła od momentu, gdy zdała sobie
sprawę, że nadal go kocha. Wyczuwała jego podniecenie i
pragnienie; oszałamiająca bliskość Pierce'a sprawiła, że Alix
jęknęła i dała mu znać całą sobą, jak bardzo go pożąda.
Dotykał jej językiem na tyle sposobów, aż miała wreszcie
ochotę krzyczeć. Zamykał jej jednak usta nowymi pocałunkami,
tak że zaraz zapominała o poprzednich doznaniach. Pragnęła go,
chciała, żeby w nią wszedł i wypełnił całą pustkę i samotność
minionych lat. Chciała mu to powiedzieć, przyciągnęła
ponownie jego głowę, lecz znów się jej nie udało, gdyż oddali
się pocałunkom bez opamiętania.
Płonęła pożądaniem i oznajmiała mu to każdym swoim ruchem.
Poczuła znów jego rękę na swoim udzie, przesuwającą się
wolno ku górze, aż do wilgotnego sklepienia, które objął w
116
geście zwycięstwa. Alix chciała zaprotestować, powiedzieć, że
nie tego oczekiwała, jednak jej ciało już zareagowało na tę
kolejną pieszczotę, zmierzając do szczytu, którego tak mocno
pragnęła.
Kiedy napięcie nieco ustąpiło, Pierce rozsunął delikatnie jej uda
i wszedł w nią po mistrzowsku. Przestała na chwilę oddychać,
odpowiadała z całą energią na jego ruchy, czując, jak napięcie
wzrasta jeszcze bardziej.
Ich wzajemne pożądanie było zbyt wielkie, by mogło trwać
długo i osiągnęli satysfakcję w odstępie ledwie kilku sekund od
siebie. Pierce opadł na nią z jękiem zadowolenia, a ona, pragnąc
go nadal, przytuliła go mocno. Nie chciała myśleć o niczym,
wystarczała jej bliskość kochanego mężczyzny. To, co właśnie
między nimi zaszło, było wystarczająco wspaniałe i
spontaniczne, na wszelkie pytania będzie czas pózniej".
Pierce oddychał równiej i Alix zaczęła się nawet zastanawiać,
czy nie zasnął. Przez chwilę leżała z przymkniętymi oczami, po
czym spróbowała wysunąć się spod niego.
- Nie! - Silna ręka uniemożliwiła natychmiast ten ruch. - Nie
mam zamiaru utracić cię ponownie.
Alix poczuła, że do oczu napływają jej łzy radości. Jej tak
pewny siebie mąż mówi coś, co wypełnia bolesną pustkę.
Zależy mu na niej. Dba o nią. Tylko czy to jest miłość? Nie
potrafiła jeszcze ocenić, czy to, co jej ofiarował, spełnia jej
wszystkie oczekiwania.
- Nigdzie się nie wybieram - powiedziała cichym głosem przez
ściśnięte gardło. - Po prostu jesteś za ciężki.
- Przepraszam - mruknął sennie, niby to się odsuwając, a w
istocie pociągając ją za sobą i tuląc jeszcze mocniej.
Alix nigdy nie czuła się bardziej bezpiecznie. Jej dom był w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]