[ Pobierz całość w formacie PDF ]
I tak to lecia Wacaw - szczSliw, trwony razem. Rliczny, straszny-by
wiernym Smiertelnych obrazem.
Nikt nie wyszed na spotkanie drogiego goScia w domu Marii. Nikt nie odebra rcego, spie-
nionego konia. Zakoata; nikt mu nie otwiera, nic nie przerywa gbokiej cichoSci. Musi
by bardzo póxno - pomySla Wacaw. Przy Swietle ksiyca bka si okoo domu. Na osta-
tek postrzega ruch w sypialnej komnacie. Przez otwarte widzi okno lekk zason, któr wiatr
60
to wypycha z pokoju, to znowu wciga. Niecierpliwy skacze przez to okno i znajduje umar
kobiet w aobnej odziey. Owa posta dwuznaczna uwiadomia rycerza o tym, co si stao.
Lecz któ by ten czek may z okiem zapakanem?
Czy duchem jego losu? Anioem? Szatanem?
Czy szczerze drani mki lub smutek z nim dzieli?
Nie wiem - obj rycerza i w czwa polecieli.
Taka jest powieS Malczewskiego o podniosym Wojewodzie, o piknej Marii i zacnym, sta-
rym Mieczniku. Ze wzgldu mistrzowskiego prowadzenia rzeczy porówna by j mona
z sztuk jak doskonaego mechanika, gdzie si wszystko odbywa skutkiem porusze niewi-
dzialnych kóek, elazek, spryn. UmieSciem to poema na czele nowszych dzie ojczystej
poezji, nie iby w mniemaniu moim przodek przed nimi trzymao - bo taki sd byby z wielu
miar pochy i nieopatrzny, bo kade dzieo uwaa trzeba jako oddzieln caoS i ceni bez
nacigania - ale szczególnie z tej przyczyny, e to jest twór modego poety, który ju zeszed
z tego Swiata, a którego geniuszu dawniejsza krytyka recenzentów stolicy nie pojmowaa.
Mógem waSciwiej postpi sobie? Nikomu wreszcie nie narzucam tego zdania, sdz jed-
nak, e nie masz dziea w dzisiejszej poetyckiej literaturze polskiej, które by t powieS Mal-
czewskiego przechodzio bdx wielkoSci ukadu, bdx ustawicznoSci ducha, bdx na ko-
niec umiejtn, szykown zrcznoSci prawdziwie artystowskiej ekspozycji. - Nieliczny by
poczet osób skadajcych aobny orszak na pogrzebie Malczewskiego. Nie mówiono wten-
czas: umar wielki poeta . Przyjaciele aowali tylko przyjaciela - geniusz przemkn si
nieznany, jak cie bez szelestu! Poómy mu teraz na ustroniu kamie z skromnym napisem;
Autorowi Marii .
Dziea innych poetów polskich ledwo niejednozgodnie ceni Swiatlejsza publicznoS; we
wszystkich znajduj si rku. Krócej te o nich mówi bd. Dwa szczególnie charaktery
wyraxniej przebijaj si w systemie tych nowych tworów poetyckich. Z jednej strony malow-
nictwo historyczne, ksztaty, figury, grupy, obyczaje, zdarzenia. Poezja ta zajmuje ca prze-
strze, na któr pad i rozpostar si cie minionych czasów. Z drugiej zaS strony: wntrzny
duch i uniesienie mySli. Tamte nazywam poezj realn, obiektow; t - poezj duszy. Pod tym
dwoistym wzgldem uwaa mona usposobienie kadego niemal z dzisiejszych poetów pol-
skich. Te obadwa charaktery, mniej wicej wydatne, postrzega si daj w dzieach Adama
Mickiewicza i Józefa Bohdana Zaleskiego; to samo w poezji Woronicza, Seweryna Gosz-
czyskiego i Kaz. [imierza] Brodziskiego - to samo u kadego poety.
Atoli te dwa najogólniejsze i najpowszechniejsze wzgldy teorii bynajmniej nie zacieraj ró-
nicy zachodzcej midzy artystami ani pierwotnej ich waSciwoSci. Niechaj take nikt nie
mniema opacznym rozumieniem moich wyrazów, jakobym chcia ustanawia dwie odrbne
szkoy. Daleki jestem od tego. Jakkolwiek ów rozdzia wielkie zajmuje przestwory, bo w jed-
nym mieSci si Swiat zewntrzny z punktu przeszoSci i teraxniejszoSci, z punktu historycz-
nego - poezja obiektowa, postaciowa, plastyczna, realna; a w drugim cay Swiat duszy, Swiat
poezji psychicznej; zdaje mi si jednak, ze drogi genialnych talentów s i mog by jeszcze
liczniejsze i nigdy nie zbadane, e natchnienie poety moe by daleko rozmaitsze. Naprzód
to wszystko przewidzie i okreSli filozoficznymi definicjami, albo dialektycznymi formua-
mi - w mojej mocy nie jest! W sztuce nic masz nic konwencjonalnego. Nie masz na Swiecie
adnego w tym wzgldzie prawodawstwa, adnych przepisów a priori czy a posteriori, ad-
61
nej szkoy, adnej teorii. S to wszystko wymysy krytyki tchncej obskurantyzmem estetycz-
nym. Jak biaoS wzrok ludzki rozbija, tak si na drobne atomy rozbijaj wraenia, kiedy je
ujmiemy w zimny opis albo podcigniemy pod naukowe pojcie. Dzieli, co jest jednym
tchnieniem, rozrywa, co tylko w duchu yje, moe by coS niepoetyczniejszego, a nawet
[ Pobierz całość w formacie PDF ]