[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Minolia pomimo ciemności była tego pewna) gęsta ciecz podpłynęła do szponiastej stopy potwora i
popełzła w górę po jego nodze. Ciemny strumyczek dotarł do brzucha, do pępka i wpił się w niego.
Tak, wpił się, Minolia była pewna, że się nie pomyliła. A po chwili demon zaryczał triumfalnie, jak
zwierz z Mrocznych Lasów Tamtego Zwiata, któremu dogodzono. Zaryczał tak, że żaden człowiek nie
był w stanie tego wytrzymać. Można było albo stracić rozum, albo rzucić się do ucieczki na złamanie
karku.
Minolia uciekła. Obejrzała się dopiero na końcu ulicy. I zobaczyła, co dzieje się z demonem. Ciało
potwora przypominało wil-
-153-
gotną glinę, zmieszaną rękami niewidzialnego garncarza, sączyły się z niego czarne krople, topiło
się...
Dziewczyna rzuciła się do ucieczki, nie wiedząc dokąd, nie wiedząc przed czym.
Amin znalazł i jego znaleziono. Czuł upajające Połączenia, dające siłę, nie mającą sobie równych,
siłę, której nie można pokonać. On, Amin, będzie rósł aż do nieba, rozdepcze ziemię, stanie się
Wielką Nicością. I zabije człowieka, który go zabił.
Minolia upadła, zmęczone nogi zawiodły ją. Dziewczyna leżała, niemal dotykając kamiennego
postumentu, na który codziennie wchodził inny kapłan ze Zwiątyni Isztar i do wieczora stał tam z
kubkiem na jałmużnę.
Dopóki Minolia biegła, chciało jej się walczyć o życie. Ale gdy tylko upadła, fizyczne i psychiczne
siły opuściły ją.
Dlatego gdy z ciemności wyszły trzy złowieszcze, oświetlone blaskiem pożarów i światłem księżyca
postacie z siekierami w łapach, pomyślała tylko, że być może śmierć w takim miejscu zostanie
przyjęta jako ofiara dla Isztar. Dwa potwory zastygły w pewnym oddaleniu, trzeci szedł w stronę
Minolii.
 Jego ostatnie kroki - moje ostatnie chwile - przemknęło na krańcach j ej świadomości. - To właśnie
są Starożytni... To są ci, na których czekaliśmy dwieście pięćdziesiąt lat. Kaci. Wszystko na próżno.
Całe życie na darmo. Umarł mój Vellach, teraz moja kolej...".
Na dwa kroki przed ofiarą, siekiera została wzniesiona do uderzenia. Pozostawało tylko opuścić ją
na drobną szyjkę. I dziewczyna pokornie pochyliła głowę, żeby karu wygodniej było zadać cios.
Wielkimi bezgłośnymi krokami gdzieś zza postumentu wyskoczył i rzucił się na potwora rosły
mężczyzna ze wzniesionym nad głową mieczem, trzymanym obiema rękami. Starożytny spostrzegł
niebezpieczeństwo i zwrócił się ku niemu twarzą, ustawiając swoją siekierę tak, żeby zablokować
opadający miecz.
Potwór wystawił przed siebie siekierę, żeby osłonić się przed uderzeniem z góry. Ale zamach był
fałszywy i mężczyzna wyhamował opadające ostrze, błyskawicznie zmienił ustawienie nóg i ramion i
zadał cios, wbijając klingę dokładnie pod kościaną narośl na czole.
Starożytny wojownik runął jak podcięty.
- Miałem rację! - zawołał człowiek, zapewne zwracając się bezpośrednio do nocy. - Nosaci mają
słabe miejsce pod tym guzem na czole!
-154-
Minolia poznała go: to był gladiator, który zabił Turańczyka na arenie.
A gladiator spojrzał na Minolię, mrugnął do niej i ruszył na dwóch następnych Starożytnych, którzy
teraz szli w jego stronę. Gdy zbliżył się do nich na odległość pozwalającą na walkę wręcz, za
plecami Starożytnych wojowników pojawiła się jeszcze jedna ludzka postać - kobieta z szablą.
Uderzyli jednocześnie na tego samego przeciwnika - mężczyzna i kobieta, mieczem i szablą, w pierś i
plecy. Giętka szabla wygięła się, napotykając grubą, twardą skórę, ale metal zwyciężył i kho-rajska
szabla zatopiła się w ciele przybysza. Dwukrotnie trafiony Starożytny zachwiał się i wypuścił
brązowy półksiężyc.
A mężczyzna i kobieta (ją Minolia również poznała - wojowniczka z areny, która pokonała kozaka)
od razu zwrócili się do trzeciego przeciwnika i zaatakowali go tak samo jak pierwszego, z obu stron.
I znowu zwyciężyli.
- Widzisz, padł na ziemię - powiedziała głośno kobieta. - Taka taktyka jest na nich najlepsza.
- Taka co? Zresztą, nieważne. Nie podoba mi się to - mężczyzna trącił nogą leżących wojowników, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl