[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Różnica między tymi kwotami stanowiła, zdaniem Prizzich, ich własność. Wdowa Asbury miała więc prawo
spodziewać się, ze po odzyskaniu pieniędzy rodzina zechce ukarać ją co najmniej tak samo, jak
ukarała Pina, który w gruncie rzeczy nie wyrządził im żadnej szkody.
- On nie żyje - stwierdziła matowym głosem, znowu spoglądając na zęby Pina.
- Ubieraj się - powiedział wyższy mężczyzna zachodnio -sycylijskim dialektem. Jego głos przypominał
brzęk ciężkiego łańcucha spadającego z kamiennych schodów. - Jedziesz do domu.
- Do domu?
- Wiesz, co mam na myśli.
Kiedy wychodzili z pokoju, niższy zawiesił na gałce drzwi plakietkę z napisem „Nie przeszkadzać".
Dwaj mężczyźni eskortowali Julię aż do Rzymu, gdzie przekazali ją w ręce dwóch innych żołnierzy
Vincenta. Jednym z nich był Mort Violente, przyjaciel ojca Julii, a drugim Joey Cloacacino. Violente, który
był głównym intimidatore rodziny Prizzich, potrafiłby przerazić na śmierć Zygfryda, Cyda, Perseusza,
Winkelrieda, Winstona Churchilla, a nawet Arnolda Schwarzeneggera, toteż na jego widok Julia
skamieniała. Groźnie nastroszony wąs oraz małe, agatowe, blisko osadzone oczka upodabniały go do
szarżującego guźca. Jego codzienna praca polegała na kontaktach z przedstawicielami amerykańskich
związków zawodowych i perswadowaniu różnych spraw tym spośród nich, którzy ośmielali się stawiać opór
Prizzim. Poza tym często zdarzało mu się apelować do rozsądku lichwiarzy, którym zachciało się kantować
rodzinę lub nie spłacać w porę należności. Kiedy trzeba było wzbudzić w kimś strach, Mort był
niezastąpiony. Joey zajmował się mokrą robotą.
Zmierzając w stronę sali odlotów rzymskiego lotniska w towarzystwie dwóch zdecydowanie
niesympatycznych mężczyzn, Julia rozmyślała o swym palazzo i o klasycznym rollsie, które daremnie na nią
czekały. Dumając o Arpadzie Steinerze i Laszlo Lowensteinie oraz o swej masażystce, westchnęła ciężko.
- Morda w kubeł, jasne? Wejdziesz z nami do samolotu, usiądziesz między nami w fotelu i przez całą drogę
nie odezwiesz się ani jednym pieprzonym słowem. Kapujesz? Julia z zapałem pokiwała głową.
Kiedy samolot rejsowy Alitalii odlatywał z lotniska w Rzymie, pokojówka w ateńskim hotelu postanowiła
wcześniej niż zwykle zająć się apartamentem, w którym mieszkali Julia i Pino. Chciała skończyć pracę jak
najszybciej, by spokojnie przygotować się do wielce obiecującej wieczornej randki. Pierwszą rzeczą, którą
spostrzegła, przekroczywszy próg, były zęby Pina. Dopiero po chwili zobaczyła zwłoki. Wrzasnęła tak,
jakby grała w studiu jednej z hollywoodzkich wytwórni i reżyser właśnie dał jej znak.
Miejscowa policja skontaktowała się z Interpolem, prosząc o zatrzymanie niejakiej Denise Grellou, ale Julia
podróżowała znowu, posługując się prawdziwym paszportem. Zaalarmowano nawet francuską policję.
Europejskie media poważnie zainteresowały się sprawą; w amerykańskich poświęcono jej ledwie parę
linijek. Pino nie wzbudził niczyjego zainteresowania, bo znaleziono przy nim jeden z fałszywych paszportów
Henry'ego.
Lecieli klasą turystyczną. Julia nigdy przedtem nie podróżowała w takich warunkach, ale wątpliwy urok tej
nowości szybko minął. Siedzieli w środkowym rzędzie. Julia zajmowała miejsce między dwoma gorylami i
spodziewała się, że to będzie bardzo długi lot.
Po dwóch godzinach od startu poczuła, że musi wyjść za potrzebą. Chrząknęła nieśmiało w stronę Violente.
- Zamknij się! - warknął ostrzegawczo intimidatore.
- Muszę iść do toalety.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]