[ Pobierz całość w formacie PDF ]
na poduszki do kompletu.
82
RS
Kiedy Jake stał przed łóżkiem i upajał się jej widokiem, Merlina
ucieszyła się, że zaskoczyła go czymś niezwykłym. Ale nie chciała, by
tylko na nią patrzył.
Jake oniemiał z wrażenia. Jeszcze nigdy tak bardzo nie
zachwycił go widok kobiety na łóżku. Obezwładniająca piękność
Merliny sprawiła, że zatrzymał się na chwilę. Właśnie tak wygląda
idealna kobieta, pomyślał. W jego głowie tańczyły dzieła sztuki,
słynne obrazy nagich kobiet w luksusowych wnętrzach. Jej skóra
lśniła tak samo jak jedwab. Jake nie mógł uwierzyć, że to nie sen. Ale
Merlina wyglądałaby jeszcze bardziej magicznie, gdyby...
- Głupek - wymamrotał, kręcąc głową. - Dlaczego tego nie
widziałem?
- Czego? - zapytała natychmiast zdezorientowana Merlina.
- Byłem głupi. Długie włosy są dla ciebie w sam raz.
Spływałyby teraz po tych poduszkach. - Wyciągnął się na łóżku obok
niej, podparł się na łokciu i delikatnie założył jeden z jej krótszych
kosmyków za ucho. - Przepraszam. Byłem aroganckim idiotą.
Merlina odetchnęła z ulgą. Przypływ pokory u Jake'a sprawił, że
stał się dla niej bardziej ludzki, bardziej dostępny.
- Nie znałeś mnie - powiedziała.
Tak bardzo pragnęła być dla niego kimś wyjątkowym, kimś
innym niż wszystkie jego poprzednie kobiety. Chciała być tą, którą
pokocha... Tą, którą poślubi...
- Kim jest kobieta, na którą teraz patrzę? - wyszeptał. - Co
jeszcze przede mną ukrywasz?
83
RS
- Gdybyś naprawdę chciał tego poszukać, już dawno byś to
znalazł - odpowiedziała. Jej oczy, okna jej duszy, były szeroko
otwarte. - Ale każąc mi się zmienić, postawiłeś mur między nami.
- Nie chcę już tamtej maski. Chcę ciebie.
- Jestem tutaj - powiedziała skromnie.
- Tak. Ze mną. I niech tak już zostanie.
84
RS
ROZDZIAA DZIESITY
- Merlina?
Podskoczyła w pościeli jak oparzona. To nie był głos Jake'a. To
był głos jej ojca!
Momentalnie wyskoczyła z łóżka. Była zupełnie naga. Tak samo
Jake, który wyszedł do łazienki. Ich ubrania zostały na podłodze w
salonie. Ojciec za chwilę je zauważy i... Wiązanka włoskich
przekleństw powiedziała jej, że właśnie je zobaczył.
- Merlino, wychodz w tej chwili! - zagrzmiał rozkaz.
- Już idę, tato! - zawołała w nadziei, że Jake ją usłyszy i zostanie
w łazience, podczas gdy ona poradzi sobie z ojcem.
Porwała z wieszaka jedwabny szlafrok i włożyła go tak szybko,
jak potrafiła. Jej szczotka została w jednej z toreb, którą przyniósł
Jake, więc przeczesała jedynie włosy palcami. I tak nie mogłaby
wyglądać porządnie. Ojciec na pewno wciąż wpatrywał się w
niepodważalny dowód, że wcale porządna nie była.
Dlaczego, dlaczego nie nacisnął dzwonka, tylko odszukał
zapasowy klucz i wszedł? Miałaby trochę czasu na uprzątnięcie ubrań,
czasu na... ale nie było już ani chwili!
Pomyślała, że najlepszą obroną jest atak. Weszła do salonu i
zapytała:
- Co ty tutaj robisz?
85
RS
- Co ja tutaj robię? - powtórzył z niedowierzaniem. Uniósł ręce
w teatralnym geście i odrzucił do tyłu burzę gęstych siwych włosów.
Oddychał szybko. - Co ja tu robię?
Brzmiało to niemal jak grecki chór, ale Merlina wiedziała, że
ojciec zaraz wyładuje na niej swoją wściekłość w prawdziwie
włoskim stylu.
- Rzadko wpadasz bez zapowiedzi - wyjaśniła.
- A jak mam się zapowiedzieć, skoro nie odbierasz telefonu? Ani
w sobotę, ani w niedzielę, ani dzisiaj. A kiedy dzwonimy do pracy,
mówią nam, że już tam nie pracujesz. Informuje nas o tym ktoś
zupełnie obcy. Nasza córeczka nie raczyła dać nam znać.
- Powiedziałabym wam niedługo. A dlaczego dzwoniliście? Coś
się stało w domu?
- Popatrz tylko, dokąd cię zaprowadziła ta twoja niezależność! -
krzyknął, z obrzydzeniem wskazując na ubrania na podłodze.
Merlina wzięła głęboki oddech i powtórzyła pytanie.
- Co się stało? Czy wszystko dobrze z mamą?
- Nie, nie wszystko dobrze. Mama jest chora ze zmartwienia.
Cały dzień powtarza: coś złego się stało Merlinie. Czuję to tutaj. -
Uderzył się pięścią w serce, odgrywając rozpacz matki. - Już nie
mogę, Angelo, powiedziała. Musisz jechać do Sydney, znalezć ją. No
i co znajduję? Co znajduję?
Moja córka... - spojrzał na jej czerwony szlafrok
- ...jest ladacznicą!
86
RS
Merlina przewróciła oczami. Zaraz nazwie ją prostytutką i
zabroni na zawsze wstępu do swojego domu. Ojciec zupełnie nie
przystawał do dzisiejszej rzeczywistości. Ale nie chciała stracić
rodziny. Musiała coś zrobić - tylko co?
- Jest pan w błędzie, panie Rossi - usłyszała spokojny głos za
sobą.
Jake!
Obróciła się. Szedł korytarzem. Nie miał na sobie nic poza
ręcznikiem zawiązanym wokół bioder. Czyżby nie zdawał sobie
sprawy, że jego wygląd tylko rozwścieczy ojca?
- No proszę! W końcu wyszedłeś z ukrycia! - zadrwił ojciec,
wyciągając się, by zbliżyć się wzrostem do Jake'a i spojrzeć na niego
z góry.
- Nie ukrywałem się - poprawił Jake. - Byłem w łazience.
Trudno było nie usłyszeć, co tu się dzieje. Musiałem wkroczyć. -
Objął troskliwie Merlinę. - Nie pozwolę panu skrzywdzić Merliny.
- To ty ją skrzywdziłeś!
- Tato, proszę...
- Kim jest ten człowiek? Czy nie uczyłem cię, żebyś zachowała
dziewictwo dla męża?
- Nazywam się Jake Devila...
- Devila? - Ojciec doznał olśnienia. - Czy nie tak nazywa się
twój szef, Merlino?
- Już dla niego nie pracuję, tato.
- Co? Wyrzucił cię z pracy, bo dałaś mu się uwieść?
87
RS
- Nie, tato...
Zignorował jej odpowiedz i znów zaatakował Jake'a.
- Jesteś człowiekiem bez honoru. Wykorzystałeś swoją pozycję,
by zawrócić w głowie mojej córce!
- Wcale tak nie było! - krzyknęła Merlina. Przeciwnie: pierwszy
raz w życiu dała głowie odpocząć i podążyła za sercem.
- Zmusił cię do obcięcia włosów. A Sylvana powiedziała nam,
że każe ci się nieprzyzwoicie ubierać do pracy.
- Przesadziła! - krzyknęła Merlina, żeby ojciec w końcu ją
usłyszał. Wielkie usta Sylvany trzeba było zaszyć tuż po urodzeniu!
- Nie. Twój ojciec ma rację. Faktycznie wykorzystałem moją
pozycję.
Merlina zamknęła oczy w rozpaczy. W Co teraz grał Jake? Nie
miał zielonego pojęcia, z jakim człowiekiem ma do czynienia, i
niweczył szansę na odkręcenie tej sytuacji. Jeśli w ogóle była jakaś
szansa.
- Nie rozumiałem wtedy, że Merlina jest doskonała taka, jaka
jest - powiedział spokojnym, dyplomatycznym tonem. - Chciałem,
żeby pasowała do wizerunku firmy. Przykro mi, że uważa pan mój
wpływ za negatywny. Nie było to zamierzone.
- Przykro ci? Czy to mi zwróci córkę, którą zepsułeś? Nie
znajdzie już teraz dobrego męża!
Jake ujął lewą dłoń Merliny i pokazał jej ojcu pierścionek od
Byrona. Zupełnie o nim zapomniała. Ale opowiadanie o zaręczynach z
jego dziadkiem wydało jej się zupełnym szaleństwem.
88
RS
- Miałem nadzieję, że zaakceptuje pan mnie jako męża Merliny.
Ciało Merliny zamarło, podczas gdy w jej głowie wirowały setki
myśli. Chciała, żeby to, co powiedział Jake, było prawdą. Ale być
może on wcale tego nie chciał, tylko próbował wybawić ją z
kłopotów. Kłopotów, które sam zgotował. No, może nie do końca.
Przecież sama tego pragnęła. Ale gdyby nie odwiózł jej do domu, na
pewno wciąż byłaby grzeczną dziewczynką, którą chciał w niej
widzieć ojciec.
Jake na pewno liczył na to, że zerwą pózniej te
pseudozaręczyny. To był pierścionek Byrona, a nie jego, ale tego jej
ojciec nie wiedział. Wlepił oczy w diament.
- Jesteście zaręczeni? - Wściekłość minęła, ale wciąż patrzył na
Merlinę z dezaprobatą. - Dlaczego nie powiedziałaś mu, że musi
najpierw poprosić mnie o twoją rękę? Dlaczego nie zapoznałaś go z
rodziną?
Wyobraziła sobie spotkanie Jake'a z jej rodziną. Zjedliby go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]