[ Pobierz całość w formacie PDF ]

rolę dorazna suma, wolą dać mniej niż więcej i w imię zasady Vae victis! ponoszą olbrzy-
mie straty. Klasa mieszczańska czyni tak jak biedni. Toteż szmat płóciennych brakuje. W
Anglii, gdzie bawełna zastąpiła płótno u czterech piątych ludności, fabrykują już tylko pa-
pier bawełniany. Papier ten, który ma przede wszystkim tę wadę, iż przeciera się i łamie,
rozpuszcza się w wodzie tak łatwo, iż książka z bawełnianego papieru zmieniłaby się po
kwadransie moczenia w papkę, gdy stara książka nie zniszczyłaby się nawet zanurzona na
dwie godziny. Starą książkę dałoby się wysuszyć i mimo iż pożółkłaby i zbladła, czcionki
byłyby jeszcze czytelne, dzieło nie uległoby zniweczeniu. Zbliżamy się do czasu, w któ-
rym, wobec zmniejszenia majątków przez ich wyrównanie, wszystko zubożeje; będziemy
chcieli bielizny i książek tanich, jak dziś żąda się małych obrazów z braku miejsca na du-
58
że. Koszule i książki staną się mniej trwale, to wszystko. Rzetelność wytworów zanika na
całej linii. Problem, jaki się nastręcza, jest najwyższej wagi dla piśmiennictwa, nauki i po-
lityki. Toczyła się też kiedyś w moim gabinecie żywa dyskusja nad ingrediencjami, jakimi
posługują się Chiny przy wyrobie papieru. Tam, dzięki gatunkowi surowca, papiernictwo
od samego początku osiągnęło niedoścignioną dla nas doskonałość. Zajmowano się wów-
czas wiele papierem chińskim, który przez swą lekkość i delikatność stoi o wiele wyżej od
naszego, gdyż te cenne własności nie umniejszają jego mocy i nawet przy największej
cienkości nie jest nic a nic przezroczysty. Pewien bardzo wykształcony korektor (w Paryżu
spotyka się uczonych pośród korektorów: Fourier i Piotr Leroux są w tej chwili korekto-
rami u Lachevardiere'a!)... zatem hrabia de Saint-Simon, wówczas korektor, zaszedł do nas
w pełni dyskusji. Powiedział nam, iż wedle Kempfera i du Hałdę'a podstawę papieru u
Chińczyków stanowi brussonatia, produkt czysto roślinny, jak nasze. Inny korektor twier-
dził, że papier chiński fabrykują głównie z materii zwierzęcej, z jedwabiu, tak obfitego w
Chinach. Uczyniono zakład. Ponieważ Didotowie są drukarzami Instytutu, poddano oczy-
wiście spór członkom tego uczonego zgromadzenia. Pan Marcel, eks-dyrektor Drukarni
Cesarskiej, ustanowiony sędzią, odesłał obu korektorów do księdza Grozier, bibliotekarza
w Arsenale. Wedle księdza Grozier, obaj korektorzy przegrali zakład: papieru chińskiego
nie robią ani z jedwabiu, ani z brussonatia; miazga jego pochodzi z utartych na proch włó-
kien bambusowych. Ksiądz Grozier posiadał książkę chińską, zarazem monografię i dzieło
technologiczne, gdzie znajdowały się liczne ryciny przedstawiające fabrykację papieru we
wszystkich fazach, i pokazał nam łodygi bambusa wymalowane w całych pękach w kącie
wspaniale narysowanej fabryki papieru. Kiedy Lucjan powiedział mi, że ojciec wasz, dro-
gą jakiejś intuicji właściwej ludziom genialnym, przeczuł sposób zastąpienia szczątków
bielizny za pomocą nader pospolitego materiału czerpanego wprost z ziemi (tak jak Chiń-
czycy posługują się włóknistymi łodygami), rozpatrzyłem wszystkie próby dokonane przez
poprzedników i przystąpiłem do badania kwestii. Bambus jest trzciną, naturalną tedy drogą
pomyślałem o trzcinach krajowych. Cena pracy ręcznej nie odgrywa w Chinach żadnej ro-
li, dzień pracy kosztuje tam trzy su, toteż Chińczycy mogą. po wyjęciu z formy rozciągać
swój papier, arkusz po arkuszu, między dwiema rozgrzanymi płytami z białej porcelany, za
pomocą których prasują go i dają mu ów blask, trwałość, lekkość, ową miękkość atłasu,
które czynią zeń pierwszy papier w świecie. Otóż trzeba zastąpić sposoby Chińczyków ja-
kąś maszyną. Za pomocą maszyn można rozwiązać problem taniości, którą daje Chińczy-
kom niska cena pracy ręcznej. Gdybyśmy zdołali wyrabiać tanio papier o własnościach ta-
kich jak papier chiński, zmniejszylibyśmy przeszło o połowę wagę i grubość książek.
Wolter oprawny, który na naszych welinach waży dwieście pięćdziesiąt funtów, nie wa-
żyłby na papierze chińskim ani pięćdziesięciu. Niewątpliwa zdobycz. Miejsce potrzebne w
bibliotekach będzie z pewnością kwestią coraz to trudniejszą w epoce, w której powszech-
ne zmniejszenie rzeczy i ludzi dosięga wszystkiego, nawet mieszkań. W Paryżu wielkie
pałace, wielkie apartamenta ulegną prędzej czy pózniej zburzeniu; nie będzie fortun na
miarę budowli naszych ojców. Jakiż wstyd dla naszej epoki wyrabiać książki nietrwałe!
Jeszcze dziesięć lat, a papier holenderski, to znaczy papier ze szmat płóciennych, będzie
zupełnie niemożliwy. Otóż brat twój udzielił mi myśli, jaką miał wasz ojciec, aby użyć
pewnych włóknistych roślin do fabrykacji papieru; widzisz tedy, iż jeśli mi się powiedzie,
macie prawo do... W tej chwili Lucjan zbliżył się do siostry i przerwał szlachetną deklara-
cję Dawida.
 Nie wiem  rzekł  czy wam się wydał ten wieczór ładny, ale dla mnie był okrutny.
 Mój biedny Lucjanie, cóż się stało?  rzekła Ewa zauważywszy wzburzenie na twa-
rzy brata.
59
Podrażniony poeta opowiedział swoje męki, wylewając w przyjacielskie serca fale my-
śli, które go nurtowały. Ewa i Dawid słuchali w milczeniu, ze smutkiem patrząc na ten
potok boleści, ujawniający tyleż wielkości, co małostek.
 Pan de Bargeton  kończył Lucjan  to starzec. który niebawem pożegna się ze
światem sprzątnięty jakąś niestrawnością: wówczas zapanuję nad la dumną kastą: zaślubię
panią de Bargeton! Czytałem tego wieczora w jej oczach miłość równą mojej. Tak. ona
odczula moje rany; uśmierzyła me cierpienia: jest równie szlachetna i wielka, jak piękna i
pełna uroku! Nie, ona mnie nie zdradzi nigdy!
 Czy nie jest pora, aby mu stworzyć spokojną egzystencję?  rzekł z cicha Dawid do Ewy.
Ewa przycisnęła w milczeniu ramię Dawida, który, zrozumiawszy jej myśl, skwapliwie
opowiedział Lucjanowi swoje plany. Zakochana para była tak pełna siebie samych, jak Lu-
cjan siebie  tak iż Ewa i Dawid, żądni aprobaty własnego szczęścia, nie spostrzegli od-
ruchu zdumienia, który się wymknął ulubieńcowi pani de Bargeton, skoro się dowiedział o
zamierzonym małżeństwie siostry. Lucjan, który marzył o tym, aby znalezć dla Ewy
świetną partię, gdy sam dojdzie do wysokiej pozycji, i w ten sposób stworzyć szersze pod-
stawy dla swej ambicji wiążąc się z jakąś potężną rodziną, z rozpaczą ujrzał w tym związ-
ku jedną przeszkodę więcej dla swych światowych sukcesów.
 Jeżeli pani de Bargeton zgodzi się zostać panią de Rubempre, nigdy nie zechce być
bratową Dawida Sechard! To zdanie zawierało jasną i ścisłą formułę myśli, które szarpały
sercem Lucjana.  Luiza ma słuszność! Ludzie przyszłości nigdy nie znajdują zrozumienia
w rodzinie  pomyślał z goryczą.
Gdyby Lucjan otrzymał wiadomość o tym związku kiedy indziej niż w chwili, gdy w
wyobrazni uśmiercił właśnie pana de Bargeton, byłby ją z pewnością przyjął z najżywszą
radością. Zastanawiając się nad swym obecnym położeniem, nad losem dziewczyny pięk-
nej a bez majątku, patrzyłby na to małżeństwo jak na nieoczekiwane szczęście. Ale on bu-
jał właśnie w jednym z owych złotych snów, w których młodzi ludzie, dosiadłszy słówka ,, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl