[ Pobierz całość w formacie PDF ]
śniadanie. Poprosił ją, żeby przyszła wcześniej i zajęła się nimi po jego wyjściu do pracy. Był
nieco zaskoczony, że się zgodziła. Z kuchni dochodziły jednak dzwięki - brzdęknięcia i
szurania, które wskazywały na to, że służąca jest w złym nastroju - potwierdzające jej
obecność.
Pod okiem służącej, która z naburmuszoną miną patrzyła, jak znikają z pola widzenia
koło starego lotniska, pan J.L.B. Matekoni i dzieci telepali się do miasta starym pikapem.
Amortyzatory wysiadły i ciężko je było wymienić, ponieważ ich producenci przeszli już do
historii inżynierii, ale silnik nadal działał i skoczna jazda sprawiała dziewczynce i chłopcu
dużą frajdę. Ku zdziwieniu pana J.L.B. Matekoniego to dziewczynka wykazała
zainteresowanie silnikiem, pytając o jego wiek i czy zużywa dużo oleju.
- Słyszałam, że stare silniki potrzebują więcej oleju. Czy to prawda, rra?
Pan J.L.B. Matekoni wyjaśniał, jak to jest ze zużytymi częściami silnika i ich
zapotrzebowaniem na olej, a ona słuchała uważnie. Z kolei chłopiec nie sprawiał wrażenia
zainteresowanego. Ale był na to czas. Pan J.L.B. Matekoni zamierzał zabrać go do warsztatu i
poprosić swoich uczniów, żeby mu pokazali, jak się odkręca śruby kół. Z takim zadaniem
może się uporać nawet tak mały chłopczyk jak on. Do zawodu mechanika najlepiej wdrażać
się od najmłodszych lat, idealnie u boku ojca. Czy Pan Jezus nie wyuczył się na stolarza w
warsztacie swego ojca?, pomyślał pan J.L.B. Matekoni. Doszedł do wniosku, że gdyby Pan
Jezus dzisiaj wrócił, to przypuszczalnie byłby mechanikiem samochodowym. Cóż to byłby za
zaszczyt dla mechaników na całym świecie! I nie ulega wątpliwości, że wybrałby Afrykę, bo
Izrael jest w dzisiejszych czasach zbyt niebezpieczny. Im dłużej pan J.L.B. Matekoni się nad
tym zastanawiał, tym większego nabierał przekonania, że Pan Jezus wybrałby Botswanę, a
konkretnie Gaborone. Byłby to wielki honor dla narodu botswańskiego. Ale nie zanosiło się
na to, więc nie było sensu o tym rozmyślać. Pan J.L.B. Matekoni wiedział, że Pan Jezus nie
wróci. Mieliśmy swoją szansę i niestety marnie ją wykorzystaliśmy.
Zaparkował samochód koło siedziby wysokiego komisarza, odnotowując, że przy
wejściu stoi range rover jego ekscelencji. Większość samochodów korpusu dyplomatycznego
naprawiano w wielkich warsztatach, z zaawansowanymi urządzeniami diagnostycznymi i
astronomicznymi rachunkami, lecz jego ekscelencja był wierny panu J.L.B. Matekoniemu.
- Widzisz ten samochód? - spytał pan J.L.B. Matekoni chłopca, kiedy stali już na
chodniku. - To bardzo ważny pojazd. Znam go bardzo dobrze.
Chłopak spuścił wzrok i nie odezwał się.
- Piękny biały samochód - powiedziała dziewczynka zza jego pleców. - Wygląda jak
chmura na kółkach.
Pan J.L.B. Matekoni odwrócił ku niej głowę.
- Bardzo dobrze opisałaś to auto - pochwalił. - Zapamiętam to sobie.
- Ile cylindrów ma taki samochód ? - spytała dziewczynka. - Sześć?
Pan J.L.B. Matekoni uśmiechnął się i ponownie skierował wzrok na chłopca.
- Jak myślisz, ile cylindrów ma silnik tego samochodu?
- Jeden? - odparł chłopiec cichutko, nie podnosząc oczu.
- Jeden! - zakpiła jego siostra. - To nie jest dwusuw!
Pan J.L.B. Matekoni zrobił wielkie oczy.
- Dwusuw? Gdzie ty słyszałaś o dwusuwach?
Dziewczynka wzruszyła ramionami.
- Od zawsze wiedziałam o dwusuwach. Strasznie hałasują. I miesza się w nich olej z
benzyną. Montuje się je głównie w małych motocyklach. Nikt nie lubi dwusuwowych
silników.
Pan J.L.B. Matekoni skinął głową.
- Tak, silniki dwusuwowe często sprawiają wiele kłopotów. - Urwał. - Ale nie
powinniśmy tracić czasu na stanie tutaj i na pogaduszki o silnikach. Musimy iść do sklepów
po ubrania i inne rzeczy, których potrzebujecie.
Ekspedientki odnosiły się do dziewczynki bardzo życzliwie i poszły z nią do
przebieralni, żeby pomóc jej przymierzyć sukienki, które sobie wybrała. Miała skromny gust i
wybierała najtańsze rzeczy, ale twierdziła, że właśnie te najbardziej jej się podobają. Chłopak
wyglądał na znacznie bardziej zainteresowanego modą. Wybrał najjaśniejsze koszule w całym
asortymencie i zakochał się w parze białych butów, które jego siostra zawetowała ze względu
na ich niepraktyczność.
- Nie możemy się na nie zgodzić, rra - powiedziała do pana J.L.B. Matekoniego. -
Zaraz się zabrudzą i on je ciśnie w kąt. To bardzo próżny chłopak.
- Rozumiem - odparł pan J.L.B. Matekoni z zamyśleniem.
Chłopak był pełen szacunku i dobrze się prezentował, ale optymistyczny obrazek,
który pieścił w głowie pan J.L.B. Matekoni - jego syn pracuje w Tlokweng Road Speedy
Motors - cokolwiek przygasł. Zastąpił go inny obrazek: chłopiec w eleganckiej białej koszuli i
garniturze... Ale to nie mogła być prawda.
Skończyli zakupy i wracali do auta przez szeroki plac koło poczty, kiedy zatrzymał
ich fotograf.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]