[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tymczasem Bernardo siedział w swojej jamie i czekał na wieczór. Kiedy wedle jego
obliczeń miał już nadejść, wspiął się po ścianie, zrzucił kamień i zawołał w stronę nory
hrabiego:
Don Ferdynandzie! Aaskawy panie!& Mój Boże, co to? mruczał pełen trwogi.
Czy może coś się stało? Może wyciągnięto go z jamy? Może mu się stało coś złego? Zejdę do
niego.
Daremnie szukał. Smutek i obawa napełniały jego serce; wrócił do swojej jamy. Nagle
usłyszał nad sobą szmer. Ktoś krzątał się koło kamienia. Kat czy hrabia? Postanowił nie
ruszać się.
Wtem zapukano do płyty z zewnątrz i znajomy głos zapytał:
Bernardo, jesteś tam?
Tak, senior.
Pomóż usunąć ten głaz, sam jeden jestem za słaby. Bernardo wytężył siły, pod naporem
jego ciała płyta wreszcie ruszyła.
Bernardo wyszedł na powierzchnię.
O Dios. Byłem w pańskiej jamie, nie zastałem. Co się z panem działo?
Hrabia opowiedział mu krótko całe zajście.
Przywalili kamieniem jamę i poczołgali się w stronę pałacu. U bramy stała straż. Udało im
się podkraść aż do strażnika. Potem hrabia szybko wstał, chwycił strażnika za gardło i zdusił
tak silnie, że mu zaparło dech w śmiertelnej trwodze. W jednej chwili był zakneblowany i
związany. Odniesiono go do stajni, do wielbłądów.
Teraz droga do domu stała otworem.
Prześlizgnęli się przez wejście do sali audiencyjnej, gdzie hrabia zdjął ze ściany nóż, aby
na wszelki wypadek mieć jakąś broń. Kiedy odchylił matę, tworzącą najbliższe drzwi, znalazł
sypialnię pustą i nic nie zdradzało bytności sułtana, zauważył jednak jasny pas światła.
Co to? szepnął ogrodnik.
A, to on jeszcze nie śpi, jest przy niewolnicy, która znajduje się tam, w skarbcu. Byłem
dzisiaj tam trzy godziny, znam rozkład i sądzę, że wszystko się uda.
Przez uchylone drzwi ujrzeli to, co się działo wewnątrz. Na poduszce siedziała Emma, a w
pewnym oddaleniu stał sułtan zapatrzony w nią. Siedziała przed nim jak bogini miłości.
Bernard spytał hrabiego:
Mój Boże, to niewolnica? Masz pan słuszność, że nie możemy jej zostawić tutaj,
musimy ją ratować! Naprzód senior!
Sułtan jest odwrócony tyłem do nas, chodzi o to, by Emma nie zdradziła nas. Pójdę
naprzód i dam jej znak.
Odsunął drzwi i wszedł. Emma zobaczyła go, ale uprzedzona patrzyła prosto na sułtana.
Teraz do dzieła! Dwa szybkie kroki i hrabia chwycił sułtana za gardło. W tej chwili
Bernardo chwycił kawałek szmaty, ścisnął go w dłoni i zatkał nim usta sułtana. Hrabia szybko
związał sułtana, Emma zaś zeskoczyła z poduszek i zawołała:
Nareszcie. Już prawie straciłam nadzieję!
Hrabia nie odpowiedział ani słowa, przymknął mocno drzwi, aby promyczek światła nie
przedarł się przez nie i spojrzał na sułtana. Ten oglądał całą scenę wzrokiem, w którym
odbijała się wściekłość. Ferdynand de Rodriganda rzekł do niego półgłosem:
Tak więc leżysz spętany, bez jakiejkolwiek pomocy! Teraz my, niewolnicy jesteśmy
potężniejsi niż ty. Moglibyśmy cię zabić, ale darujemy ci życie. Bierzemy sobie to, co innym
zrabowałeś, wolność. Ale zapamiętaj: jeśli się ruszysz ten nóż przeszyje ci serce.
Teraz obrócił się do Emmy i rzekł:
Zwykłem dotrzymywać słowa, o ile jest to możliwym. Nie umiesz siedzieć po męsku na
wielbłądzie, prawda Emmo? Dlatego przygotowałem ci lektykę. Będziesz musiała włożyć
szaty męskie, my także potrzebujemy nowego odzienia, aby uchodzić za zacnych
podróżników. Tu mamy pełen wybór.
Poszukał koniecznych rzeczy, potem pociągnął od jednej ściany do drugiej sznur, zawiesił
na nim dywany i tym sposobem zrobił parawan, za którym mogła się przebrać Emma.
Wszystko to zajęło im zaledwie dziesięć minut i mogli udać się w drogę.
A teraz potrzeba nam jeszcze broni! rzekł hrabia.
Wiem jakiej, emir przywiózł parę rewolwerów i dwie dubeltówki. Wszystko jest w tej
szafie. A teraz poszukajmy pieniędzy. Przydadzą się nam.
Wiem gdzie leżą. Pokazał mi dzisiaj swoje skarby rzekła Emma.
Znakomicie. Będzie nam to potrzebne, bo może wynajmiemy, albo kupimy jakiś statek.
Znalezli srebro, złoto i drogocenne klejnoty. Zabrali tylko tyle, ile według nich było
konieczne.
Spakowali to na wielbłądy, a potem mężczyzni zajęli się usuwaniem śladów. Była już
blisko północ, kiedy mieli wyruszyć.
O czym teraz może myśleć nasz dobry sułtan Hararu rzekł hrabia. Z pewnością
kipi żądzą zemsty. W jego oczach jesteśmy najgorszymi drabami i biada nam, jeśli nas
dopędzi& Nie sądzę jednak, aby mu się to udało, gdyż mamy jego najlepsze wielbłądy, a
wieczorem będziemy już poza granicami jego państwa i władzy. Wprawdzie mogą nas wydać,
ale my sobie znajdziemy opiekę. Mam myśl! Wezmiemy sobie z tutejszego więzienia
przewodnika. Wdzięczność jego nie będzie znać granic& Czasu nam wystarczy. Chodz
Bernardo.
To bardzo niebezpieczne, panie hrabio!
O nie, dopóki sułtan śpi, żaden człek nie zjawi się na pałacowym placu. Jesteśmy
bezpieczni!
Wraz z ogrodnikiem udali się do więzienia.
Drzwi wejściowe nie miały zamka, tylko dwa rygle, które hrabia odsunął. Kiedy otwarli
drzwi, więzniowie obudzili się i zadzwonili łańcuchami.
Stań na straży, Bernardo!
Hrabia wszedł do środka, gdzie panowała głęboka cisza. Usłyszano, że ktoś wchodzi,
mogło to oznajmiać dla któregoś z nich śmierć albo życie.
Jest tu jaki wolny Somalijczyk?
Tak odezwały się dwa głosy.
Aż dwóch? Z jakiego jesteście szczepu?
Z plemienia Zareb. Ojciec i syn.
Dobrze, chodzcie. Posłuszeństwo przyniesie wam wolność. Wyjął śruby i zwolnił
łańcuchy.
Chodzcie za mną! Dlaczego was uwięziono? spytał hrabia.
Byliśmy ludzmi spokojnymi, ale sułtan kazał nas złapać, gdyż jeden z naszego
plemienia ukradł mu konia.
Jak długo siedzieliście tutaj?
Dwa lata. Tęsknimy za naszymi. Kim jesteś panie, że nas o to pytasz tajemniczo?
Jesteście wolnymi Somalijczykami i dlatego wam ufam. Myśmy obaj też byli
więzniami, ale przechytrzyliśmy sułtana i zamierzamy uciec. Chcemy szybko dotrzeć do
morza i potrzeba nam przewodnika. Jeśli szczęście nam dopisze, na brzegu hojnie was
opłacimy. Czy nie zechce, któryś z was być naszym przewodnikiem? Odpowiadajcie szybko,
nie mamy bowiem czasu.
Panie, wez nas obu! prosili.
Dobrze! Przysięgnijcie, że będziecie nas ochraniać przed swoimi ludzmi i przed
nieprzyjaciółmi!
Przysięgamy!
Na Allacha i proroka?
Na Allacha, proroka i wszystkich świętych kalifów! Ale masz ty wielbłądy?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]