[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wyrównaj lot rozkazał Blessant.
Staram siê rzekÅ‚ Clarence, poprawiaj¹c mieszankê paliwow¹.
Prawy silnik odkaszln¹Å‚, jakby chciaÅ‚ oczySciæ gardÅ‚o, po czym
wyrównaÅ‚ obroty. W ci¹gu kilku sekund znów pracowaÅ‚ peÅ‚n¹ moc¹.
Blessant popchn¹Å‚ dr¹¿ek do przodu i samolot, zanim wzbiÅ‚ siê
ku górze, musn¹Å‚ fale koñcem prawego skrzydÅ‚a. Jednak¿e nadal
znajdowali siê pod ogonem zeppelina. Indy widziaÅ‚ zbli¿aj¹c¹ siê ku
nim niczym ostrze no¿a krawêdx natarcia jednego ze stateczników.
Na jego powierzchni widniała ogromna czarna swastyka w czerwo-
nym kole.
Rlepi jesteScie?! wrzasn¹Å‚ Indy. Przed nami swastyka wiel-
koSci mojego domu!
Pingwin poÅ‚o¿yÅ‚ siê na lewym skrzydle, o wÅ‚os mijaj¹c ma-
sywny statecznik, po czym wyrównał lot.
Chwilê póxniej, kiedy stwierdziÅ‚, ¿e Pingwin nadal leci, Bles-
sant potrz¹sn¹Å‚ gÅ‚ow¹ i zapytaÅ‚:
Czy nadal panujemy nad maszyn¹?
153
Chyba tak odparÅ‚ Clarence. Jedno skrzydÅ‚o jest trochê nad-
gryzione, ale klapy i wichajsterki s¹ zdaje siê w porz¹dku.
Wichajsterki? zapytał Blessant.
No wiesz powiedział Clarence. Lotki.
Z prawego zbiornika cieknie jak cholera rzekł Blessant.
Zamknij go, ¿eby nie opró¿niÅ‚ reszty skrzydÅ‚a.
Zrozumiałem powiedział Clarence.
Kiedy Indy wystawiÅ‚ gÅ‚owê z kabiny dziobowej, zeppelin Graf
byÅ‚ ju¿ jedynie cieniem daleko w tyle.
Ostatni raz siedziałem na dziobie obwieScił Indy. Czy wy
mi chcecie zrobiæ krzywdê? Clarence, to ostatnie zrobiÅ‚eS naumySl-
nie. Poczekaj, jak tylko wyl¹dujemy, ju¿ ja ci&
Spoko, stary powiedział Clarence. Nikt niczego nie robił na-
umySlnie. To byÅ‚ najwiêkszy fart, jaki w ¿yciu widziaÅ‚em. Na takim od-
ludziu omal nie rozkwasiliSmy siê o najsÅ‚awniejszy sterowiec na Swie-
cie, przez co zginêlibySmy my i trzydzieSci lub czterdzieSci osób na jego
pokÅ‚adzie. Prawdopodobnie wybuchÅ‚aby te¿ z tego powodu jakaS woj-
na. MieliSmy du¿o szczêScia mo¿e zabiliSmy jedynie samych siebie.
O czym ty mówisz?
Wyjrzyj przez to okienko nalegał Clarence. Widzisz to coS
tkwi¹ce pod skrzydÅ‚em i pÅ‚yn wyciekaj¹cy ze zbiornika? To nasza
rezerwa paliwa.
Pojemnik powiedział Indy. Chyba nie wypadnie, co?
Masz dziwne priorytety, Jones rzekł Clarence. A teraz wra-
caj na dziób i posadx dupsko w fotelu strzelca.
Mowy nie ma.
Tak trzeba powiedział Blessant. zeppelin Graf właSnie
wysÅ‚aÅ‚ za nami samolot poScigowy. Skierka i sier¿ant Bruce bêd¹
musieli zaj¹æ pozycje strzeleckie na burtach.
Ja wezmê jeden z karabinów burtowych zaoferowaÅ‚a siê Ulla,
po czym poszÅ‚a na ogon. Jej angielski pogorszyÅ‚ siê wskutek pod-
ekscytowania. Niech Skierka zostanie przy radiu. Poza tym ja do-
bry strzelec, nie?
Mam strasznie dziwne uczucie powiedziaÅ‚ Indy, z niechêci¹
wracaj¹c na dziób. Jednak¿e jego towarzysze nie mogli odgadn¹æ,
co to było za uczucie. Poznał je, gdy wszedł do biblioteki Muzeum
Brytyjskiego i po raz pierwszy spojrzaÅ‚ w hipnotyzuj¹ce oczy Alecii
Dunstin: osobliwe poÅ‚¹czenie strachu i fascynacji.
154
Na pokÅ‚adzie zeppelina Graf Alecia Dunstin przycisnêÅ‚a dÅ‚onie
do zimnej tafli okna obserwacyjnego po prawej stronie jadalni i pa-
trzyÅ‚a, jak oddala siê uszkodzony amerykañski bombowiec.
Indy wyszeptała.
Reingold odci¹gn¹Å‚ j¹ od okna tak gwaÅ‚townie, ¿e a¿ jej rude
wÅ‚osy rozsypaÅ‚y siê po twarzy. Alecia byÅ‚a ubrana w czarny mundur
oficerski, lecz pozbawiony wszelkich insygniów, jeSli nie liczyæ bÅ‚y-
skawic na kołnierzyku i czerwonoszarej lamówki specjalisty. Na czar-
nym aksamitnym otoku na czapce widniaÅ‚a czaszka i skrzy¿owane
piszczele, Totenkopf SS.
Ciemny mundur sprawiaÅ‚, ¿e jej oczy i skóra wygl¹daÅ‚y na jesz-
cze jaSniejsze.
Nie rób sobie niepotrzebnych nadziei powiedział.
A to dlaczego? zapytaÅ‚a odgarniaj¹c wÅ‚osy.
Bo teraz jesteS po drugiej stronie zauwa¿yÅ‚ Reingold. ByÅ‚a
to wÅ‚aSciwa decyzja, bez wzglêdu na powody. To strona, po której
stoi sam Bóg.
Alecia splotła ramiona na piersi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]