[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Diabły strzegą czegoś innego, a ten, którego śledził, nadal niesie dla niej pożywienie. Ale wątpił w
to. Jeśli nawet się nie mylił, będzie musiał i tak załatwić wszystkie pięć Błękitnych Diabłów, zanim
znów wyruszy na poszukiwania... Ale w tym wariacko zbudowanym domu nie strzeżono niczego
innego, nawet centrum łączności. Wydawało się więc prawdopodobne, że to właśnie Wyroczni
pilnują.
Indianiec uznał, że nadszedł czas, by poddać próbie swą strategię.
Wydobył pistolet dzwiękowy i odsunął bezpiecznik. Następnie wolną ręką sięgnął do
kieszeni, wyciągnął ziarna alfanelli, które polecił Broussardowi skonfiskować w Quichancha,
włożył je między zęby i zgryzł z całej siły.
31
- Już sforsowali ogrodzenie - oświadczyła Wyrocznia, spoglądając nie widzącym wzrokiem
w bezkresną przestrzeń.
- Obaj? - zapytał Lodziarz.
- Tak. - Odwróciła się do niego i uśmiechnęła. - Wszystko zaczyna owocować.
- Rozumiem, że i ja jestem częścią planu?
- W pewnych wariantach tak. W innych nie. - Jak uważasz, co zrobię?
- W żadnej z przyszłości, które mogę widzieć, nie odpowiadam na to pytanie - powiedziała z
uśmiechem.
Wyciągnął cygaretkę.
- Pozwolisz, że zapalę?
- Nie, nie pozwolę.
- Trudno - odrzekł, zapalając ją.
- No, no - parsknęła, nadal rozbawiona. - Przeciwstawiłeś mi się. Czy teraz czujesz się
lepiej, Lodziarzu?
- Niespecjalnie.
- Ale nie boisz się mnie?; - Niespecjalnie.
- A powinieneś.
Lodziarz wzruszył ramionami.
- Być może.
- Czy wiesz, że przez całe życie bałam się tylko jednego człowieka?
- Kogo? - Ciebie.
- Pochlebiasz mi.
- To było dawno temu - stwierdziła Wyrocznia. - Teraz widzę cię i nie czuję strachu. -
Spojrzała na niego, wreszcie zwróciwszy wzrok na terazniejszość. - Mogę tobą tylko pogardzać.
- Nie czujesz do mnie nienawiści? - zapytał.
- Nie. Aby czuć nienawiść do kogoś, trzeba mieć dla niego respekt. Albo chociaż obawiać
się szkód, jakie może wyrządzić.
- I uważasz mnie za nieszkodliwego?
- Tak. - Przerwała, a potem odezwała się ponownie. - Nawet biorąc pod uwagę materiał
wybuchowy, który ukryłeś w sztucznej nodze, uważam cię za nieszkodliwego.
- Wiesz o nim?
- Wiem wszystko - odparła. - Czyż nie jestem Wyrocznią?
- Jesteś Wyrocznią uwięzioną przez pole siłowe - stwierdził Lodziarz. - Jak możesz mnie
powstrzymać, jeśli postanowię w tej chwili zdetonować materiał wybuchowy?
- Lodziarzu, jesteś stary, i masz sterane serce. Jeśli spróbujesz zdetonować materiał
wybuchowy, poczujesz w sercu rozdzierający ból, który ci je rozerwie, i umrzesz. - Przyjrzała mu
się uważnie. - Już w tej chwili bije szybciej, już pompuje ci krew z niebezpieczną częstotliwością.
W wielu wariantach przyszłości nawet nie będziesz zdawał sobie z tego sprawy. Ale - dodała, robiąc
dwa kroki w prawo - jeśli przesunę się tutaj, istnieje przyszłość, w której odczuwasz ostrzegawczy
ból, prawda?
Lodziarz poczuł ostry ból w klatce piersiowej. Z trudem łapał oddech i miał wrażenie, że
coś go przytłacza. Próbował ukryć swą reakcję, ale nie potrafił.
- Widzisz? - powiedziała z uśmiechem zadowolenia. - Istnieje jedna przyszłość na miliard,
w której z powodzeniem detonujesz materiał wybuchowy, lecz ten ból nie ustępuje. Staje się nie do
wytrzymania i w tej przyszłości, tuż przed śmiercią, zdajesz sobie sprawę, że to, co ci
powiedziałam, jest prawdą.
Ból wreszcie zaczął zanikać, a twarz Lodziarza przybrała zdrowy kolor. Odetchnął głęboko i
oparł się o drzwi, aby nie upaść.
- Czy mogę zadać ci pytanie?
- To właśnie robi Wyrocznia: odpowiada na pytania.
- Jak, u diabła, zdołali cię utrzymać w zamknięciu? Czemu twój dozorca nie uległ w
odpowiednim momencie atakowi serca lub udarowi?
- Bardzo starannie dobrali moich dozorców - odrzekła. - W żadnej przyszłości, którą
zdołałam sobie wyobrazić, ani jeden z nich nie cierpiał na jakiekolwiek bóle czy choroby w stopniu
zapewniającym mi wolność.
- W jaki sposób cię karmią? - spytał Lodziarz. - Z pewnością muszą w tym celu wyłączać
przynajmniej część pola siłowego.
- Maleńką część - odparła. - Zobaczysz to za chwilkę. - Podniosła głos. - Możesz wejść.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]