[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Proszę sobie przeczytać. Jest to pismo z Muzeum Narodowego, stwierdzające, że
zlecono mi poszukiwania zaginionych zbiorów starożytności dziedzica Dunina. W tym
pisemku jest prośba do miejscowych wladz, a przede wszystkim milicji, aby okazano mi
pomoc w tych poszukiwaniach. Rzeczy dziedzica Dunina stanowią własność narodową.
Człowiek, który je odnajdzie i nie zwróci władzom, powinien być traktowany jako zwykły
złodziej. Dodać muszę, że tych poszukiwań podjąłem się bezinteresownie, na prośbę jednego
z mych przyjaciół, kustosza muzeuin. Przeznaczyłem na nie swój urlop, bo znęciła mnie
przygoda. Szukam więc, choć oprócz ciekawego przeżycia nie otrzymam żadnej nagrody.
Wiem, że pani nie rozumie takiego postępowania, zapewne tym bardziej wydam się pani głupi
i naiwny.
- Nieprawda. Ja pana dobrze rozumiem - zawołala.
A było w jej głosie coś takiego, co kazało mi spojrzeć na nią uważniej. Nie, tej
dziewczynie nie chodzi o wzbogacenie się rzeczami dziedzica Dunina - pomyślałem. - Ona
nie wyznała mi prawdy .
Schowałem pisemko do portfela i ruszyliśmy w dalszą drogę. Hanka milczała, ja także
nie odzywałem się. Obserwowałem drogę i próbowałem rozwiązać zagadkę, którą kryła w
sobie dziewczyna.
- Proszę pani - zagadnąłem ją nagle - czy może mi pani powiedzieć, dlaczego pani
ojciec tak bardzo denerwował się, gdy na wyspie ktoś wołał Ba--ra-basz ? Z największym
gniewem wbiegł na brzeg wyspy i wymachując siekierą szukał tego, kto wołał. Pani
poprzednie wyjaśnienie tego dziwnego faktu zupełnie mnie nie przekonalo.
Dopiero po dłuższej chwili usłyszałem jej szept:
- Niech mnie pan o to nie pyta. Nie chcę kłamać, a nie mogę powiedzieć prawdy.
Przysięgam jednak, że ta sprawa nie ma nic wspólnego z tym, co pana do nas sprowadziło...
Zerknąłem na Hankę. Dziewczyna miała łzy w oczach.
ROZDZIAA JEDENASTY
UROKI CIECHOCINKA PAN Z CZARN BRÓDKA ZNOWU
SPOTYKAM AUTOSTOPOWICZK W POZCIGU ZA CZARN LIMUZYN
DOKD JEDZIE PAN HERTEL ZNIKNICIE CZARNEJ LIMUZYNY W LESIE
TRZEJ LUDZIE Z %7Å‚ELASTWEM KAUSOWNICY WILHELM TELL I JEGO
ZASTP TELL STRZELA ZE SWEJ KUSZY NAUCZKA DANA
KAUSOWNIKOM
Ciechocinek jest bardzo ładną, choć ostatnio nie nazbyt modną miejscowością
wypoczynkową. Dość daleko jest stamtąd do lasu, nie ma w pobliżu wzgórz, nawet do Wisły
trzeba iść spory kawałek drogi - około dwóch kilometrów. Otaczają Ciechocinek łąki i pola
uprawne, rozciągające się w dawnym korycie Wisły. Jedyne spore wzgórze - to Raciążek ze
sterczącym i z daleka widocznym kościółkiem. Dla młodzieży więc Ciechocinek nie stanowi
żadnej atrakcji - młodzież woli miejscowości nad morzem lub w górach, nad jeziorami lub na
brzegu rzeki, tam gdzie jest plaża z kajakami lub gdzie można odbywać długie, ciekawe
spacery. Dlatego w Ciechocinku mało widać młodzieży.
Za to pełno tu ludzi starszych, statecznych kuracjuszy, którzy przyjeżdżają, aby
wypoczywać i leczyć nadwątlone zdrowie. To dła nich przede wszystkim są sanatoria i
Å‚azienki z kÄ…pielami solankowymi i borowinowymi. To przede wszystkim dla nich
zbudowano slynne ciechocińskie tężnie, po których spływa solanka, nasycając powietrze
zdrowotnym jodem. Kuracjuszom wystarcza płękny park zdrojowy ze stawem, po którym
pływają łabędzie, z pawiami dostojnie kroczącymi po trawnikach, wystarcza im zapach róż
rozkwitajÄ…cych na kwietnikach, kawiarnia w parku, spacery po zadrzewionych asfaltowych
uliczkach, podziwianie pięknych fontann i wodotrysków.
W samym centrum Ciechocinka, tuż obok wielkiej fontanny w kształcie grzyba, jest
parking strzeżony. Czarna limuzyna stała na nim pośród kilkunastu innych samochodów. Gdy
zobaczyłem ów czarny wóz, podjechałem swym wehłkułem pod budkę dozorcy parkingu.
- Zaparkować go chciałbym - wskazałem swojego sama .
- Proszę ustawić na samym końcu ten pański... samochód - dodał zawahawszy się, czy
wehikuł mój zasłiguje na podobną nazwę.
Udałem, że nagle dostrzegam czarną limuzynę.
- Boże, jaki piękny wóz! - krzyknąłem z zachwytem.
- A pewnie, że ładny - przytaknął dozorca. Spojrzał na mój wehikuł, potem popatrzył
na czarny samochód. Różnica była tak wyrazna i tak rażąca, że nie zdziwił go zupełnie mój
zachwyt.
- To chyba jakiegoś cudzoziemca? - rzekłem, Dozorca pogardliwie wzruszył
ramionami.
- Nie widzisz pan, że rejestracja jest warszawska? Z Warszawy facet przyjechał na
wypoczynek.
- Ciekawe, ile kosztował ten samochód - powiedziałem. Dozorca znowu popatrzył na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]