[ Pobierz całość w formacie PDF ]
węszyć po śladach, aż powiedzieli: - Było ich troje! Dwaj mężczyzni i jedna kobieta w
szpilkach.
Zelektryzowali mnie. Na pewno?
- Na pewno, psze pana - upewniał mnie Leszek i pokazał trzy odbicia podeszew,
które do naszych nie pasowały, chociaż prawie zadeptaliśmy je naszymi butami.
Do obozowiska wracaliśmy tak przygnębieni i sfrustrowani, że ani kąpiel, ani smaczna
kolacja humoru nam nie poprawiły. Sięgnąłem po album Drzwi Gnieznieńskie" i
pokazałem chłopcom oraz siostrzenicy piętnastą kwaterę, która znajdowała się na
wysokości kołatki w kształcie lwiej głowy - widać było wystawiony korpus biskupa
Wojciecha, którego głowa, odcięta mieczem przez pogańskiego kapłana, umieszczona była
na wysokim palu. A wiadomo było z %7ływota I", że również obcięto Męczennikowi ręce i
nogi, aby - jak głosi pruska legenda - nigdy już nie mógł przemawiać, chodzić i czynić
rękoma niebezpiecznych znaków! Była to sroga kara, ale i przestroga dla tych, którzy w
przyszłości chcieliby naruszyć święte dla Prusów miejsca ich kultu. Zwiadczyło to, że mord
na Wojciechu miał charakter rytualny, uderzeń włóczni było bowiem siedem, a ta liczba
nie tylko w chrześcijaństwie miała sens symboliczny i magiczny!
Również dość istotnym było to, że zatrzymano ciało Wojciecha, lecz towarzyszącym mu
Radzyminowi - Gaudentemu i Benedyktowi pozwolono zawrócić do polskiej granicy. A ci
mogli się udać na powrót do Gniezna i powiadomić Bolesława Chrobrego, że misja
Wojciecha Sławnikowica skończyła się jego śmiercią męczeńską.
Jednak długo w nocy rozmyślałem nie tylko o tych dziwacznych piktogramach, jakie
pokazały się na Szlaku Piastowskim, ale i o mapie z Rękopisu z Poznania", który w nocy
ukradziono zielonookiej pani Agacie.
- Do licha! Miała to być wycieczka naukowa mojej siostrzenicy po Szlaku Piastowskim,
a stała się szlakiem złodziejskich łupów. Nic tu po nas! Ruszamy dalej - postanowiłem i
powiedziawszy sobie dobranoc" wtuliłem się w swój śpiwór, aby zasnąć snem
88
sprawiedliwego.
Ale gdzieś na skraju snu i świadomości dosłyszałem echo dalekiego grzmotu: zbierało
się na burzę.
89
ROZDZIAA SZESNASTY
NOCNA BURZA * NAPAD I WALKA * PANNA GABRIELA * STARE KTY * RAJD DO
BISKUPINA I WENECJI * GRANATOWY MERCEDES * DRZWI GNIEyNIECSKIE -
WYKUPIENIE ZWAOK ZWITEGO WOJCIECHA * NOCNA WYPRAWA PO ZAOTE
RUNO * DIABEA WENECKI"
W nocy obudziła mnie burza, a o jej gwałtowności świadczyło, że co rusz zwalał się na
nas jakby łoskot górskich kamieni, a jaskrawe błyskawice rozświetlały obóz przerazliwym
światłem.
Wyszukałem zwiniętą pelerynę i nakładając ją na siebie wysunąłem się z wehikułu, aby
zobaczyć, jak śpią nasi budrysi i czy przypadkiem któryś z nich nie odczuwa lęku przed
grzmotami.
Rzęsisty deszcz głośnym szumem spadał z granatowego nieba, tak że prawie na krok nie
było można nic usłyszeć. Kiedy jednak się oddaliłem od wozu, nagle, w jaskrawym
świetle błyskawicy, dostrzegłem jakiegoś osobnika, który z drugiej strony obozu zaczął się
skradać w stronę wehikułu, jakby chciał mnie zaskoczyć.
Znowu jaskrawa błyskawica rozświetliła niebo i nasz obóz, a potem rozległ się potężny
grzmot, więc szybko ruszyłem z powrotem do samochodu, chociaż zdawałem sobie sprawę z
tego, że ów skradający się osobnik może być silniejszy ode mnie, ale nie mając czasu na
obudzenie Pawła, nisko pochylony, próbowałem zajść nieznajomego od tyłu, gdy ten będzie
się wdzierał do samochodu.
Niestety, potknąłem się o leżący konar, którego nie zauważyłem pod nogami i ległem jak
długi kilka metrów od wehikułu. Potknięcie było niespodziewane, a kiedy chciałem się
podnieść, coś ciężkiego spadło na moje plecy, a czyjeś kolana przygniotły mi łopatki, zaś
ręce w silnym uścisku ujęły moje dłonie.
Krótko mówiąc, tajemniczy osobnik siedział mi na karku i przygważdżał do ziemi. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]