[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czytał, chodziliśmy na spacery, bawił się z dziećmi, teraz
zwariował.
- A co z jego pracą, znalazł coś?
- Od września wraca do szkoły, ale tylko na pół etatu. I
mam wrażenie, że jemu to bardzo odpowiada, o powrocie do
udzielania prywatnych lekcji nawet nie wspomniał.
- Czy to życie wiecznie musi się tak plątać? - Róża
westchnęła ciężko i podpierając brodę na dłoni, zaczęła bawić
się łyżeczką leżącą na blacie.
- A jak ty się czujesz? - Ewka próbowała się uśmiechnąć.
- Mówiłaś coś o nowych lekach.
- Tak, biorę je od kilku dni. Niezbyt dobrze się po nich
czuję, ale biorę, bo mogą mi pomóc. Na początku września
mam kolejny zabieg i bardzo się boję. - Smutne oczy Róży
spojrzały na Ewkę, która w tej chwili uświadomiła sobie, że
one wcale nie są zaspane, tylko zmęczone płaczem. - Co
będzie, jeśli znowu nie zajdę w ciążę albo wydarzy się coś
równie złego, na przykład moje śliczne zamrożone jajeczka
nie przetrwają rozmrażania?
- A czy ty wiesz, że złe myśli przyciągają złe rzeczy i
odwrotnie? To, w co wierzysz, potrafi się zmaterializować, to
jest naukowo udowodnione. Więc w tej chwili przestań tak
myśleć! - Stanowczy ton Ewki nie dopuszczał sprzeciwu.
- Wierzysz w to? - Po twarzy Róży przemknął drwiący
uśmiech.
- Oczywiście. Myślisz, że dlaczego Anetka niedługo
stanie na własnych nogach, mimo że lekarze nie dawali jej
szans? Bo ją przekonałam, że tak będzie. Pokazywałam jej
buty, w jakich będzie chodzić i miejsca, gdzie będzie
spacerować. Myślisz, że dokonałaby takiego postępu, nie
wierząc, że jest on możliwy? - Róża nic nie odpowiedziała, ale
widać było, że słowa przyjaciółki są dla niej zastanawiające. -
I ty musisz uwierzyć, zobaczyć siebie, jak spacerujesz z
wózkiem po parku, jak zmieniasz pieluszki i karmisz piersią.
Wyobraz sobie Leszka kołyszącego maluszka na kolanach i to,
jak bawi się z nim grzechotkami.
- Ja ciągle to sobie wyobrażam.
- Być może, jednak założę się, że masz wątpliwości.
Odrzuć je. Przyjmij to jako coś, co na pewno się zdarzy i nie
ma od tego odwołania.
- To trudne...
- Tylko na początku. - Ewka nie ustępowała.
- To trudne tym bardziej dlatego, że czasami myślę, że to
moja wina.
- Co?
- No to, że nie mogę mieć dziecka.
- A niby dlaczego, na Boga? - Ewka wybałuszyła
zdumione oczy.
- Przez tą antykoncepcję hormonalną.
- Inteligentna kobieta, a takie bzdury gada! - Nie mogła
uwierzyć w to, co usłyszała. - Wiesz tak samo dobrze jak
każdy, że to nie ma nic do rzeczy. Ty zachorowałaś, po prostu.
Tak, jak inni chorują na nerki lub na oczy, ty zachorowałaś na
endometriozę, która spowodowała niepłodność. W tym nie ma
niczyjej winy.
- No, ale może gdybym nie brała?
- Róża, przecież antykoncepcję stworzyli tacy sami
mądrzy ludzie jak ci, którzy leczą niepłodność. Ona jest po to,
by nam pomagać, nie szkodzić. Myślisz, że wśród kobiet,
które jej nie stosowały, nie ma niepłodnych?
- Wiem, że są, ale szukam jakiejś przyczyny,
wytłumaczenia.
- To nie szukaj, bo go nie ma. Tak samo, jak nie ma
wytłumaczenia wielu innych chorób. One nas po prostu
dopadają i już, na kogo wypadnie, na tego bęc!
Słowa Ewki miały prawdziwie terapeutyczną moc. %7łal,
który zakotwiczył się w sercu Róży, chował swoje ostre
pazury i łagodniał, zmniejszał się, odchodził. Jego miejsce,
bardzo powoli, ale konsekwentnie zajmowała nadzieja. Ewka
wzięła Różę za jej chudą rękę.
- Wyobrażam sobie, jak ci jest trudno, ale uwierz mi, ja
wiem, że przyjdzie taki czas, w którym zostaniesz mamą. Nie
wiem tylko, za którym podejściem, nie wiem, ile jeszcze łez
wylejesz, ale osiągniesz sukces. A wtedy zapomnisz o smutku.
Przytulisz ślicznego bobasa, wycałujesz jego pulchne stópki,
małe paluszki, noseczek i wszystko inne. Będziesz
najszczęśliwsza na świecie w nagrodę za to, co przechodzisz
teraz. A Leszek będzie cudownym tatusiem. - W miarę, jak
Ewka mówiła, zrenice Róży rozszerzały się coraz mocniej, a
twarz odzyskiwała promienny wygląd. Chciała jej słuchać,
pragnęła cała nasycić się otuchą płynącą z tych słów. - I nie
pozwolę ci się poddać - Ewka ciągnęła swój monolog -
choćbyś miała próbować do samej menopauzy!
- Jesteś kochana, tak się cieszę, że jesteś tu ze mną! -
Uśmiechając się naprawdę szeroko, cmoknęła przyjaciółkę w
policzek. - A teraz chodz, położymy się i włączymy sobie
jakiś wesoły babski film.
Rankiem obie czuły się naładowane pozytywną energią,
która, jak sądziły, na długo miała dodać im sił.
- Obiecuję, że więcej nie będę rozpamiętywać tego, że mi
się nie udało - ćwierkała Róża, przygotowując na śniadanie
jajka na miękko - i z całych sił będę wierzyła w to, co
mówiłaś, że dobre myśli ściągają na nas dobre wydarzenia.
Będę tak mocno o tym myślała, że prędzej czy pózniej ściągnę
na siebie tę ciążę.
- I tak trzymaj] - Ewka siekała szczypiorek, którego
świeży zapach pobudzał ślinianki do wzmożonej pracy. - A ja
zaraz wrócę do domu i zmuszę Sebastiana do rozmowy. Jakoś
musimy to załatwić, bo długo w ten sposób nie pociągniemy.
Po obfitym śniadaniu Róża odwiozła przyjaciółkę pod
dom. Obie rozpoczęły dzień przepełnione optymizmem.
Niestety, Ewka swój straciła w chwili, gdy przekroczyła próg
mieszkania. Sebastian siedział przy komputerze w takiej samej
pozycji, w jakiej go wczoraj zostawiła. Aneta leżała na
dywanie przed telewizorem, często poruszała się po domu bez
wózka, używając tylko rąk, a Sylwia siedziała obok siostry,
obie w pidżamach, obie z buziami wypchanymi batonami, po
których papierki walały się dookoła.
- Mama! - zawołały na jej widok. - Gdzie byłaś?
- Cześć, skarby moje! - Ewka ucałowała córki w czubki
głów. - Zostawiłam wam kartkę, czytałyście ją?
- Nie.
- Ja też nie, nie widziałam - dodała Sylwia, żując coś
klejącego się do zębów.
- Nieważne. Nocowałam u cioci Róży, chciałyśmy sobie
porozmawiać. Ale dlaczego wy nie jesteście jeszcze ubrane i
co wy jecie?
- Tatuś nam dał - wyjaśniła Sylwia. Najwyrazniej była z
tego powodu bardzo zadowolona, bo spojrzała w stronę ojca z
wdzięcznością. On jednak nie był zorientowany, że rozmowa
dotyczy jego osoby.
- A śniadanie jadłyście?
- Tak, herbatniki i mleko.
- Herbatniki... - powtórzyła z rezygnacją. - Naprawdę
świetny pomysł. Dobra, moje panny, macie dziesięć minut na
[ Pobierz całość w formacie PDF ]