[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Aahahahahaha, hahaha wybuchnęła Mal o hahahaha!!! Kupa na głowie, tego jeszcze nie
było!!! Ale i tak zabraniam komukolwiek o tym mówić! Bo zabiję! Ha, ha, ha! Mówię serio,
kurwa!!!
Tego wieczora, po powrocie do domu Kogut opowiedział Michałowi, co się wydarzyło
między nim a Ewką i stwierdził, że musi się jeszcze napić, bo robak jeszcze pływa. Michał po
bratersku przyniósł z lodówki butelkę żubrówki i dwie szklanki, co skwitował słowami: Ja
pierdolę, w tym domu kieliszków do wódki nigdy nie można znalezć, jak są człowiekowi
potrzebne . Chłopacy wypili pół butelki i po paru bełkotach Kogut stwierdził, że zapił robaka
i już nie pływa i mu dał spokój, więc mogą iść spać. Rozeszli się do swoich pokoi. Kogut nawet
nie zdążył się położyć do łóżka i zasnął na podłodze, ściągnąwszy tylko skarpetki, a Michał
walnął się do łóżka w ubraniach i glanach. Nie było nawet mowy, żeby próbował zrobić coś tak
skomplikowanego jak rozsznurowywanie wysokich butów. Nawet za snickersa.
Michał otworzył oczy i poczuł, że lada chwila zwymiotuje. Jeszcze nigdy nie czuł się tak
okropnie. Przez chwilę zastanawiał się, czy zdąży dobiec do toalety, gdy usłyszał, że drzwi
pokoju Koguta otwierają się pomału z okropnym zgrzytem. Z myślą, że brat zajmie mu łazienkę,
do której on tak bardzo teraz potrzebuje się dostać, wyskoczył z łóżka, jak najszybciej mógł, nie
zwracając uwagi na to, że właściwie nie biegnie, tak jakby tego oczekiwał i chciał, tylko się
zatacza. Zdeterminowany jednak gnał naprzód, odbijając się od jednej ściany do drugiej,
podskakując do góry, żeby przeskoczyć krawędz dywanu i się nie potknąć. Kogut go dogonił
na półmetku i teraz biegli łeb w łeb, zataczając się, odpychając od siebie i ledwo utrzymując
równowagę. Morderczy wyścig pod tytułem Kto pierwszy do klozetu trwał. Chłopacy byli
ledwo przytomni, ale w pełni świadomi faktu, że ten, kto dobiegnie do klozetu pierwszy,
zatrzaśnie drugiemu drzwi przed nosem. Stawka była wysoka paw na podłodze przed łazienką,
którego potem trzeba będzie posprzątać, inaczej mama zabije, bądz paw w kiblu, którego łatwo
da się spłukać. Kogut się zdeterminował, bo sprzątać pawia nie chciał i zaczął przez chwilę
prowadzić. Jego krok był niepewny, ruchy chaotyczne i nieskoordynowane, twarz niemal zielona,
a na czole krople potu. Podbiegł do drzwi łazienki jako pierwszy i w uniesieniu i poczuciu
triumfu, złapał za klamkę i pchnął drzwi z całej siły, po czym odbił się od nich jak piłeczka
i wylądował na podłodze. W obłędzie wyścigu, nietrzezwości i niekoordynowaniu myśli z ciałem
zapomniał o fakcie, że drzwi od łazienki nie otwierały się do wewnątrz, ale na zewnątrz, więc
siła, z jaką na nie naparł, odrzuciła go na podłogę. Nie miał już nawet siły, by się podnieść
i zwymiotował na posadzkę. Michał stał nad nim i choć w sercu wola, żeby przesunąć brata od
drzwi i wbiec do łazienki, była silna, samą siłą woli zrobić tego nie mógł i podzielił los brata.
Kogut, menelu, zabiję cię! Zarzygaliśmy cała podłogę. Nie śpij, pijaku, trzeba to
posprzątać. Kogut, chuju, mama nas zabije, jak to zobaczy. Wstawaj, do kurwy nędzy!!! Jedyną
odpowiedzią, jaką otrzymał Michał, było tylko głośne beknięcie brata. Artur, ty świnio, może
i jesteś młodszy, ale to nie znaczy, że ja będę sam sprzątał ten bajzel! Gdyby nie ty, zdążyłbym na
czas do kibla. Wstawaj do jasnej cholery, bo ci tyłek skopię!!! Kogut otworzył oczy i spojrzał
nieprzytomnie na brata z uniesionymi do brody pięściami.
Ja ci skopię tyłek, Michale ty! I widzisz, ja cię od chujów nie wyzywam, nawet jak tę
podłogę zarzygałeś. Matko, jak tu śmierdzi! Po tej przemowie zamknął oczy i znowu odpłynął.
Chcąc nie chcąc, Michał musiał przyznać, że wczoraj wypił mniej niż Kogut i prawdopodobnie
czuł się od niego przynajmniej dziesięć razy lepiej. Jak najlepszy brat na świecie, poszedł do
kuchni, wziął szmatę i z ogromnym obrzydzeniem umył podłogę, powstrzymując nowe fale
mdłości. Mimo że bardzo chciał, nie miał siły przenieść, przeciągnąć ani przeturlać Koguta do
jego pokoju, ba, nie miał nawet siły wrócić do swojego. Czując, że świat wiruje mu coraz
szybciej przed oczami, usiadł na chwilę obok brata. Gdy chwila minęła, obaj chrapali już na
podłodze pod drzwiami łazienki, gdzie po jakimś czasie znalazła ich pani Orzelska.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]