[ Pobierz całość w formacie PDF ]
1:0 dla ciebie, synu.
Kupiłam ci dziś pierwsze ubranko - białą koszulkę, którą
położyłam na półce w garderobie. Muszę powoli robić dla
ciebie miejsce w moim życiu i domu.
Wiesz, cały dzień krążyłam wokół półki, która wzbogaciła
się o tę jedną, małą rzecz. Chyba jeszcze nigdy nie cieszyłam
się tak żadnym kupionym dla siebie ubraniem.
I teraz słuchaj, bo przyznam się tylko tobie.
W końcu usiadłam w garderobie przed tą półką. Wyjęłam
koszulkę i nagle zdałam sobie sprawę, że ty naprawdę
będziesz. %7łe na razie jesteś abstrakcją, ale gdzieś tam
wewnątrz mnie dorastasz powoli do tego ubranka.
Włożyłam palce do rękawków i popłakałam się. Po raz
pierwszy - myśląc o tobie - ze szczęścia.
***
Zaległa lekcja o kocie. Obiecałam, pamiętasz?
To, co teraz przytula się do mojego brzucha, a więc do
ciebie, to właśnie kot. Nasza Tofi. Tofi jest mięciutka,
przytulaśna i mruczaśna. Czekaj, przyłożę jej pyszczek do
twojego uszka.
Słyszysz?
- Rozmawiasz z kotem?
Agata aż podskoczyła na głos Kuby. Skąd on się tu wziął?
I kiedy wszedł? Ile słyszał z jej rozmowy z...?
Kuba był mistrzem kamuflażu. Bardzo często nie potrafiła
rozgryzć, co tak naprawdę myśli. Teraz wyglądał, jakby nad
czymś się zastanawiał. Przestraszona, nie odpowiedziała, całą
uwagę koncentrując na kocie.
- Przepraszam, że tak bez zapowiedzi. Przejeżdżałem
akurat przez miasteczko...
- Są telefony. - Agata dalej głaskała Tofi.
- Są, ale czasem się rozładowują. Mogę usiąść?
- Proszę. - Wskazała ręką ławkę naprzeciwko siebie i
podciągnęła koc pod brodę. - Chcesz herbaty?
Chyba przegięła z uprzejmością, bo spojrzał na nią
dziwnie.
- Jeszcze miesiąc temu prędzej wyrzuciłabyś mnie za
drzwi, niż zaproponowała herbatę.
Wzruszyła ramionami.
- Będziemy rozmawiać o mojej uprzejmości, czy masz
jakąś istotniejszą sprawę?
- Nie chcę się kłócić - zastrzegł Kuba i szybko wyjął z
teczki jakieś kartki. - To są dokumenty wozu. Spakowałaś
przez przypadek do kartonu.
- Dzięki - mruknęła, kładąc papiery obok siebie.
- A jak się czuje ciotka?
- Jeszcze jest w szpitalu. Nie wiadomo, kiedy wyjdzie.
- Gdybyś czegoś potrzebowała ...
- Kuba, do cholery! - przerwała mu. - Rozwodzimy się!
Jakiej ja mogę od ciebie oczekiwać pomocy?! KatJi ją
zaproponuj!
Zerwał się z ławki, zaczerwieniony i wściekły.
- Nie możemy, prawda? Nie możemy rozstać się
normalnie, po ludzku...
- W przyjazni, tak? - podsunęła ironicznie.
- Tak! Właśnie tak! W końcu nie jesteśmy małolatami,
żeby...
- O, tak - uśmiechnęła się promiennie. - Dałeś doskonały
dowód swojej dorosłości, wyprowadzając się do dziewczyny
poznanej w sieci. Zaiste, no!
- A ty zmyłaś się nie wiadomo dokąd, zostawiając starej
ciotce pięć kotów na głowie. Dojrzała egoistka się znalazła! -
krzyknął. - Taka niby jesteś mądra! Czytasz te bzdety o Feng
Shui, zachwycasz się taoizmem, a tak naprawdę nic nie
rozumiesz! Nie chcesz rozumieć, nie chcesz wiedzieć! Wciąż
jesteś taka sama, roszczeniowa, niestabilna emocjonalnie!
Przez chwilę wydawało mi się, że się zmieniłaś, że
wydoroślałaś... - urwał.
- Dlaczego krzyczysz? - zapytała. - I po co mi to wszystko
mówisz? Już nie musisz ze mną żyć. Nie łączy nas nic oprócz
papierka, jak to kiedyś powiedziałeś. A za chwilę nie będzie
nas już łączyć nic! Słyszysz?! Absolutnie nic! - podniosła głos
i uświadomiwszy sobie, co powiedziała, rozpłakała się.
Nie chciała płakać. Nie teraz i nie przy Kubie. Próbowała
się opanować, ale łzy same płynęły po policzkach, moczyły
włosy i ubranie.
Zaraz zacznie krzyczeć - pomyślała, wycierając rękawem
twarz. Chusteczek przy sobie - jak zwykle - nie miała.
Kuba stał obok, przekładając teczkę z ręki do ręki. W
końcu usiadł przy Agacie.
- Agata... - Dotknął jej ramienia. - Agata. Nie płacz. Ja
wiem... Dla mnie to też trudne. Przebacz mi, że tak wszystko
pogmatwałem. Głupi byłem... - Wyjął z kieszeni paczkę
chusteczek i podał je żonie. - Proszę. Nie płacz już. - Wstał z
ławki. - Zrobię ci herbaty - powiedział i wszedł do domu.
Agata powoli wypłakiwała nerwy i stres związany z
kolejnym spotkaniem z Kubą. Wycierała oczy i twarz,
zastanawiając się nad tym, co od niego usłyszała. No tak,
zostawił ją, przekreślił ich wspólne lata i jeszcze prosi o
wybaczenie. Skrzywdzony przez wredną żonę chłopczyk. A
ona oczywiście powinna go rozgrzeszyć i pobłogosławić po
przyjacielsku na nową drogę życia.
Trzasnęły drzwi, więc odwróciła głowę. Kuba szedł
powoli przez taras, niosąc w ręku kubek. Podał go Agacie i
znów usiadł naprzeciwko niej.
- Agata. Ja naprawdę martwię się o ciebie. Podniosła dłoń
do góry.
- Nie zaczynaj. Rozwiedziemy się i każde zacznie nowe
życie. Ja naprawdę nie chcę mieć z tobą żadnych kontaktów.
Chcę zapomnieć. Chcę, żeby było łatwiej. Zresztą, nie wierzę
w przyjazń między byłymi małżonkami - dodała.
- A dom, praca?
- Poradzę sobie - ucięła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]