[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tem zaczęli je racjonować i wyznaczyli za nie nieuczciwą cenę.
Wyobrażam sobie. Spojrzał na nią pytająco.
Zażądali waszej nieśmiertelnej części dodała. Akanie nie znali pojęcia dusza .
Yara milczał wyczekująco. Sądzę, że powiedział coś w rodzaju: Musicie zacząć wie-
rzyć. Wierzyć w Boga Jedynego. Musicie wierzyć, że ja, Ojciec John, jestem Bożym Gło-
sem. Tylko moje historie są prawdziwe. Jeśli będziecie posłuszni Bogu i mnie, opowie-
my wam wszystkie wspaniałości świata. Ale cena za nasze Opowiadanie jest wysoka.
Bardzo wysoka. Nie da się jej spłacić pieniędzmi.
Yara skinął głową z powątpiewaniem. Zamyślił się.
Fodderdon rzeczywiście powiedział, że Egzekutywa ma być posłuszna jego rozka-
zom. Dlatego nazwałem go wielkim maz.
Którym był.
Nie wiem nic więcej. Powiedziano nam, że wystąpił konflikt interesów i statek z
Legatami wrócił na Terrę. Ale... nie jestem pewien, czy to prawda... Poruszył się nie-
spokojnie i długo się zastanawiał nad następnymi słowami. Znałem w Nowej Aly-
unie inżyniera, który pracował na Ace 1 . Był to statek, który Aka wysłała na Hain
przed pięciu laty, duma Korporacji. Powiedział, że wzorowali się na terrańskim stat-
ku. To mogło znaczyć, że mieli jego plany. Ale zabrzmiało to tak, jakby naprawdę go wi-
dział od środka. Zresztą nie wiem, był pijany. Nie wiem.
Pięćdziesięciu misjonarzy-konkwistadorów prawdopodobnie znalazło śmierć w kor-
poracyjnych obozach pracy. Teraz sama Dowza została zdradzona za zdradę reszty pla-
nety.
Ta historia przejęła ją smutkiem do głębi serca. Wszystkie stare błędy, powtarzane
ciągle od nowa. Westchnęła głęboko.
121
Więc nie mogąc odróżnić Legatów od Obserwatorów Ekumenu, od tej pory trak-
towaliście nas z najwyższą nieufnością... wiesz, wasi przywódcy postąpili mądrze, od-
rzucając propozycję Ojca Johna. Być może wydawało im się, że to tylko próba sił. Nie
tak łatwo dostrzec, że nawet dar wiedzy ma swoją cenę.
Tak, oczywiście. Ale nie wiemy, co to za cena. Dlaczego ją ukrywacie?
Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc, co powiedzieć.
Nie wiem. Nie zdawałam sobie sprawy... Muszę się nad tym zastanowić.
Yara opadł ciężko na podpórkę za plecami. Potarł oczy, zamknął je.
Darem jest błyskawica powiedział cicho, najwyrazniej cytując zdanie z Opo-
wiadania.
Przed oczami Satti stanęły piękne, łukowate ideogramy na zacienionej białej ścia-
nie. Podwójnie rozwidlone drzewo błyskawicy wyrasta z ziemi... . Zobaczyła zniszczo-
ne, smagłe dłonie Sotyu Anga, stykające się w kształcie górskiego szczytu na wysokości
jego serca. ,A ceny nie ma... .
Siedzieli w milczeniu, pogrążeni w myślach.
Minęło sporo czasu, zanim się odezwała.
Znasz opowieść o Drogim Takieki?
Zwrócił na nią spojrzenie szeroko otwartych oczu. Skinął głową. Najwyrazniej było
to wspomnienie z dzieciństwa, które musiał przywołać z niepamięci.
Znam.
Czy Drogi Takieki rzeczywiście był głupcem? Wiesz, w końcu ten worek dała mu
matka. Może miał rację, nie chcąc go oddać, choć mógł mieć za niego wszystko.
Yara zamyślił się głęboko.
Tę historię opowiedziała mi babka. Powiedziałem... pamiętam, że bardzo chcia-
łem wędrować jak on, żeby nikt mnie nie szukał. Byłem jeszcze mały, dziadkowie nig-
dzie mnie nie puszczali samego. Więc powiedziałem, że pewnie pragnął wędrować da-
lej. Nie chciał się osiedlić w gospodarstwie. A babcia spytała: Ale co by zrobił, gdyby
skończyło mu się jedzenie? A ja odparłem: Może zamierzał handlować. Oddać maz tro-
chę fasoli i przyjąć parę złotych monet. Wtedy mógłby iść dalej i miałby za co kupić je-
dzenie na zimę.
Uśmiechnął się blado, ale wyraz strapienia nie zniknął z jego twarzy.
Ta twarz zawsze była strapiona. Pamiętała ją z czasów, gdy była także twarda, zim-
na, zamknięta.
Miał powody do zmartwienia. Chodzenie ciągle sprawiało mu duże kłopoty. Kola-
no nie mogło utrzymać ciężaru ciała dłużej niż przez parę minut, a obrażenia pleców
wykluczały bezpieczne używanie kuł. Odiedin i Tobadan ćwiczyli z nim codziennie z
anielską cierpliwością. Yara znosił to z zaciśniętymi zębami, nieodmiennie znękany.
122
Dwie grupy już opuściły Aono Silong. Ludzie wymykali się przed świtem, z paroma
obładowanymi minulami. Nie było karawan z łopoczącymi proporcami.
%7łycie w jaskiniach rządziło się demokratycznymi prawami. Satti zauważyła, że wszy-
scy skrupulatnie unikają podkreślania hierarchii. Wspomniała o tym w rozmowie z
Unroy.
To właśnie było błędem przed przybyciem Ekumenu wyjaśniła maz.
Wielcy maz powiedziała niepewnie Satti.
Wielcy maz potwierdziła Unroy z uśmiechem. Nieodmiennie śmieszył ją slang,
którego używała Satti, oraz archaizmy Rangma. Dowzańska Reformacja. Hierarchia
władzy. Walka o władzę. Wielkie, bogate umjazu nakładające podatki na wioski. Finan-
sowe i duchowe lichwiarstwo! Przybyliście w złych czasach, joz.
Statki zawsze pojawiają się w złych czasach mruknęła Satti. Unroy zerknęła na
nią z zaciekawieniem.
Jeśli można było znalezć kogoś zarządzającego Aonem Silong, należeli do nich maz
Igneba i Ikak. Po osiągnięciu ogólnej zgody to oni podejmowali konkretne decyzje i
czuwali nad wykonaniem zadania. Jedną z takich decyzji było wyznaczenie dnia i go-
dziny wyjazdu dla poszczególnych grup. Pewnego wieczora w czasie kolacji do Satti po-
deszła Ikak.
Joz Satti, za pozwoleniem, twoja grupa wyjedzie za cztery dni.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]