[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Ach, David. Tak bardzo cię kocham. - Spełniły się wszystkie jej
marzenia. Odnalazła swoją tożsamość, miała rodzinę i miłość Davida.
Nigdy nie czuła się szczęśliwsza. - A co z twoją firmą w Atlancie?
- Powierzę prezesurę Justinowi. Jestem pewien, że świetnie sobie
poradzi. Sam stanę na czele rady nadzorczej, więc będę decydował o
strategii Taylor Corporation, a to nie wymaga stałej obecności w centrali.
- Rozumiem. To dobry pomysł.
- A kiedy już nacieszysz się rodziną, chciałbym, żebyśmy tu wrócili.
%7łeby tu był nasz dom.
- %7łeby tu był nasz dom? - wykrztusiła. - Tu, w Cottonwood?
- Wiele się nauczyłem, odkąd wróciłem do domu. %7łałuję, że nie
nastąpiło to przed śmiercią ojca, ale wreszcie zaakceptowałem to, jakim
był człowiekiem. Trudnym, upartym, skomplikowanym. I głęboko nie-
szczęśliwym, bo nie radził sobie ze swoimi uczuciami. Teraz jednak, gdy
już go nie ma, pogodziłem się z nim. Dzięki tobie.
- Był bardzo zamknięty w sobie, tak samo jak ty, nie ufał ludziom,
nawet własnemu dziecku. Ale cię kochał, David... Naprawdę chcesz
zamieszkać w Cottonwood?
- Tutaj się w tobie zakochałem, Vicky. Tu są wspomnienia związane
z moją matką... I z ojcem. Z jedyną rodziną, jaką kiedykolwiek miałem.
Chcę tu z tobą zostać do końca życia. - Ujął jej dłoń i ukląkł na jedno
kolano. - Wyjdziesz za mnie?
- Tak, tak! - Pochyliła się i pocałowała go. Nagle przyszła jej do
głowy wspaniała myśl. Uśmiechnęła się. - Ale pod jednym warunkiem.
- Hm, a jakim?
- Ten dom jest ogromny. Co byś powiedział, gdybyśmy zapełnili go
dziećmi?
Pocałował ją ze śmiechem.
- No to bierzmy się do roboty, maleńka.
anula & polgara
ous
l
anda
sc
EPILOG
Ubrana w białą sukienkę, Victoria szła przez zatłoczoną salę balową
ekskluzywnego hotelu w Savannah. To była uroczystość związana z
objęciem przez jej wujka, Abrahama Danfortha, stanowiska senatora.
Spędziła już trochę czasu z rodzicami. Pierwsze dni były szalone, od
śmiechu do płaczu i na odwrót, gdy jednak wszyscy wreszcie trochę
ochłonęli, Vicky i David ogłosili, że zamierzają się pobrać. Wszystko
poszło świetnie. Jej rodzice bardzo się ucieszyli. Ponieważ David od
razu przypadł im do serca, byli przekonani, że ich córka podejmuje
właściwą decyzję.
Victoria spędziła w Savannah ponad tydzień, by odwiedzić całą
rodzinę, co nie było zadaniem łatwym, jako że Danforthów było całe
mrowie. David jej towarzyszył w tych niekończących się, ale
nieodmiennie miłych i pełnych serdeczności wizytach. Zaiste, była to
niezwykła i wspaniała familia. Vicky czuła się najszczęśliwszą osobą
pod słońcem.
Jednak już po kilku dniach zaczęła tęsknić za Cottonwood. Po tych
pełnych wrażeń chwilach chcieli z Davidem nacieszyć się samotnością i
spokojem, wrócili więc do domu. Niestety telefon wciąż dzwonił, a
zdjęcia Victorii były niemal w każdej gazecie. Paparazzi czatowali
wokół plantacji dniami i nocami. Zdesperowana Vicky zwołała więc
konferencję prasową, podczas której odpowiedziała na najbardziej
szczegółowe pytania, licząc, że pismaki wreszcie się od niej odczepią.
Niestety wciąż im było mało. Prywatne życie cudownie odzyskanej
dziedziczki z rodu Danforthów i opromienionego sukcesami młodego
milionera, Davida Taylora, wciąż było łakomym kąskiem dla prasy.
- Szukałaś mnie? - zapytał David, obejmując ją wpół. W garniturze
wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Niósł dla niej kieliszek szampana.
anula & polgara
ous
l
anda
sc
- Jasne. - Czule potarła policzkiem o jego ramię. - Gotowy?
- Oczywiście, chociaż muszę przyznać, że trochę się obawiam ich
reakcji.
- Nie możesz się teraz wycofać, kochanie. Już za pózno. -
Uśmiechnęła się. Cóż, dobrze wiedziała, jaka będzie reakcja
Danforthów.
- Masz rację. - Ruszyli na drugi koniec sali, gdzie siedziała cała
rodzina; - Ale to będzie dla nich wielka niespodzianka.
- Nie większa niż wtedy, gdy Imogene zadzwoniła, że mnie znalazła.
Podeszli do stolika, przy którym wokół Mirandy i Harolda siedzieli
Imogene, Raf, Jake i jego żona, Larissa. Toby i Heather wyjechali już do
swojego domu w Wyomingu.
- Mamo, tato, posłuchajcie - powiedziała głośno Victoria. - Chcemy
z Davidem powiedzieć wam coś bardzo ważnego.
Jake mrugnął do siostry.
- Jeśli masz zamiar powiedzieć, że znowu jedziesz na koncert,
odpowiedz brzmi: nie.
Wszyscy wybuchnęli śmiechem.
- Bardzo śmieszne, drogi braciszku. Nie, tym razem nie chodzi o
koncert. - Wzięła głęboki oddech. - To nie jest łatwe, więc może powiem
od razu. Dzisiaj David i ja potajemnie pobraliśmy się! - Gdy podniosła
jego rękę, oczom wszystkich ukazały się złote obrączki lśniące na
palcach.
Miranda zerwała się z miejsca.
- Co takiego?!
Zrobił się niesamowity rejwach, przekrzykiwano się, mówiono jeden
przez drugiego.
- Wiemy, że jesteście zaskoczeni i trochę rozczarowani, ale nie
chcieliśmy z Victorią czekać ze ślubem. Postanowiliśmy też, że nie
urządzimy wesela.
- Ostatni tydzień to było szaleństwo - wyjaśniła Vicky. -
Dziennikarze nie dawali nam spokoju i baliśmy się, że wtargną na
wesele i zamienią uroczystość rodzinną w widowisko medialne.
David zwrócił się do Mirandy i Harolda.
- Wyznaję państwu, że ponad wszystko na świecie kocham waszą
anula & polgara
ous
l
anda
sc
córkę, z dumą i radością też wyznam, że oddała mi swe serce. - Widać
było, jak bardzo jest poruszony. - Vicky jest dla mnie najważniejszą
osobą na świecie, a ja pragnę tylko jednego: żeby była ze mną
szczęśliwa.
Mirandzie łzy stanęły w oczach.
- Cóż, bardzo żałuję, że nie byłam na ślubie, ale widać zapisano u
góry, że u Danforthów nic nie może dziać się normalnie, jak Bóg
przykazał. - Uśmiechnęła się. - Mówiąc poważnie, rozumiemy i
akceptujemy waszą decyzję. - Uścisnęła Victorie. - Gratuluję, Vicky.
Bardzo się cieszę.
Harold także uścisnął córkę i potrząsnął dłonią Davida.
- Witaj w rodzinie - powiedział wzruszonym głosem. - Musisz się
dobrze nią opiekować.
- Obiecuję - odpowiedział poważnie David.
Wszyscy rzucili się życzeniami, a gdy zagrano walca, David
pocałował dłoń swojej żony i poprosił ją do tańca.
- Twoi rodzice są wspaniali - powiedział na parkiecie. - Cudownie
zareagowali na nowinę. - Uśmiechnął się. - Gdyby moja córka wycięła
mi taki numer, zanim bym jej wybaczył, na pewno bym się wściekł.
- Kochają mnie.
- Ja też cię kocham, Vicky. Całym sercem. - Pocałował ją.
- Mam świetny pomysł, David... Myślę, że nie będą za bardzo
tęsknili, jeśli się stąd wymkniemy. - Jej oczy błyszczały, jak wtedy, gdy
brali ślub. - Chciałabym spędzić ten wieczór tylko z tobą. W domu.
- Czytasz w moich myślach. - Oczy Davida rozbłysły.
Niezauważeni wymknęli się z przyjęcia. Jechali w blasku księżyca.
Vicky objęła męża ramieniem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]