[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiedzieć. Czy miałabyś ochotę zrobić to jeszcze raz? We
właściwy sposób?
 Nie rozumiem...
 W kościele, w pięknej sukni, z przyjęciem w
ogrodzie, w obecności wszystkich bliskich nam ludzi.
 Mówisz o ślubie?  Niewiele brakowało, żeby
znów się rozpłakała, lecz tym razem byłyby to łzy
szczęścia.  Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
Guy patrzył na nią wyczekująco.
 Skoro mam wystąpić w sukni ślubnej, chcę to
zrobić w chwili, gdy tylko suknia będzie okazała...
W pewną sobotę, tuż po ceremonii chrztu Stephanie
Joy Dymoke, jej rodzice złożyli uroczystą przysięgę,
ślubowali sobie miłość i szacunek, w zdrowiu i chorobie,
do końca swoich dni.
146
Marty, która siedziała w wózku udekorowanym
białymi i srebrnymi wstążkami, trzymała w objęciach
swoją maleńką córkę chrzestną.
Toby z dumną miną podawał obrączki. Natomiast
Connie zalewała się łzami, opowiadając każdemu, kto
chciał jej słuchać, że Franceska jest najwspanialszą kobietą
na ziemi.
Lunch odbył się w biało-żółtym weselnym
namiocie. Kiedy już wzniesiono toasty, Guy ujął dłoń
Franceski i przy aplauzie przyjaciół i rodziny triumfalnie
poprowadził ją do tańca.
 Czy wiesz, że tańczymy z sobą pierwszy raz? 
spytała.
 Przed nami wiele jeszcze rzeczy, które będziemy
robić po raz pierwszy. Pierwszy miesiąc miodowy...
 Właściwego miesiąca miodowego nie można mieć
więcej razy  zaprotestowała.
 Ale pózniej możemy sobie robić niewłaściwe 
zaśmiał się.
 Pierwsze rodzinne wakacje...
 Nad morzem. Spacery brzegiem, zamki z piasku,
brodzenie po wodzie  uzupełnił.
 Toby emu to się spodoba. Harry Drugi także
będzie szczęśliwy  uznała.  Nasza pierwsza wspólna
Gwiazdka. Ubieranie drzewka, kupowanie prezentów...
 Pierwszy dzień szkoły Toby ego...
 A zanim się zorientujemy, będzie naszym
pierwszym nadąsanym nastolatkiem...
 I obdarzy nas pierwszym wnukiem... Roześmiała
się głośno.
 No dobra, wygrałeś. Chyba nie chcę już dalej
przewidywać.
147
Guy przerwał taniec.
 Kocham cię tak mocno, że aż trudno mi to znieść.
Czy wiesz o tym, Francesko Lang?
Wiedziała, Ona także tysiące razy mówiła, że go
kocha i na tysiące sposobów okazywała mu swoją miłość.
Tylko jednego jeszcze nie powiedziała. Teraz nadszedł na
to właściwy czas.
 Już nie Lang  szepnęła.  Dymoke. Pragnę, żeby
cały świat wiedział, że od tej chwili jestem Franceską
Dymoke, żoną Guya.  I aby mieć pewność, że do
wszystkich dotarła ta informacja, zarzuciła mu ręce na
szyję i pocałowała go.
148
Ogród szczęścia
149
PROLOG
Amy Hallam wyjęła dziecko z kołyski i pocałowała
główkę pokrytą delikatnym meszkiem.
- Nie do pojęcia, że matka porzuciła takie śliczne
ma-leństwo na progu cudzego domu. Chyba że biedaczka
miała bardzo silną depresję...
- Być może. Ale mimo depresji dobrze wiedziała, że
ciocia Lucy zaopiekuje się podrzutkiem. Dowodem jest to,
co napisała.
Jake podał żonie zmięty skrawek papieru.
Gdy Amy wzięła kartkę, przeszył ją dreszcz. Miała
wrażenie, że palcami wyczuwa wzburzenie kobiety, którą
przerażenie skłoniło do porzucenia dziecka.
- Co ci jest? - zaniepokoił się Jake.
- Nic - odparła nieswoim głosem. - Naprawdę nic.
Wygładziła kartkę i zaczęła czytać.
Kochana  Ciociu Lucy!"
Kiedyś Ciocia zaopiekowała się mną, a teraz proszę
o opiekę nad moją córeczką. Zwracam się z tym do Cioci,
bo nie mam nikogo bliskiego.
Dziecko urodziło się dwudziestego szóstego
150
września. Jest bezimienne, bo nie znając imienia, nie będę
mogła go zdradzić. Nie zgłosiłam narodzin w żadnym
urzędzie, więc jest całkowicie anonimowe. W tym jedyny
ratunek.
Ufam Ci, Ciociu, i błagam, żebyś nie rozpowiadała
o podrzutku i nie próbowała odszukać mnie za
pośrednictwem gazet czy telewizji- To tylko zwróciłoby
uwagą na moją córeczkę i naraziło ją na
niebezpieczeństwo.
Zostawiam wszystkie pieniądze; niestety jest tego
niewiele. Mam nadzieją, że Ciocia znajdzie dobrych ludzi
którzy zapewnią dziecku znośne warunki. Kocham moją
córeczką, ale przy mnie nie byłaby bezpieczna.
K.
Amy zamrugała, by powstrzymać łzy, i spojrzała na
swego synka. Miała ochotę porwać go w ramiona i mocno
przytulić, aby poczuł, jak bardzo go kocha. Zamiast tego
schwyciła męża za rękę.
- Ciekawe, co się za tym kryje - rzekł Jake. -
Paranoja czy przemoc w domu?
- Nie mam pojęcia. Wiem tylko, że ta kobieta
panicz-nie się czegoś boi. Spójrz na jej pismo... Z jakiegoś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl