[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Może nie teraz - odparła ze znaczącym uśmieszkiem.
Zamierzał zabrać Emily na lunch, ale nagle plany uległy radykalnej zmianie.
Owinięta prześcieradłem Emily patrzyła ma Lucę. Gdzieś zniknęła ponura mina, z
którą zjawił się w domu. Przed chwilą wziął prysznic, a teraz, rozluzniony i uśmiechnię-
ty, ubierał się pośpiesznie.
- Tylko po to tu przyjechałeś? - spytała.
- Niezupełnie, ale pewne sprawy możemy odłożyć na pózniej. Wrócę wieczorem. -
Pocałował ją i znikł za drzwiami.
Po chwili usłyszała go znów, gdy rozmawiał z Micaelą po włosku. Pewnie dopina
pasek od spodni, pomyślała z niesmakiem. Czyżby nie krępował się tym, że właśnie
skończył szybki numerek? Cóż, na to wygląda... Po raz pierwszy w czasie ich znajomości
poczuła się zażenowana.
Co nas tak naprawdę łączy? - zastanawiała się. Wyłącznie seks, choć miała złudne
poczucie serdecznej bliskości, gdy Luca obsypywał ją pocałunkami. Lecz to tylko pozór,
zwykły rytuał. Poza tym nic, po prostu nic. %7ładnych spotkań w mieście, kolacji poza
domem, wspólnych planów...
Czy nie zasługiwała choćby na pozory prawdziwego romansu? Luca mógłby przy-
najmniej stwarzać wrażenie, jak w Weronie, gdy urządził romantyczny piknik. Może do-
szedł do wniosku, że już nie warto, bo zadurzyła się w nim od pierwszej chwili? Do dia-
bła, miałby rację! - pomyślała z goryczą.
Po wyjściu Micaeli i Marca udała się na długi spacer wzdłuż rzeki. Musiała
wszystko przemyśleć. Coś złego zaczęło się dziać w tym wakacyjnym romansie. Nie
chciała go zakończyć, ale gdyby tak zmienić zasady...
R
L
T
Luca tak wszystko zorganizował, by jak najszybciej wrócić do domu. Wciąż miał
przed oczami obraz radosnej Emily przy fortepianie. To śmieszne, ale czuł się zazdrosny
o małego chłopca. Wiele by dał, żeby znalezć się na jego miejscu.
Korciło go, by wziąć kilka dni wolnego i razem z Emily spędzić prawdziwe waka-
cje. Jednak sytuacja stałaby się niebezpieczna. Przecież przysięgał sobie, że maksimum
to kilka randek, żadnego poważniejszego zaangażowania, a oto kochanka zamieszkała w
jego domu! Owszem, próbował zachować wobec niej dystans, lecz stawało się to coraz
trudniejsze.
Powtarzał sobie, że powinien zakończyć ten romans jak najszybciej. Nie mógł ry-
zykować. Ludzie, których kochał, zawsze odchodzili. Gdy stracił Nikki, świat runął w
gruzach. Dlatego musi kontentować się zabawą i rozrywką. Tak jest bezpiecznie, poza
tym zasłużył sobie na to przez lata ciężkiej pracy.
Jednak gdy nie zastał w domu Emily, poczuł głęboki zawód. Spojrzał na zegarek,
potem na ciemniejące niebo za oknem. Gdzie mogła pójść? Odwiedzić Kate? A może już
się wyprowadziła? Pobiegł do jej pokoju i z ulgą zauważył walizkę oraz drobiazgi rozło-
żone na stole.
- Więc gdzie ją poniosło? - mruknął zirytowany. I z jeszcze większą złością pomy-
ślał, dlaczego go to w ogóle obchodzi. Nie chciał na nikogo czekać, nikim się przejmo-
wać.
Nalał kieliszek wina, popijał powoli. Postanowił, że jeśli Emily nie wróci do dzie-
wiątej, wyjdzie rozejrzeć się za nią w okolicy, jednak po dziesięciu minutach ktoś otwo-
rzył drzwi.
Wybiegł na korytarz i spytał podniesionym głosem:
- Gdzie byłaś? - Wiedział, że musi zapanować nad emocjami.
- Spacerowałam - odpowiedziała zdziwiona. - Nie spodziewałam się, że tak wcze-
śnie wrócisz.
- Aha. - Owszem, zazwyczaj pojawiał się bardzo pózno w domu, ale też zazwyczaj
nikt na niego nie czekał.
- Zjedz coś. Wyglądasz na zmęczoną. - Nalał jej kieliszek czerwonego wina, wyjął
sałatkę z lodówki i podał pieczywo. - Gdzie byłaś? - spytał niby mimochodem.
R
L
T
- Poszłam wzdłuż rzeki. Wieczór taki piękny, mnóstwo ludzi kręci się przy pubach.
- Nie weszłaś?
- Sama?
Zdał sobie sprawę, że od bardzo dawna nie spacerował nad rzeką. - Cóż, do pózna
siedział w biurze. Gdy giełda w Nowym Jorku zamykała sesję, zaczynała działać giełda
azjatycka... Wyjrzał przez okno. Ciepła noc, tak cudownie byłoby pójść nad rzekę, po-
myślał. Tyle że lepiej powstrzymać się od romantycznych wycieczek, bo to nie-
bezpieczne.
Ukroił plaster mięsa, dołożył ser i postawił obok sałatki.
- Widziałaś się ostatnio z Kate?
- Nie, jest zbyt zajęta.
Zajęta wyłącznie, sobą, skomentował w duchu, jednak nie drążył tematu.
- Jak zjesz, posłuchamy muzyki, dobrze? - zaproponował.
Zadumana Emily szukała strony, na której skończyła lekturę. Nie wiedziała, czy
wystarczy jej odwagi, by wspomnieć o zmianie zasad, na których opierał się ich związek.
Luca tym razem nie sięgnął po swoją książkę, tylko leżał sobie wygodnie, traktując uda
[ Pobierz całość w formacie PDF ]