[ Pobierz całość w formacie PDF ]
twój ostatni wieczór... - Zerknął na nią, nadal trzymając dłonie na jej talii, gdzie je poło\ył,
kiedy się witali. - Chciałem się z tobą po\egnać.
- Jesteś taki słodki. - Brett podniosła wzrok i utkwiła go w jego niebieskozielonych
oczach. Poczuła dziwne sensacje w \ołądku. To pewnie przez Jungle Juice. Uniosła
plastikowy kubek do ust. Nie przestawała uśmiechać się do Jeremiaha. Czuła się taka...
wyzwolona. Ten nastrój całkowitego lekcewa\enia problemu - fakt. \e wszyscy robili ubaw z
po\aru i z tego całego szaleństwa, jakie ogarnęło szkołę - był o wiele lepszy ni\ szeptanie za
plecami i rzucanie na siebie oskar\eń. Nie wło\yła jeszcze pomarańczowego T - shirtu. Miała
na sobie najzwyklejszą prostą czarną koszulę, którą po\yczyła od Jenny, i nie chciała jej
chować pod T - shirtem. Nagle zauwa\yła Alison Quentin w za du\ej o parę rozmiarów
koszulce OP i stwierdziła, \e wygląda to całkiem ładnie. Więc dlaczego nie miałaby wczuć
się w nastrój imprezy? Podała kubek Jermiahowi.
- Potrzymasz?
- Dla ciebie wszystko, B. - Uśmiechnął się szeroko, pokazując rząd uroczo
wykrzywionych dolnych zębów.
Wziął od niej czerwony plastikowy kubek, który niemal zginął w jego wielkich,
silnych dłoniach. Brett wciągnęła koszulkę przez głowę, chwiejąc się trochę na nogach.
Wódka w drinku zrobiła ju\ swoje.
Jeremiah pociągnął łyk z kubka Brett, wykrzywił twarz z niesmakiem i wypluł
wszystko na ziemię.
- Hej! - Brett zganiła go i klepnęła w ramię. - Zamierzałam to wypić!
- Chciałem tylko spróbować. - Roześmiał się i wytarł usta w rękaw. - Nie rozumiem,
jak mo\na pić takie świństwo.
Jeremiah uwielbiał piwo i zawsze dokuczał Brett z powodu jej miłości do mieszanych
drinków. Nagle przypomniała sobie, jak tydzień po powrocie do szkoły z letnich wakacji
zaprosił ją na objazd winnic, na który wybierał się ze swoją rodziną - ojciec Jeremiaha
otwierał nową restaurację i udawał się do Sonomy na degustację po Zwięcie Dziękczynienia.
Nie zachwycił jej ten pomysł. Była w tym czasie zauroczona Erikiem Daltonem i wyobra\ała
sobie, \e w winnicach Jeremiah będzie złopał wino litrami, zamiast sączyć je z wyczuciem.
Bo\e, ale go niesprawiedliwie oceniała. Miała nadzieję, \e jej wybaczył, a jeśli nie - \e
wkrótce to zrobi.
- Chodz, pójdziemy po piwo. - Pod wpływem impulsu złapała go za rękę i pociągnęła
do lasu, tam, gdzie zwykle stały beczułki z piwem na imprezach w kraterze. Jego palce były
jak starzy przyjaciele niewidziani od lat.
- Denerwujesz się? - zapytał Jeremiah. Gałęzie trzaskały pod ich stopami, a las
wydzielał sosnowy, romantyczny zapach. Hałas stopniowo cichł, gdy oddalali się od tłumu. -
To znaczy jutrzejszym dniem. Cała ta sprawa to jakaś paranoja.
Brett cieszyła się, \e jest ciemno i \e Jeremiah nie mo\e dostrzec, \e się zarumieniła.
Kiedy zapytał, czy się denerwuje, od razu przyszedł jej na myśl poprzedni raz, gdy zadał to
samo pytanie. Przypomniała sobie noc, kiedy planowali razem utracić dziewictwo.
Zanim zdą\yła odpowiedzieć, oboje stanęli jak wryci, słysząc nagle szelest trawy.
Brett pisnęła i czekała, a\ w powietrze wzbije się jakaś sowa, ale nic takiego się nie stało.
Zauwa\yła natomiast dwie postacie, siedzące tu\ przed nią w wysokiej trawie. Przyło\yła
palec do ust, a Jeremiah skinął głową z zakłopotanym uśmiechem.
- Rety - wymamrotał.
Oczy Brett przyzwyczaiły się do ciemności. Mogła rozpoznać twarze dwóch postaci
siedzących po turecku w trawie, głowa przy głowie, i szepczących jakieś czułe słówka.
Zmroziło ją i gapiła się jak sroka w gnat. Co Heath robi w lesie sam z dziewczyną, rozmawia?
Jego mniejsze ja, Sam, byłoby rozczarowane. Ju\ miała się odwrócić, kiedy światło księ\yca
padło na twarz dziewczyny. To była Kara.
Brett nie mogła oderwać wzroku. Heath uniósł dłonią brodę Kary i przybli\ył jej twarz
do swojej. A potem pocałował Karę, ich usta poruszały się miękkimi ruchami. Brett zamarła
ze zdumienia.
- Hej, gdzie ta beczka?
Obróciła głowę i zobaczyła, ze stoi za nią Lon Baruzza i chichocze. Benny potrząsnęła
pustym kubkiem, aby pokazać Brett, o co im chodzi. Ale w tym momencie zobaczyła Heatha
i Karę i zrobiła oczy jak spodki.
- O, cholera - powiedziała, patrząc z konsternacją na Brett. Brett chciała, \eby była
cicho, bo Heath i Kara jeszcze ich nie zauwa\yli i lepiej, \eby tak zostało. Dlaczego twoja
dziewczyna całuje się z Heathem? - wykrzyknęła Benny na całe gardło.
Jeremiah puścił rękę Brett. Odwrócił się do niej, a w jego niebieskozielonych oczach
dostrzegła zakłopotanie i \al.
- Dziewczyna? Więc to, co gadają, to prawda?
Brett nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa. Chciała, \eby wybuchł po\ar, który
zrównałby z ziemią cały las. Wołałaby ratować \ycie z kolejnego kataklizmu, ni\ bronić się -
przed czym? Co takiego zrobiła? Jak mo\na twierdzić, \e ma dziewczynę, skoro jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]