[ Pobierz całość w formacie PDF ]
okruchami granitu walał się pordzewiały
338
łom zapewne nim posłużyli się wandale, którzy splądrowali grobowiec.
Alexander Otto von Bittz 1777-1832 informował ledwie czytelny podpis u podstawy katafalku.
A więc to tutaj pochowano hrabiego" pomyślałem i pokiwałem głową. Jego prochy
przeniesiono zapewne na cmentarz, bo trumna była pusta.
Rozejrzałem się jeszcze raz i dopiero wtedy dotarło do mnie, co Gosia miała na myśli, mówiąc:
Zegnaj".
Zwiadomość, że nie ma tu już żadnego innego lochu, korytarza czy choćby drzwi, była paraliżująca.
Biedny przerażony Glut płacze gdzieś nie wiadomo w którym zakamarku Trombolina a ja w
niczym nie mogę mu pomóc! Zginę tu, zakrzyczawszy się na śmierć, w męce głodu i pragnienia.
Ale kto wie, może rodzicom łatwiej będzie wychować jedynaka?... Zawsze to jakaś pociecha".
Przełknąłem gorzką łzę poświęcenia.
No i widzisz, Glucie zasmarkany, w co wdepnęliśmy? załkałem.
Oochmmam... jęknęło sennie pod spowitą cieniem ścianą. Zdaje się, że wcześniej widziałem
tam kłębowisko ze-tlałych szmat. Zajrzałem tam i nagle... Wzruszenie i niedowierzanie zaparło mi
dech.
Krzysiu, jak mogłem cię przeoczyć? szeptałem gorączkowo, rozgarniając rozsypujące się
pod dotykiem pla-miaste mundury Na kołnierzach widać było jeszcze naszywki z symbolami
podwójnej błyskawicy.
Mój braciszek spał zapewne porywacze wstrzyknęli mu jakieś odurzające świństwo.
339
Mały, obudz się potrząsnąłem nim delikatnie.
Hmm? zamruczał nieprzytomnie.
Obudz się, musimy stąd wyjść! Podniosłem go, żeby szybciej doszedł do siebie.
Janek? Co ty tu... robisz? Gdzie mama?
340
Mamy nie ma poprawiłem mu grzywkę opadającą na oczy I zdaje się, że trochę tutaj...
ugrzęzliśmy
O rety! A wiesz, że zakleili mi buzię taką taśmą, w samochodzie? Zobacz, jeszcze się klei
dotknął ust. Pójdziemy do domu?
Pomogłem mu wstać.
Spróbujemy się stąd wydostać, Krzysiu. Podniosłem łom, oceniając jego przydatność. Bardziej
praktyczna byłaby laska dynamitu, ale jak się nie ma, co się lubi...
- Bobek za mną pewnie mocno tęskni. Nie dostał dzisiaj jeść, bo zaspaliśmy zafrasował się
nagle Krzyś.
Kto to jest Bobek? spytałem, popychając malca w kierunku wyjścia.
Patyczkowniczek, tańczący robak. Zapomniałeś? Sam mi go dałeś na urodziny... Tam jest za
ciemno, Jasiu, ja nie chcę iść po ciemku marudził, wskazując na schody
Chyba nie mamy wyboru... Wyobraziłem sobie, jak tłukę w spód ołtarza pozdzieranymi do
krwi rękami. Jeżeli ołtarz nie jest wewnątrz pusty, rozbicie go zajmie przynajmniej tydzień. Pod
warunkiem, że wcześniej nie umrę z wycieńczenia. Chcesz tu siedzieć?
Mój brat pokręcił energicznie głową.
A jakbyśmy poszukali tej pani? Ona wcale nie poszła na schody powiedział z nadzieją.
Pomerdało ci się, braciszku. Gośka sprowadziła mnie tu właśnie tymi schodami, a poza tym
jaka z niej pani? Chodzimy do jednej klasy. No, dalej, zasuwamy na górę.
341
Glut jednak uparł się:
Ja wcale nie mówię o twojej Gośce! Nie lubię jej, bo mnie ukłuła zastrzykiem pomacał się
po ramieniu. Mówię o tej pani z muru. Wołała coś, kiedy spałem.
Bydlaki, zaaplikowali mu jakiś narkotyk i dzieciak miał zwidy" pomyślałem.
Jasne, pewnie wołała: Lody, lody na patyku kup dziewczynko i chłopczyku!", zgadłem? No,
chodzże wreszcie chwyciłem go za rękę, ciągnąc za sobą.
Nieprawda, ta pani wołała ciebie!
Mnie? zaniepokoiłem się. Czy aby mój brat nie doznał jakichś uszkodzeń mózgu?
Ciebie! Jan, oddaj!", tak zawołała i weszła do muru, o tam pokazał palcem ścianę na wprost
nas. A może mi się śniło? ziewnął, przecierając oczy.
Nogi się pode mną ugięły Nie mogliśmy śnić przecież tego samego snu, i to w odstępie kilku dni!
Na pewno wołała: Jan, oddaj"?
Tak, i jeszcze miała taką czarną firankę na buzi, że nic nie było widać. Ale ja widziałem jej
oczy, wiesz? I machała ręką jak nietoperz skrzydłami... Tu nie ma nietoperzy?
Pokaż, gdzie dokładnie ta pani wkliknęła... wniknęła... chciałem powiedzieć: weszła ze
zdenerwowania język zaczynał mi się plątać.
Tutaj! Przedszkolak podszedł do ściany Chyba tutaj... powtórzył mniej pewnie.
Mur wyglądał na solidny. Dotknąłem szarej zaprawy, po czym potarłem ją energicznie. Posypał się
delikatny pył, ują-
342
łem więc łom i napiąłem mięśnie, wbijając spłaszczoną końcówkę między cegły. Nic.
Uderzyłem ponownie. Aom zagłębił się na centymetr może półtora centymetra i utknął w
ścianie. Spróbowałem użyć go jako dzwigni. Chrupnęło.
Odłamek cegły prześliznął się po moich włosach, a pył z zaprawy zaprószył mi oczy i usta.
Za... khe... zaraza je... khe ...dna, tfu! skomentowałem, plując dookoła.
Może ja postukam? zadeklarował Glut.
W porządku, już niedługo pocieszyłem nas obu i przymierzyłem się do następnego ciosu.
I raaaz!
Potem miało być Dyyywa i trzy!", lecz huk osypujących się cegieł zagłuszył towarzyszące zwykle
kruszeniu murów odliczanie.
Z opadających powoli kłębów wapiennego pyłu wyłaniała się ukryta krypta. Powinniśmy się
cofnąć, ale stojąc u progu ponad stuletniej tajemnicy, nie dbaliśmy o wygląd.
Tam jest ciemniej niż na schodach, mądralo stwierdziłem, ocierając twarz. Strach
wchodzić.
Wyglądasz jak obsypany mąką zaśmiał się Glut. Kiedyś Bolek i Lolek zakradli się do
starego wiatraka i znalezli zawiązane worki, i oni się też obsypali!
Nie myśl, że wyglądasz lepiej ode mnie parsknąłem śmiechem.
Kurz opadł; mimo tego blask żarówki oświetlał jedynie skrawek odkrytego właśnie pomieszczenia.
343
Szkoda, że nie mamy latarki. Albo przynajmniej świeczki... popatrzyłem na brata bezradnie.
Bolek i Lolek pewnie by mieli, nie?
Mam zapalniczkę, może być? Krzyś wygrzebał z kieszeni plastikową jednorazówkę.
Zacząłeś palić?! krzyknąłem zaskoczony.
E tam, mam na razie za mało lat. Zahandlowałem z takim grubym Maćkiem za Tarczę Smoka
oświadczył, zadowolony z wrażenia, jakie wywołał.
Też mam ten komiks przypomniałem sobie, próbując skrzesać płomień. Słabo... Ejże,
dmuchnąłeś mi Tarczę SmokaV. Ty Glucie podstępny! spojrzałem na niego z żądzą mordu
wypisaną na twarzy.
To chyba dobrze, przecież zapalniczka nam się przyda
bronił się Krzyś.
Poczekaj, policzymy się w domu! Urwałem rękaw munduru, próbując skręcić z niego
pochodnię na łomie. Ze-tlały materiał rozpadł się jednak, zanim skończyłem. No trudno,
wchodzimy z tym, co mamy ścisnąłem mocniej zapalniczkę.
Pomieszczenie było niewielkie, ale wysokie, i miało
w odróżnieniu od krypty hrabiego Aleksandra płaskie sklepienie. Tutaj również centralne
miejsce zajmował katafalk, lecz mniejszy i bardzo skromny. Pośrodku spoczywała kamienna
trumna.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]