[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Obecność Luke a zanikła.
Kroki zatrzymały się i usłyszałem pukanie do pobliskich drzwi. Po chwili ktoś
je otworzył, potem zamknął. Nie słyszałem żadnej rozmowy. Ponieważ było to
niedaleko, a najbliższe pokoje należały do mnie i do Benedykta, zacząłem się
zastanawiać. Benedykta z pewnością nie ma, a pamiętałem, że wychodząc nie
zamknąłem drzwi na klucz. Zatem. . .
Chwyciłem Klejnot Wszechmocy, przebiegłem przez salonik i znalazłem się
na korytarzu. Sprawdziłem drzwi Benedykta. Zamknięte. Zajrzałem do północno-
-południowego korytarza, wróciłem do schodów i rozejrzałem się dookoła. Niko-
go w polu widzenia. Zawróciłem do siebie i przez chwilę nasłuchiwałem kolejno
przy obu drzwiach wejściowych. Z wnętrza nie dochodziły żadne dzwięki. Przy-
szły mi do głowy tylko dwa inne wytłumaczenia: pokoje Gerarda w bocznym
korytarzu, i Branda, zaraz za moimi. Myślałem kiedyś, żeby zburzyć ścianę 
zgodnie z wprowadzoną przez Randoma modą na przebudowę i zmianę wystroju
 i dołączyć je do swoich. W ten sposób miałbym całkiem spore mieszkanie.
Jednak plotka głosiła, że komnaty Branda są nawiedzone, a wycia, jakie niekiedy
słyszałem pózną nocą przez ściany, zniechęciły mnie do tego pomysłu.
Przeszedłem korytarzem, zastukałem i szarpnąłem za klamki drzwi Branda
i Gerarda. %7ładnej odpowiedzi, jedne i drugie były zamknięte. Dziwna sprawa.
Frakir zacisnęła się lekko, kiedy dotknąłem klamki Branda. Czekałem w na-
pięciu przez kilka chwil, ale nie zdarzyło się nic podejrzanego. Miałem już uznać
jej ostrzeżenie za reakcję na ślad zabłąkanego czaru, jakie widywałem czasem
dryfujące w tej okolicy. . . I wtedy zauważyłem pulsujący blask Klejnotu Wszech-
mocy.
Uniosłem łańcuch i spojrzałem w głębię kamienia. Tak, pojawił się obraz.
Zobaczyłem korytarz za rogiem, dwoje moich drzwi, wyraznie widoczny obraz na
ścianie między nimi. Drzwi po lewej stronie  prowadzące do sypialni  były
obramowane pulsującą czerwienią. Czy to znaczy, że powinienem ich unikać, czy
może biec tam jak najszybciej? To są problemy z czarodziejskimi poradami.
118
Zawróciłem i wyszedłem za róg. Tym razem Klejnot  wyczuwając może
moją niepewność i uznając, że należy wyrażać się bardziej konkretnie  pokazał,
jak zbliżam się i otwieram wskazane drzwi. Oczywiście, właśnie te były zamknię-
te na zamek. . .
Szukałem w kieszeni klucza i myślałem, że nie mogę nawet wbiec do środka
z mieczem w ręku, ponieważ właśnie pozbyłem się Grayswandira. Miałem jednak
zawieszone kilka sprytnych zaklęć. Może któreś z nich mnie ocali, jeśli sytuacja
rozwinie się niepomyślnie. A może nie.
Przekręciłem klucz i szarpnąłem drzwi.
 Merle!  pisnęła i zobaczyłem, że to Coral. Stała przy moim łóżku, gdzie
spoczywała jej rzekoma siostra, ty iga. Szybko schowała rękę za plecami.  Ty. . .
no. . . zaskoczyłeś mnie.
 I vice versa  odpowiedziałem, na co szczęśliwie jest odpowiedni zwrot
w thari.  Co tu robisz?
 Wróciłam zawiadomić cię, że znalazłam ojca i opowiedziałam uspokajają-
cą historię o Galerii Luster. Tak jak radziłeś. Czy w ogóle jest tutaj takie miejsce?
 Jest. Ale nie piszą o nim w przewodnikach. Pojawia się i znika. Czyli ojciec
już się nie martwi?
 Nie. Ale nie wie, co się dzieje z Naydą.
 Sytuacja się komplikuje.
 Tak.
Czerwieniła się i unikała mojego wzroku. I chyba zdawała sobie sprawę, że
dostrzegam jej zakłopotanie.
 Powiedziałam, że może Nayda zwiedza pałac, jak ja  mówiła dalej. 
I że jej poszukam.
 Mhm. . .
Zerknąłem na Naydę. Coral podeszła do mnie natychmiast, położyła mi dłoń
na ramieniu i przyciągnęła do siebie.
 Myślałam, że byłeś śpiący.
 Owszem, byłem. I spałem. A w tej chwili załatwiałem pewne sprawy.
 Nie rozumiem.
 Strumienie czasu  wyjaśniłem.  Oszczędzałem. Jestem wypoczęty.
 Fascynujące  szepnęła, muskając wargami moje usta.  Cieszę się, że
wypocząłeś.
 Coral  rzekłem, przytulając ją lekko.  Nie musisz mnie okłamywać.
Wiesz, że kiedy wychodziłaś, byłem wykończony. Musiałaś wierzyć, że będę spał
jak kamień, jeśli wrócisz tak prędko.
Chwyciłem ją za przegub i wyciągnąłem do przodu chowaną za plecami rę-
kę. Coral była zadziwiająco silna. Nie próbowałem nawet przemocą otwierać jej
dłoni, gdyż między palcami widziałem dobrze, co w niej trzyma. To była jedna
z metalowych kul, jakich używa Mandor, by rzucać improwizowane zaklęcia.
119
Coral nie cofnęła się.
 Wytłumaczę ci  powiedziała, wreszcie patrząc mi w oczy.
 Bardzo proszę. Szczerze mówiąc wolałbym, żebyś wcześniej podjęła tę
decyzję.
 Może to prawda, co słyszałeś: że umarła, a w jej ciele zamieszkał demon
 zaczęła.  Ale ostatnio była dla mnie dobra. W końcu stała się siostrą, jakiej
zawsze pragnęłam. A potem sprowadziłeś mnie tutaj i zobaczyłam ją w takim
stanie. . . I nie wiedziałam, co chcesz z nią zrobić. . .
 Pamiętaj, Coral, że nigdy bym jej nie skrzywdził  przerwałem.  Mam
wobec niej dług wdzięczności za dawne przysługi. Kiedy byłem młody i naiwny,
na Cieniu-Ziemi, kilka razy prawdopodobnie ocaliła mi życie. Z mojej strony nie
musi się niczego obawiać.
Przekrzywiła głowę i zmrużyła oko.
 Skąd miałam to wiedzieć? Wróciłam w nadziei, że dostanę się do środka,
że będziesz spał głęboko, że potrafię przełamać czar, a przynajmniej unieść go
jakoś i z nią porozmawiać. Chciałam się przekonać, czy jest moją siostrą. . . czy
może czymś innym. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl