[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Wyszedł porozmawiać z ojcem i zostawił ją, żeby spokojnie przygotowała się
do snu.
Dopiero teraz Harriet z przerażeniem zobaczyła, że w sypialni jest tylko jedno
łóżko, co oznaczało, że będą spali razem. Właściwie czego innego mogła się
spodziewać po apartamencie dla młodej pary? Dobrze chociaż, że było ogromne.
Nie miała tutaj swej ukochanej piżamy ani w ogóle żadnej piżamy, bo czegoś
takiego hotel pannie młodej nie zapewniał. Znalazła natomiast miękki płaszcz
kąpielowy, którym się szczelnie owinęła i zamierzała w nim spać.
Położyła się do łóżka i przykryła po uszy, lecz nie była w stanie zasnąć.
Leżała jak na szpilkach, oczekując na powrót Roana.
Kiedy w końcu przyszedł, udawała, że śpi, lecz natychmiast poznał, że udaje.
Zachowywał się z pozorną swobodą, ale nic nie wskazywało na to, żeby zamierzał
powtarzać doświadczenia ich pierwszej wspólnej nocy.
Harriet tymczasem miała wrażenie, że tamto dopiero co się zdarzyło. Jakby
wciąż czuła na sobie jego dotyk, pieszczoty i pocałunki. Narastało w niej
podniecenie, pragnęła tego mężczyzny wbrew wszelki rozumowym argumentom,
które nagle przestały się liczyć.
Roan poszedł wziąć prysznic, a ona szybko zrzuciła puchaty szlafrok i
czekała, co zdarzy się dalej.
Czekała, lecz nie zdarzyło się nic.
80
S
R
Roan wyszedł z łazienki, zgasił światło i położył się spać. Aóżko było tak
wielkie, że zapewniało im obojgu bezpieczny dystans, którego Harriet przedtem tak
potrzebowała, a który teraz wydawał jej się przekleństwem.
Cierpiała męki samotności, odrzucenia i upokorzenia i nie mogła nic na to
poradzić, absolutnie nic. Azy bezgłośnie spływały jej po policzkach, dusiła w sobie
szloch, żeby nie usłyszał jej mężczyzna, który leżał na wyciągnięcie ręki, ale już jej
nie chciał. Gdyby wiedział, co ona czuje, umarłaby chyba ze wstydu.
A to był dopiero początek. Przed sobą miała jeszcze wiele takich nocy, dopóki
ta bolesna parodia małżeństwa nie dobiegnie wreszcie końca.
81
S
R
ROZDZIAA JEDENASTY
Zwiatło, jakiego jeszcze nigdy nie widziała - klarowne i intensywne, zupełnie
oszołomiło Harriet. Przecież pierwszy raz była w Grecji, wakacje zawsze dotąd
spędzała w Gracemead.
Nigdy też nie przypuszczała, że przyleci tu prywatnym samolotem.
Na lotnisku czekał już na nich samochód z szoferem, który miał ich zawiezć
na półwysep Militos. Tam mieszkał pan Zandros, tam też był dom Roana.
Jak opowiadał, oba domy stały na cyplach wysuniętych w morze,
rozdzielonych małą piękną zatoczką.
Z ulgą powitała wiadomość, że nie będzie musiała mieszkać z teściem pod
jednym dachem. W Londynie widzieli się krótko, lecz to zupełnie wystarczyło, by
poznała kto zacz. Jego towarzystwo ją peszyło, czuła się nieustannie obserwowana,
a nieoczekiwane pytania teścia wytrącały ją z równowagi. Na szczęście niedługo
wyjechał.
A jednak nawet po jego wyjezdzie Harriet nie wróciła już ani do swojego
mieszkania, ani do pracy. Roan wyjaśnił jej, że tak będzie lepiej, żeby nie dawać
dziennikarzom powodów do kolejnych plotkarskich artykułów. Jako żona greckiego
dziedzica potężnej fortuny, Harriet stała się nagle łakomym kąskiem dla prasy i
musiała o tym pamiętać.
Wszystkie jej rzeczy z biura zostały spakowane i przewiezione do hotelu, a
inna firma zajęła się wynajęciem jej mieszkania.
Nagle straciła wpływ na bieg wydarzeń, trudno jej było się z tym pogodzić.
Pojechała raz do Gracemead, żeby pożegnać się z dziadkiem i, o dziwo,
zastała starszego pana w znakomitym humorze.
- Nie będziesz za mną tęsknił? - zapytała.
82
S
R
- Na pewno oboje będziemy za sobą tęsknili - odpowiedział dziadek i poklepał
ją po ramieniu. - Ale ty będziesz teraz ze swoim mężem, więc nie mogę być
samolubny. A poza tym - dodał - nie wyjeżdżasz przecież na Księżyc. A twój teść
był tak uprzejmy, że zaprosił mnie do siebie do Grecji, kiedy tylko będę miał
ochotę.
Harriet próbowała wtrącić, że przecież ona będzie przyjeżdżać do Anglii. W
końcu chodziło o jej dziedzictwo. Chciała wreszcie zostać formalną właścicielką
Gracemead, dopełniła przecież warunków ultimatum. I to za cenę, którą długo jesz-
cze miała płacić.
Jednak dziadek nie zamierzał rozwijać tego tematu. Według niego miejsce
Harriet było przy mężu, wszystko inne stało się mniej ważne.
Przed wyjazdem Roan zorganizował spotkanie z jej przyjaciółmi, Billem i
Tessą, żeby im wynagrodzić nieobecność na ślubie Harriet. Zaprosił ich też latem na
Militos.
Jeszcze dziwniejsze było spotkanie z Jackiem i Lucy. Dziewczyna traktowała
Harriet z rezerwą i najwyrazniej nie uważała za zabawną historii z rzekomym
romansem jej i Roana. Wybuchnęła, kiedy Harriet dość nieudolnie próbowała ją
przeprosić za fałszywe posądzenia.
- Uważasz, że obchodzą mnie te bzdury? - zawołała. - Chodzi o to, że nie
mogę znieść jak Roan, którego najbardziej kocham zaraz po swoim mężu i ojcu,
angażuje się w związek z kobietą mającą go za nic. Co za cholerne marnotrawstwo!
Nic nie rozumiesz, chciała wykrzyczeć Harriet. Przecież tego dnia, kiedy cię z
nim zobaczyłam na schodach, przyszłam tylko dlatego, że tak strasznie go
pragnęłam. Chciałam z nim być, dopiero potem wszystko tak się skomplikowało.
Jednak na głos powiedziała tylko:
- To nie potrwa długo i on będzie wolny. Oboje będziemy wolni. - I odeszła.
Przypominając to sobie, westchnęła ciężko.
83
S
R
Dziś też powinno być pięknie. Za oknem samochodu roztaczały się wspaniałe
widoki na pola i wzgórza oraz ciągnące się wzdłuż drogi gaje oliwne. Jak w bajce:
Kopciuszek jadący do pałacu u boku swojego księcia.
A tymczasem sytuacja była z gruntu fałszywa, jej zaś nie opuszczało napięcie.
Siedziała sztywno obok Roana, nie patrząc na niego, lecz niewidzącym
wzrokiem śledząc przesuwające się za oknem krajobrazy.
- Niedługo dojedziemy na miejsce - powiedział w pewnej chwili. - Będą nas
[ Pobierz całość w formacie PDF ]