[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Dobrze się czujesz?
Kiedy Gabe wśliznął się za kierownicę, Sarah Ann wyprostowała się
gwałtownie.
 Dobrze. Jestem tylko trochę zmęczona.
 Zało\ę się, \e wcią\ odczuwasz skutki wczorajszych akrobacji. Nawiasem
mówiąc, nie wchodz na ten dach. Wpadnę jutro i skończę...
 Nie rób sobie kłopotu  powiedziała chłodno.  Ju\ się tym zajęłam.
 Co?  Miał złowieszczą minę.
 Dziś rano. Poza tym, to nie twoja sprawa.
 Wcią\ mi to powtarzasz. Co jeszcze dziś zrobiłaś?
 Nie sil się na sarkazm. Nawiasem mówiąc, Tony i ja zamontowaliśmy silnik
do małego ciągnika.
 Tony?
 Mój pomocnik.
 A więc czasami przyjmujesz czyjąś pomoc. Zadziwiające. A te zadrapania są
zapewne skutkiem dzisiejszej pracy.  Pochwycił jej rękę, odwracając wnętrze
dłoni do góry. Jego mina stała się jeszcze bardziej ponura.  Próbujesz udowodnić,
\e jesteś damską wersją supermana?
 Nikomu niczego nie udowadniam.  Zacisnęła pięści i powiedziała władczym
tonem:  W przeciwieństwie do niektórych ludzi mam konkretne obowiązki. Nie
mam czasu na wylegiwanie się całymi dniami w hamaku.
 Mo\e na tym właśnie polega twój problem.  Gabe nacisnął pedał gazu i d\ip
pomknął gładką dwupasmową szosą.  Nie posmakujesz \ycia, jeśli nie spróbujesz
miłości w hamaku.
Zakrztusiła się.
 Moim jedynym problemem jest twoje nieznośne zachowanie. Im szybciej się
od ciebie uwolnię, tym lepiej!
 No, no, moja pani  powiedział przeciągle.  Twoje komplementy wprost
mnie oszałamiają.
 Po prostu zawiez mnie do domu.
 śebyś zdą\yła przed świtem zaorać pole?
Sarah Ann pomyślała o stercie rachunków, praniu, nie kończącej się liście
domowych obowiązków, które zawsze musiały czekać do wieczora, ale prędzej ją
diabli wezmą, ni\ się do tego przyzna.
 śebym zdą\yła przygotować sobie kolację i poszła do...  Pamiętając ubiegły
wieczór, nie dokończyła.
Ale Gabe zwrócił uwagę na coś innego.
 Nie jadłaś? Od kiedy?
Zamrugała powiekami, zaskoczona jego, pytaniem.
 Nie wiem. Chyba od śniadania.
 Do diabła, kobieto, potrzebujesz gospodyni!
 Mówisz jak dziadek.
 On i ja mamy ze sobą więcej wspólnego, ni\ sądziłem.
 Có\, nie musisz się o mnie martwić... Uwa\aj, minąłeś zakręt! Zawracaj.
 Nie ma mowy. Zabieram cię do Angels Landing. Beulah cię nakarmi. I mnie
przy okazji te\.
 Ze wszystkich bezwzględnych, aroganckich, nieznośnych...
 Dość tego, Sarah Ann. Mo\e przynajmniej przez jeden wieczór zdołam cię
powstrzymać od zapracowywania się na śmierć.
 To nie twoja sprawa.
Popatrzył na nią groznie.
 Chwilowo moja. A więc równie dobrze mo\esz się przymknąć i cieszyć
przeja\d\ką.
 Czy ktoś ci ju\ mówił, \e jesteś tyranem?  wyrzuciła z siebie.  To cud, \e
twoi podkomendni nie podnieśli buntu.
Gabe zahamował przed Angel s Landing. Pomógł Sarah Ann wysiąść z d\ipa i
poprowadził ją do głównego budynku, z którego unosiły się smakowite zapachy.
 A dlaczego myślisz, \e się nie zbuntowali?
Oślepiona ostrym światłem, zasyczała:
 Chciałabym postawić cię przed plutonem egzekucyjnym, Gabrielu
Thorntonie!
 Patrzcie, kogo tu mamy.  W drzwiach do kuchni stała Beulah, odganiając
łopatką papierosowy dym, który otaczał aureolą jej głowę.
 Najwy\szy czas, kapitanie.  Z fotela podniósł się muskularny mę\czyzna z
włosami związanymi w kucyk.
 Zawsze wiedziałem, \e jesteś małomówny.  Kolejny mę\czyzna z rudymi
kręconymi włosami przeszedł pokój ze szklanką w dłoni.  Ale to bije wszelkie
rekordy.
 Sarah Ann znieruchomiała. Gabe ostrzegawczo ścisnął jej ramię.
 Zamurowało nas, kiedy się dowiedzieliśmy  powiedział Mike ponurym
głosem, ale jego błękitne oczy się śmiały.  Jak długo zamierzaliście to przed nami
ukrywać?
 Co ukrywać?  spytał ostro\nie Gabe.
 Daj spokój, kapitanie, nie bądz taki skromny.  Szeroki uśmiech rozjaśnił
smagłą twarz Rafea.  Całe miasto huczy od wieści o najromantyczniejszym ślubie
w Lostmans Island od wieków.
 Och, nie.  Skonsternowana Sarah Ann rzuciła Gabebwi zalęknione
spojrzenie. Wszyscy wiedzą? Po tym, jak się starali, \eby ceremonia odbyła się w
sekrecie?
 Całe miasto?  Rudawe brwi Gabea zmarszczyły się gniewnie.  Jak...
 Ja usłyszałem o tym w Stop  N Go  powiedział Rafe.
 Ja na poczcie  rzuciła Beulah.
 A ja w sklepie \elaznym  uzupełnił Mike.
 Do diabła!  jęknął Gabe.
 Podobno zdobyłeś szturmem serce ukochanej  powiedział Rafe.  Nie
przypuszczałem, \e taki stary, sterany \ołnierz jak ty jest zdolny do czegoś takiego.
 Musi mieć ukryte zdolności.  Mike podszedł z wyciągniętą ręką, śmiejąc się.
 Gratulacje, wspólniku. Witamy, Sarah Ann. Jesteśmy zachwyceni.
Pochwyciła spojrzenie Gabea i przełknęła ślinę, widząc błysk wściekłości w
jego brązowych oczach. Wstrzymała oddech. Co on zrobi?
Gabe uścisnął dłoń Mikea.
 To nas... oboje zaskoczyło.
 Najwy\szy czas, \eby coś cię pobudziło do \ycia  mruknęła Beulah, nic
sobie nie robiąc z wściekłego spojrzenia, które jej posłał.
Sarah Ann nie wiedziała, czy ma się cieszyć, \e Gabe nie zdradził prawdy, czy
płakać z rozpaczy, \e będą musieli wcią\ udawać zakochanych w sobie
nowo\eńców. Ka\dy krok przypominał wędrówkę przez ruchome piaski  im
bardziej starali się wydostać z matni, tym głębiej się zapadali.
 Cieszę się, \e wreszcie zdecydowałeś się przyprowadzić tu swoją panią.  [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • adam123.opx.pl