[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rozświetlały je błyskawice.
Zniechęcony, odwrócił się od okna i zauważył, że
ktoś już zajął jego miejsce. To jeszcze pogłębiło jego
irytację. Mamrocząc coś do siebie, poszedł do kiosku
z gazetami, kupił kilka tytułów i znalazł wolny stołek
przy barze.
Co dla pana? zapytał barman.
Piwo i hamburgera odrzekł Frank i otworzył
gazetę. W chwilę pózniej barman postawił przed nim
talerz. Frank należał do ludzi, którzy jedzą tylko po to,
by żyć, i nie zważał, że mięso było wysuszone, a bułka
zbyt miękka. Gdy hamburger rozpadł mu się w rę-
kach, po prostu odsunął talerz i zajął się piwem.
Mężczyzna siedzący obok roześmiał się głośno
i powiedział do swego kolegi coś o Brudnym Harrym.
Frank zaczął nasłuchiwać i zorientował się, że jego
sąsiedzi rozmawiali o ostatnich wydarzeniach w mias-
teczku położonym na północy stanu Nowy Jork.
Przypomniał sobie, że słyszał coś o tym w wiadomoś-
ciach poprzedniego wieczoru. Ale to nie samo wyda-
rzenie przykuło jego uwagę, lecz nazwisko mężczyz-
ny, który wyratował kilka osób z rąk bandytów. Teraz
już słuchał z większą uwagą.
Tak, to było niezłe mówił młody mężczyzna.
Wparował do tego supermarketu z pistoletem i zała-
twił trzech bandytów, którzy wzięli jedenastu zakład-
ników.
176 Sharon Sala
Jego przyjaciel powiedział coś, czego Frank nie
dosłyszał. Za to następne zdanie sprawiło, że włosy
nagle stanęły mu dęba.
No właśnie, popatrz mówił jego sąsiad. Ja
mam takie samo nazwisko, ale czegoś takiego na
pewno bym nie zrobił. Ale teraz, Joe, opowiem ci
najlepszą część. Wiesz, co powiedziała moja żona? %7łe
gdyby wyszła za tamtego Davida Wilsona, a nie za
mnie, to na pewno nie usypiałaby podczas seksu.
Obydwaj mężczyzni roześmiali się, ale Frank na-
wet nie zauważył żartu. Owszem, nazwisko David
Wilson było dość pospolite, ale ilu Davidów Wilsonów
potrafiłoby daś sobie radę z trzema uzbrojonymi
bandytami i wyjść z tego nawet bez zadrapania? Tego
rodzaju umiejętności nabywało się w walce albo
podczas szkolenia w jednostkach specjalnych.
Zostawił gazetę i wyszedł z baru pogrążony w myś-
lach. Czy to możliwe? Czy David zaryzykowałby
ściągnięcie na siebie takiej uwagi? I dlaczego użył
przy tym swojego prawdziwego nazwiska?
W następnej chwili już znał odpowiedz. Była
oczywista. David odszedł ze SPEAR. I tak musiałby to
zrobić, zaważywszy na to, że jego tożsamość przestała
być tajemnicą. Ale co robił w północnej części stanu
Nowy Jork? Umysł Franka pracował na najwyższych
obrotach. A co ja bym zrobił, gdybym wiedział, że
mogę zginąć? Chciałbym się zobaczyć z Marthą.
Ta myśl była zaskakująca. Ale David nie miał
żadnej Marthy. Nigdy się nie ożenił, a ich rodzice już
nie żyli. O ile Frank wiedział, David nie miał żadnej
bliskiej osoby.
%7łycie po życiu 177
W tym momencie zamarł, a potem powoli wziął
głęboki oddech. W tym rozumowaniu był jeden słaby
punkt, zawarty w słowach ,,o ile wiedział,,. Tu właśnie
tkwił błąd. To, że Frank nie wiedział o istnieniu
żadnych bliskich Davidowi osób, nie oznaczało jesz-
cze, że nikogo takiego nie było. Przyszło mu na myśl,
że nigdy właściwie nie interesował się tą stroną życia
brata. Stracił wiele czasu, by go odnalezć, potem
próbował dopaść go przez SPEAR, ale nigdy nie
zbadał jego życia osobistego.
Podniósł wzrok i popatrzył bezmyślnie na ludzi
wypełniających poczekalnię. Choć spieszył się na
spotkanie z Davidem w Waszyngtonie, nie mógł
przepuścić takiej okazji. Rozejrzał się szybko, szuka-
jąc miejsca, z którego mógłby zadzwonić nie ryzyku-
jąc, że ktoś podsłucha rozmowę. Nie zauważył żad-
nego odludnego kąta, pomyślał jednak, że ryzyko nie
jest wielkie, i podszedł do budek z automatami. Gdy
jedna z nich się zwolniła, wszedł do środka, wyjął
z kieszeni komórkę i zastanawiał się przez chwilę,
a potem szybko wybrał numer.
Petroski, Oleje grzewcze. Mówi Pete.
Potrzebuję, żebyś coś dla mnie zrobił.
Co? zapytał Pete ostrożnie.
Coś wydarzyło się wczoraj w pewnym miastecz-
ku na północy stanu Nowy Jork. Jakiś facet uwolnił
zakładników w supermarkecie.
Tak, słyszałem o tym. Niezły gość, co?
Frank zmarszczył czoło.
Pewnie tak, ale nie o to chodzi. Czy twój
szwagier nadal pracuje w policji w Wykomis?
178 Sharon Sala
Tak, ale on się nie zgodzi na...
Zamknij się i słuchaj, co mówię przerwał mu
Frank. Potrzebuję tylko informacji. Chcę wiedzieć,
co to za miasto i co ten David Wilson tam robił. Ile ma
lat, jak wygląda i czy był tam tylko przejazdem, czy
kogoś odwiedzał. Wszystko jasne?
Jasne odrzekł Pete. Mogę to załatwić. Daj mi
godzinę. Jak się z tobą skontaktować?
Oddzwonię do ciebie powiedział Frank i roz-
łączył się.
Znalazł wolne krzesełko przy bramce odlotów
i usiadł. Teraz już opóznienie przestało go irytować.
Należało skorzystać z każdej okazji, by jeszcze bar-
dziej uprzykrzyć Davidowi resztę życia. Siedział nie-
ruchomo, nie spuszczając oczu z zegara na ścianie.
Kiedy wskazówka minutowa w końcu obiegła tarczę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]